Koniec tygodnia. Był dość intensywny, bo nie ominęło mnie sprzatanie, którego nie cierpię. Było trochę codziennie. Trochę też prac spadło na Krzyśka. Dziś sprzątania też nie uniknę, a jutro moze juz Krzysiek ubierze choinkę. Juz sie denerwuje, bo schodzi mu z tym dwie godziny. Zaproponowałam mu by nie wieszał wszystkich bombek, ale sie uparł, że powiesi. Jest ich bardzo duzo. Ta zabawki z mojego domu, z jego rodzinnego i jeszcze moje rękodzieło. Nie musi ich byc aż tak dużo.
Dziś oprócz sprzatania będzie praca. Krzysiek ma dniówke po poludniu to i ja wcześniej zaczne pracę. Będzie spokój w domu. Powinnam nadgonić, bo w środę juz chyba przyjedzie Sebastian i pracować będę mniej.
Zmieniłam nieco treningi tai chi. Wcześniej codziennie było 20 minut rozgrzewki i 10-30 minut części technicznej. Teraz rozgrzewke skrociłam do 10 minut, a część techniczą wydłużyłam do minimum 20 minut. Tak jest lepiej, bo mam więcej czasu na opanowanie ćwiczeń. W czwartek minie mi miesiąc ćwiczeń. Kończę trzecią lekcję, a więc nie jest źle i nie jestem tak tępa jak myslałam. Ciągle sie jednak jeszcze mylę gdy ćwiczę sama.
Mam już prezenty na święta. Dołącze do nich kartki. To kosmetyki, a mama dostała tez książkę i ikonę decoupage.
Najmilsza perspektywa, to zapewne przyjazd Sebastiana. Jestem pod nieustannym wrażeniem trwałości tej Waszej relacji. Oby wszystko ułożyło się najlepiej:)
OdpowiedzUsuńŚliczne karteczki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)