Codzienność

Codzienność

wtorek, 1 sierpnia 2017

wtorek

No i już Lammas letni sabat. Mam zamiar świętować. Rozrzucę ryż po kątach, by zaprosić dostatek. Wyleję mleko do ogrodu. Z plonów mam w tym roku tylko bób i dziś go zjem. Pozostałe pokarmy  czyli warzywa i owoce będą niestety kupione. Nie mam pszenicy, bo zapomniałam posiać. Nie będzie więc pieczenia bułek z dodatkiem tegorocznego ziarna ani kłosków zawieszonych nad piecem. Będę palić w domu świecę w intencji pojednania z wszystkimi. To i owo sobie przemyślę.

Od kilku dni prognozy zapowiadały, że będzie dziś straszny upał. Jedne mówiły o 34 stopniach, a inne o 38. Dla mnie to koniec świata. W tej chwili u mnie jest 35 stopni, a ja ledwie żyję. Niby nic mi nie jest ale okropnie się pocę. Nienawidzę tego i najchętniej z wanny bym nie wychodziła. Nie wyobrażam sobie pracy poza domem w taka pogodę. Na dworze skwar. We wnętrzach duchota. Chyba, że klimatyzacja działa. Krzyśkowi współczuję, bo on przecież pracuje na dworze. Pewnie wróci padnięty i prześpi cały dzień.
Jutro przyjeżdża do mnie gość. Jak nie zaśpi na autobus. Liczę na to, że deszczu w najbliższe dni nie będzie, bo trzeba pomalować siatkę. Sporo tego jest i kilka dni pewnie na to będzie potrzeba.


2 komentarze:

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam