Kilka dni temu przygotowałam wstępny jadłospis na święta. Będzie bardzo skromnie, bo nie mam prawa przytyć. Planuję schab pieczony, szynkę, bigos, ale chudy, śledzie i kupne ciasto. Zrobię też sernik na zimno z serków homogenizowanych, bez cukru i ciasta na spodzie. Wszystkiego będzie mało. Wręcz na styk. Policzyłam sobie po 1300 kalorii dziennie i tak ma być. Trochę mi żal wędzonego w domu schabu i sałatki jarzynowej. Schabu bym musiała zrobić dużo i pewnie bym podjadała. Salatkę i to pyszna robi Sebastian, ale to zbyt duża pokusa i zbyt duzo majonezu. Jeśli oni będą chcieć to niech sobie zrobią sałatkę z kurczakiem. Wtedy nie tknę. Pewnie tez dla nich kupię jakieś wędliny drobiowe. Moze pasztet.
Czarnych kotow na podworku od kilku dni nie widać, ale jedzenie znika. Noce juz chłodne. Martwię się. Pomóc im się nie dało, bo uciekały. Niby mam klatkę łapkę, ale straciłam do niej zaufanie odkąd w niej ze strachu odszedł Śnieżuś. Ptaki strasznie dużo jedzą. Pszenicy ubywa w mig. Sporo tez jedza moje domowe futra. Znowu się boję mroźnej zimy. Od kilku dni śpię juz w podkoszulce, bo bylo mi zimno w ramiona. Krzysiek złapał pierwsze przeziębienie, a konkretnie infekcję gardła. Wyleczyl polopiryną, sokiem z malin i bioterapią, ale kłopot był.
Dziś Krzysiek pójdzie po raz pierwszy do pracy.
***
nie potrafię nazwać
tego co między mną a tobą
tego co nie kala ust a nabrzmiewa ciszą
pachnie tajemnicą i wiecznością
co nie stawia granic ani nie trwoży
nie potrafię dotknąć
tej delikatności w przestrzeni serca
co łaknie więcej i więcej
do zatracenia
Nie ma czego się bać zimy... i tak jest ciepło a już powinno być zimno
OdpowiedzUsuńNo nie wiem. Co rok sie boję...
Usuń