Majeczka czuje się lepiej po zastrzykach i je nawet chrupki. Teraz trzeba obserwować, bo choroba może wrócić. Prawdopodobnie tak będzie. Zastrzyki trzeba powtarzać co miesiąc. Koteczka jest drobniutka, ale była okrąglutka. Teraz schudła.
No i załamanie pogody. Mają być deszcze, a nawet śnieg. Temperatura się obniży. Ja mam jeszcze prace na dworze. Zostały dwie palety do cięcia i trochę grubych, suchych gałęzi. No i jest świerk do wycięcia i obrobienia. Jeden już wycięty i trzeba w ciągu niecałych dwóch tygodni przenieść gałęzie, bo Krzysiek z koszem na śmieci nie wyjedzie z posesji. Nie wiem kiedy mi wstawią okno.
W domu już prawie palimy codziennie. Oczywiście tylko w pokoju dziennym. W moim pokoju jest zimno i czuję to gdy ćwiczę jogę. Trudno wyleżeć w savasanie.
Jutro zaczynam działać w domu. Trzeba wreszcie zrobić porządek z książkami. Wszystkimi, czyli u mamy też. Trzeba posprzatać w 3 pomieszczeniach u babci i w jednym u mamy. Kilka dni z tym zejdzie. Później święta i trzeba będzie ogarnąć dom. Odpoczynek od stycznia.
Tak szczerze, to już teraz to już teraz mam więcej zajęć typu relaksowych. Znalazłam czas i na czytanie, a właściwie audiobooki i mam czas na malowanie. Tu ostatni obraz. Maluję kolejny.
Z dietą koniec od 1 grudnia. Mam nadwagę i nie wiem czy jeszcze kilo zrzucę. Niby powinnam, ale waga się waha. Nie mam już takiej motywacji jak miałam i zdarza mi się zjeść niekiedy więcej niż powinnam. Wczoraj np. zjadłam dwa jabłka zamiast jednego. Do tego wpadł kawałek ciasta drożdżowego domowego z jabłkami. Niby małokaloryczne, ale jednak było. Kiedyś było nawet wino.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam