Codzienność

Codzienność

niedziela, 6 września 2020

niedziela


Prace koło domu idą. Na razie jest zrobiony placyk, część schodow. Jest też kawałek  domu zatynkowany. Trzeba to było zrobic, bo tynk odpadł... We wtorek dalej. Dojdzie jeszcze uszczelka na rurę od kanalizacji, bo w piwnicy kapie i malowanie sypialni. Prace potrawają do około 15 IX chyba. Ulży mi gdy się skończą. Już planuję urządzenie ogrodka przed domem. Chce kupić wiklinowe płotki. Chciałabym duży kamień albo korzeń, ale nie wiem czy da się gdzieś załatwić.
Dom jest stary, bo ma ponad 100 lat. Rozbudował go mój pradziadek dla swoich 3 córek. Gdy byłam dzieckiem mieszkałam z dziadkami i dwoma ciociami. To były osobne mieszkania. Dom nie jest bardzo duży, bo ma okolo 220 m plus 35 w podwórzu. W tym mieszkaniu mieszkała samotna ciocia. Kiedyś ludzie potrzebowali mniej przestrzeni. Teraz zajmuję prawie poł domu i wcale nie jest mi za dużo. Dom nigdy nie był i nie jest luksusowy. Jest wygodny i strasznie jestem wdzięczna i losowi i pradziadkowi za niego. Dał mi poczucie bezpieczeństwa i niezależność.
Przodkowie mi pomagają. Teraz gdy pisałam ten post, przyszło mi na myśl, by spytać znajomego, ktory zrobił placyk o możliwość wysypania żwirkiem na cmentarzu. Ja mam 3 groby podwójne i 3 pojedyńcze. Trawa buja, a my kosimy 3 razy w roku.

Nigdy nie miałam w doniczkach przed domem begonii. W tym roku kupiam dwie i nie załuję. Rosły pięknie i nie byly kłopotliwe. Sprobuję je przetrzymać w piwnicy i jeszcze w przyszym roku dokupię. Chciałaby pomarańczową i żóltą. Nie wiem co z czerwoną. Nie znoszę czerwieni, ale szałwie bardzo lubię.




Kupiam juz część kwiatów. Tym razem cebulowe, wiosenne. Idą lilie, hiacynty, żonkile, narcyzy, krokusy, śniezyca, przebiśniegi, tulipany zwykle i botaniczne, szafirki. W poniedziałek kupię jarzębinę, rudbekię i może rozchodnik kaukazki. Inne po 15, bo muszę poczekać na rentę. Krzewy później.

Nie ma się co dalej łudzić, ze kręgosłup lędźwiowy to moj jedyny problem. Niestety boi mnie stopa, biodra i ramię. Wyglada to na reumatyzm. Do lekarza nie pojdę, bo tego i tak się na stałe nie wyleczy, a wędrówki po przychodniach mi sie nie uśmiechają. Można podleczyć, ale będą nawroty stanu ostrego. Boję się zniedoężnienia, kalectwa. O lekach chemicznych nie myślę. Piję zioła i pół tabletki polopiryny. Chcę kupić materac z gorczycy, mąść końską i może pastry rozgrzewające. Cwiczę jogę w tym 10 minut na kręgosłup i zmieniłam ułożenie rąk w Reiki. Doszły pozycje na kręgosłup i reumatyzm. Może kupię elektrostymulator, bo prądy TENS ponoć pomagają znieczulić ból. No zobaczymy...


Nadal piszę wiersze i mam z tego frajdę. Maluję teraz akwarelki..



Noc się skrada

obsypana dobrem śliwa
cicho wzdycha
ogród pachnie wiatrem
i dojrzałym latem
spragniona wytchnienia
wtulam się  miękko
 w oranżem przesycony zachód słońca
i coraz głębsze cienie
złaknione wilgoci
nawłocie wybuchające żółcią
kłaniają się bladolicemu księżycowi
kocham te chwile
i  stęskniona układam je na poduszce
nim zaciążą znużone powieki


Na progu jesieni

Czekam na jesień
strojną w pelerynę z mgieł
pachnącą kasztanami jarzębiną i deszczem
podziwiam
ciepłe barwy liści
szeptem flirtujących z wiatrem
zrudziałe trawy
i babie lato srebrem tulące się do traw i zarośli
i malowane fioletem wrzosowisko
lubię
nostalgię rześkie poranki na wsi
gdy cisza koi zmysły
i wieczory przy kominku
gdy półsenny kot na kolanach snuje opowieści
i  wspomnienia napływające falami




2 komentarze:

  1. Może warto pójść na rehabilitację. Ja już ponad rok chodzę i czuję się znacznie lepiej. Moja wada jest wrodzona, ale wraz z upływem czasu każda dolegliwość się nasila.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o mowy nie ma z rehabilitacją. Nie mam do tego zdrowia, a wyjścia z domu to stres

      Usuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam