Codzienność

Codzienność

wtorek, 5 listopada 2019

wtorek

Ostatnio moje domowe, swojskie jedzenie zostało nazwane bieda jedzeniem. Wyglada na to, że frytek, kopytek, naleśników, pierogow itp nie powinnam jeść, bo to oznacza, że na jedzenie skąpię. Takie zdanie mają niektóre panie na Vitalii. Widocznie teraz trzeba jeść tylko łososia, owoce morza i tonę mięsa. Ja jem co lubię i nie mam zamiaru przestać. Nie wstydzę sie tego co jem i nie zacznę sie wstydzić. To tyle na ten temat...

W poniedziałek zaczęłam pracować na kursem psychologicznym, a konkretnie nad relacją z Krzyśkiem. To 15 dni - etapow, ale praca nad zwiazkiem trwa cały czas. Nie idzie za łatwo, bo oboje jesteśmy zamknięci i nie lubimy o uczuciach mówić. Niestety trzeba, by była bliskość w związku. Krzysiek nie ujawnia emocji, a ja ujawniam chętniej przy zwierzętach niż przy ludziach. Przy ludziach jestem raczej twarda. Pancerz mi jednak zaczął ciążyć. Później będzie czas na pracę nad relacja z mamą i Sebastianem. Kolejny kurs psychologiczny to będzie chyba coś zwiazanego z emocjami. Moimi emocjami. Nigdy np. nie pokazuję słabości... Skrywam wzruszenie. Wyglada to tak jakbym uważała, ze moi bliscy mi zagrażają, a tak przecież nie jest.

Wrociłam do jogi. Teraz ćwiczę juz codziennie po 15 minut. Efekty juz są. Po pierwsze robię łuk, a po drugie udalo mi sie zrobic kwiat lotosu. Na moment tylko, bo noga uciekła, ale jednak. Ciało jest więc nie tak bardzo zastane jak myślałam. Czekam na dalsze postępy. Ot choćmy taki pysk krowy. Trzeba złapać dłonie za plecami. Mam z tym problemy, bo z jednej strony dotykam palców, a z drugiej trochę mi brakuje. Ręce bolą jak diabli w stawie. W ogole odkąd ćwiczę stawy zaczęły sie odzywać i kręgosłup bardziej boli. Nie mam jednak zamiaru zrezygnować. Chcę kupić zioła Sroki na stawy i zwyrodnienie kręgosłupa. Kiedyś juz je brałam i było trochę lepiej.


Zaduszki



cmentarz trwa w ciszy

snuje się dym wśród chryzantem

wspomnienia o tych co byli

atakują myśli                     

tak kruche jest życie
żal zwilża oczy
żałoba kładzie się ciężarem
chwila zadumy smutku
i już samotność
ciemną smugą wypełza z kąta
czy długo jeszcze będę tak tęsknić

4 komentarze:

  1. Witaj Agato ! nie chce nikigo obrazic ,ale te panie co ci daly do zrozumienia ,ze jesz bieda jedzenie to nawiedzone dietami kobiety ...Bardzo lubie nasza tradycyjna kuchnie ,z nalesnikami rozpywajacymi sie w ustach ,pyszne pierogi ,kopytka ,pachnace zupy ...Kazdy je jak lubi ...niech wpierniczajom te swoje salatki ,pudelkowe ,owoce morza ,popijane woda ...zobaczymy co bedzie na starosc ? ich wybor !!! a my jemy to co lubimy ..taki mamy klimat ,takie tradycje ...i niech nikt nikomu nie zaglonda do garnkow !Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
  2. Moi rodzice i dziadkowie jedli kresowe tłuste potrawy . Nie wyglądali nidgy na swój wiek . Ja też gotuję tradycyjnie . Jest teraz moda na inne jedzenie , też lubię od czasu do czasu. Owocnej pracy nad związkiem . Ważne jest , że się coś w tej sprawie robi . Pozdrawiam serdecznie Agato.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj ciężko idzie z tą pracą...Krzysiek jest oporny

      Usuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam