Codzienność

Codzienność

wtorek, 25 października 2016

Jesienne krajobrazy i pokusy

W niedzielę byłam na spacerze i zrobiłam trochę zdjęć. Poszłam chyba za późno, bo już brzozy potraciły liście. Wszystko to przebiega w tym roku jakoś tak nierówno. Mój sumak jeszcze zielony, a u sąsiadki już bordowy. Podobnie winobluszcz. Jeszcze mnie jeden spacer czeka, bo nie zrobiłam ani jednego zdjęcia dębów. Zawsze zrywam gałązki do wazonu, ale nie wiem czy w tym roku już na to nie jest za późno. Tam gdzie byliśmy dęby nie rosną i nie wiem w jakim stanie są liście. Krzysiek mi zrobił zdjęcie w nowym swetrze i nawet mi się podoba. Chyba z powrotem zacznę nosić czarne ciuchy. Natomiast on na zdjęciu wyszedł fatalnie tym razem. Wszystko przez te jego ukochane wąsy. Wygląda moim zdaniem staro i ponuro. No ale jeśli mu to nie przeszkadza. Już dawno przestałam z nim walczyć. Chce wąsy to niech ma.









Ostatnio stwierdziłam, że w domu wyglądam fatalnie. Niby włosy ok, paznokcie i lekki makijaż, ale ciuchy w tragicznym stanie. Wszystko przez plamy od farb. Popaćkane są te moje ubrania, bo ja nie potrafię pracować ostrożnie. Przebierać do pracowni się nie mogę, bo wchodzę w ciągu dnia wielokrotnie. Niby mnie te ciuchy w takim stanie nie przeszkadzają, ale ostatnio nowy kurier patrzył na mnie dziwnie. Krzysiek też się złości. Tylko Sebastian mnie rozumie, bo sam cały dzień w roboczym ubraniu chodzi...

Kilka dni temu znalazłam w internecie fajną tunikę. Przydałaby mi się, bo ani tuniki ani sukienki cieplejszej nie mam. Może kupię jak nie zniknie ze sklepu zanim mi pieniądze na konto wpłyną...



Kuszą mnie jeszcze te swetry...






Dziś na obiad jest kapusta z pieczarkami i cebulą wymieszana z makaronem. To typowy zapychacz. Bardzo lubię tą potrawę, bo lubię się najeść do syta. Pewnie zjem solidna porcję i znowu jutro będę ze strachem stawała na wadze. Cały czas powolutku tyję. Niestety nie ma już wyczekiwanej i zdobytej z trudem ósemki z przodu. Na dodatek Krzysiek jedzie dziś na zakupy. Pewnie mi chipsy kupi, ptasie mleczko i krokiety. Trzymanie diety jesienią mnie po prostu przerasta.


Na koniec wiersz i zmykam do pracy...

Jesiennie

spoglądam w dal
 senne drzewa kapią
oranżem i złotem
winobluszcz przytulony
do brzozy
poczerwieniał ze szczęścia
a skulone z zimna trawy
szepczą o przemijaniu

jeszcze wczoraj
floksy pyszniły się w wazonie
dziś już marcinki
pieszczą oczy

poranki mgliste i ciche
zaskakują chłodem
już jesień

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam