Codzienność

Codzienność

wtorek, 22 października 2019

wtorek

Zabieram się znowu za działalność artystyczną. Będzie rysowanie. Ostatnio Kriss Wieliczko coś wspomniał o kursie malarstwa. To mają być oleje, akryle i co wazne akwarela. Jeśli kurs będzie z pewnościa go wykupię. Zależy mi zwłaszcza na akwareli. 

Jutro po południu o ile pogoda dopisze posprzatamy ostatnie donice przed domem. Krzysiek przeniesie rzeczy pozostałe po remoncie i to juz będzie wszystko z pracy na dworze. W zasadzie powinny być jeszcze poplewione rabatki, ale nie mam na to czasu ani energii. Już teraz widzę, ze z pracami koło domu sobie nie radzimy. Chwasty i chaszcze jakie były takie są. Niby coś ciągle w sezonie dłubiemy, ale nie jesteśmy w stanie doprowadzić sprawy do końca. Trochę trawy usunę, a ona rośnie od nowa. Krzysiek usunie chaszcze, a on szybko odbijają. Obejście jest zaniedbane i jest mi wstyd przed sasiadami. Nic jednak poradzić na to nie mogę. Nie stać mnie na pomoc płatną i to regularną, a sami energii nie mamy. Sebastian przyjezdza rzadko i robi tylko to co jest najpilniejsze. Czas się chyba do tego przyzwyczaić, bo innej rady nie ma. Tym bardziej, ze na porzadku koło domu zależy tylko mnie. Mamie juz to jest obojetne, a Krzyśkowi zawsze było. Nic robić nie chce i inicjatywy nie ma, a jak mu jakąś pracę wyznaczam to sie ze mna kłóci. 

Moje zwierzęta maja się dobrze. Pikuś po zabiegu na zabkach odzyskał werwę i stał sie bardzo ruchliwy. Majusia też sie zmieniła, bo kiedyś sie izolowała, a teraz szuka naszego towarzystwa. Moje koty w większości przytyły i chyba w tym roku dodatkowych puszek mięsnych w okresie zimowym im nie będę dawać. Zwłaszcza kotki ostatnio sie zaokrągliły. Chudy jest tylko Morus. On wcale do jedzenia nie dochodzi. Zęby ma w porzadku i zawsze taki niejadek był. Wstyd mi było gdy byłam z nim u weterynarza. Ostatnio dałam mu dodatkowy praparat na robaki, ale to nic nie pomogło.


A na koniec dwa wiersze. Jeden za który zdobyłam II miejsce w konkursie i drugi - tryptyk, który mi się szczególnie podoba... Lubię wiersze o przyrodzie, a jesienne w szczególności...

Przeczucie

nie chce być wieszczką
nie chcę widzieć tego co zakryte
niestety
przeczucia atakują myśli
wplatają lęk w teraźniejszość
tłumią wolę
dlaczego nie widzę tego co dobre
czemu nie chwytam jasnych momentów
nie pielęgnuję domysłów
rodzących skrzydła
tylko mrok truchła i strach
wszechobecny strach
otulający czarną peleryną duszę
i skuwający lodem serce



tryptyk jesień

wrzesień

nadchodzi
z dłońmi pełnymi kasztanów
z nawłociami i jarzębiną
 dni jeszcze ciepłe
cieszą ptaki figlujące wśród liści
ostatnie floksy pławią się w słońcu
poranne mgły ścielą się po ziemi
to falują wdzięcznie
to czepiają się strojnych dalii
i owocujących leszczyn

październik

wita chłodnymi nocami
i koszem borowików
winobluszcz tarmoszony przez wiatr
tańczy w szkarłatnej sukience
wątłe słońce pieści marcinki
sad  szykuje się do snu
drzemie złotowłosa brzoza
a warzywnik otulony ciszą
z westchnieniem wspomina lato

Listopad

las pachnący deszczem i nostalgią
odpoczywa ze spokojem w sercu
poszarzałe łąki żegnają brunatne trawy
potargane przez wiatr
klucze dzikich gęsi
zamykają niebo
jeszcze jeden dzień i jeszcze jeden
a biały kobierzec  zmrozi
ostatnie enklawy ciepła i moją duszę




2 komentarze:

  1. Przepiękne wiersze o jesieni. Bardzo mi się podobają.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety każde nasadzenie wymaga pielęgnacji. Piękne refleksyjne wiersze. Pozdrawiam serdecznie Agatko.

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam