Na początek o Mai. Maleńka jest ze mną od środy i już ze mną zostanie. Wszystko zaczęło się od telefonu koleżanki, że pod domem jej sąsiadki ktoś chyba wyrzucił małego kotka. Lało jak z cebra ale poszłyśmy łapać. Sąsiadka wziąć nie mogła, bo ma psa, który kotów nie znosi. Koleżanka też nie, bo niedawno przygarnęła porzuconego kocurka i ma kotkę agresorkę. Wypadło na mnie. Maluszka znalazłyśmy pod krzakiem. Był cały mokry, dygotał i strasznie płakał. Zabrałam malutką do domu, bo inaczej nie potrafię. To prawda mam niemało kotów, ale nie mogłam jej skazać na pewna śmierć. Jeszcze mnie stać na jednego kota, a mieszkanie jest duże. Maleńka okazała się cudowna- mruczy, liże po rękach i jest bardzo ufna. Od razu dogadała się z Pikusiem i kotami. Pierwszy dzień cały przespała u mnie pod swetrem. Teraz już się bawi. Jest raczej spokojna. Ma dobry apetyt, ale to nic dziwnego, bo jest chudziutka. Pewnie niedojadała. Ma też świerzbowca usznego, miała masę pcheł i pewnie robaki. Leki już dostała, by temu zaradzić. Chyba będzie łapać myszy, bo łapie muchy i ślady po myszach w spiżarce wąchała z wielkim zainteresowaniem...
Dziś na obiad miałam sos z pieczarek i kostki sojowej z brązowym ryżem. Lubię ten sos. Czasem go podaję do kaszy kuskus, pęczaku, czarnej kaszy lub ziemniaków. Robi się go szybko.
6 średnich pieczarek
pół cebuli
pół szklanki kostki sojowej
pół rosołku warzywnego
śmietana
mąka
ulubione zioła u mnie tym razem tymianek i estragon
pieprz
Pieczarki i cebulę rozdrobnić i poddusić chwilę na oleju, zalać wodą, dodać przyprawy i rosołek. Pogotować chwilę. Gdy prawie gotowe dołożyć kostkę i gotować pod przykryciem do miękkości. Zaprawić mąką i śmietaną. Można dodać kiełbasy albo boczku wędzonego. Czasem w mrozy tak robię...
Od kilku dni działam trochę w pracowni. Robię na razie ozdoby do siebie na stół wigilijny. Wigilia będzie oczywiście i tym razem w kuchni przy palącym się piecu. Tradycyjnie jak dawniej na wsiach bywało. Robię też bombki. Tym razem kupiłam plastikowe medaliony i serca. Po 15 będę robić też kartki. Działania artystyczne sprawiają mi dużo radości. Jednym słowem powróciłam do życia i mam nadzieję, że już tak zostanie na dłużej. Kusi mnie jeszcze zrobić ozdoby ze słomy np. łańcuchy, ale skąd tu wziąć nieprasowaną słomę? Podobają mi się też pająki...
Fajnie ze uratowalas te koteczke. Ona jest szczesliwa, a i Ty masz przytulanke.
OdpowiedzUsuńno nie mogę przejść obojętnie obok porzuconego kota :)
Usuń