Spotkanie miłości.
Ewa i Marek znali się dopiero
od dwóch miesięcy i już zdecydowali, że zamieszkają razem. Ewa jako, że
dysponowała własnym mieszkaniem zaprosiła Marka do siebie. Wszyscy znajomi i
krewni jej to odradzali, bo która rozsądna, dojrzała kobieta zaprosiłaby
dopiero co poznanego faceta. Nie była rozsądną kobietą tzn. była, ale w tym
przypadku postanowiła postąpić inaczej. Po swojemu. Tak jak czuła. Jak jej
podpowiadało serce i intuicja.
- Oszalałaś! Przecież ty go
wcale nie znasz - krzyknęła Krystyna.
- E tam nie znam. To poznam,
będę miała czas, przecież przyjedzie i zostanie na kilka tygodni. Zresztą już
zdecydowałam - odparła Ewa.
- Widzieliście się dopiero
raz - nie dawała za wygraną Krystyna.
- No i co z tego przecież
rozmawialiśmy przez telefon godzinami - mruknęła Ewa.
- Może być jakimś zboczeńcem,
albo psychopatom - dorzuciła moja siostra Anna.
- To normalny, zwyczajny
facet - broniła się Ewa. Wydaje się być rozsądny, stateczny i uczciwy. No i
zaiskrzyło między nami od razu. Czuję jakbyśmy się znali od lat.
- Właśnie wydaje się -
naciskała Krystyna.
- Dajcie wreszcie spokój. Nie
wycofam się. Zdania nie zmienię, a przyjeżdża jutro - zamknęła dyskusję Ewa.
Poznali się przez ogłoszenie
w czasopiśmie. Ewa miała już dość samotności i szukała partnera. Księcia z
bajki jak lubiła mawiać jej siostra. Tym razem była zdecydowana. Ewentualny
wybranek miał być w miarę przystojny,
wolny, odpowiedzialny, opiekuńczy, nierozrywkowy i co ważne miał być
zdecydowany na stały związek, bo przygody były wykluczone. Nie miała wielkich
nadziei, że kogoś znajdzie, ale ogłoszenie zamieściła. Po raz kolejny. Czemu
więc to zrobiła? Sama nie wiedziała. Może posłuchała tego cichutkiego głosika
gdzieś wewnątrz siebie, który ją do tego namawiał? Może zaufała gwiazdom wszak
horoskop, który sobie zrobiła obiecywał miłość, taką na zawsze. Może była już
tak zdeterminowana, że chwytała się ostatniej nitki nadziei. A zdeterminowana była
naprawdę. Ciężko jej się żyło w samotności - pusty dom i cisza aż dzwoniąca w
uszach, samotne wieczory i noce. Sama była od piętnaście lat kiedy to z hukiem
zakończył się jej związek, mający być tym na całe życie. Małżeństwo trwało dwa
lata. Aż dwa lata awantur, kłamstw i wzajemnych pretensji. Rozstania i powroty.
Wielka namiętność z której nic nie wynikło. Nie musiała być sama, ale była.
Jakoś tak wyszło, że przez te lata nie miała szczęścia poznać nikogo
odpowiedniego. Zresztą gdzie miała poznać, u siebie w domu. Przecież żyła
prawie jak pustelnica - nigdzie prawie nie wychodziła i nawet pracowała w domu.
Co z tego, że podobała się mężczyznom, skoro ci nieliczni, których poznała nie
myśleli o niej poważnie. Nie chcieli wspólnego domu, nie myśleli o wspólnej
przyszłości. Oferowali co najwyżej spotkania i to raczej ukradkowe jakby na nic
lepszego nie zasługiwała. Jakby parę chwil miało ją uszczęśliwić i dać siłę na
samotne borykanie się z życiem.
W tym dniu Ewa wstała
wcześnie. Ogarnęła mieszkanie, rozpaliła w kominku, ponieważ wrzesień tego roku
był chłodny. Później wybrała się na zakupy, bo nie chciała, żeby zastał pustą
lodówkę. No a poza tym planowała przygotować pyszną kolację. Jeszcze później
narwała astrów, marcinków i gałęzi. Całej masy gałęzi otulonych liśćmi w ciepłych, rdzawych barwach. Chciała
przyozdobić dla niego dom, uwić gniazdko. Chciała stworzyć przyjemną atmosferę,
by poczuł się dobrze i swojsko. Później już tylko czekała. Kilka godzin
śledziła wskazówki zegarka. Czas biegł wolno, bardzo wolno. Próbowała się czymś
zająć, ale wszystko jej leciało z rąk. Próbowała czytać, ale nie potrafiła się
skoncentrować. W końcu tuż po dziewiętnastej usłyszała pukanie do drzwi. Po
chwili już spojrzała w uśmiechnięte oczy i utonęła w ramionach Marka. Poczuła
się bezpieczna i taka szczęśliwa. Wreszcie.
Pogoda kiepska - zimno i mokro, a truskawki czekają na wyplewienie i ostanie okna na umycie. No cóż...
Witaj!
OdpowiedzUsuńNiezwykle ciepła i podnosząca na duchu historia. Z pewnością niewiele kobiet zdecydowałoby się na taki krok, który podjęła Ewa. Kierowała ją samotność i pewnego rodzaju determinacja. Jednak, kiedy jest się pewnym, kiedy się wie i czuje, że to "ta", "właściwa" osoba, można, a nawet trzeba zaryzykować, bo przecież chodzi tu nie tylko o tak piękne uczucie jakim jest miłość..
Zapraszam również do nas. Można znaleźć tam coś dla siebie.
http://from-my-sleeve.blogspot.com/
Dużo weny życzę i pozdrawiam,
Rita.
Tak poznałam mojego Krzyśka. Jesteśmy razem 10 lat w tym kilka la po ślubie. Jest różnie, ale nie żałuję...
UsuńBardzo życiowe opowiadanie, fajnie napisane :) pozdrawiam ciepło ;)
OdpowiedzUsuńhttp://niekoniecznie-perfekcyjnej-dolcevita.blogspot.com/
Cieszę się, że się spodobało...
Usuń