Codzienność

Codzienność

poniedziałek, 10 października 2016

Nowy tydzień i plany

Nowy tydzień zaczął się na dobre od telefonu od Darka, brata Krzyśka. Darek zadzwonił, bo zorientował się, że założył nam do komina plastikową klapę do wyczystki zamiast metalowej. Teraz trzeba będzie to zmienić zanim zaczniemy palić w centralnym. Kiedy to nastąpi trudno przewidzieć. Pewnie pierwszy raz piec rozpalę w Wigilię, żeby potrawy ugotować na wieczerzę. Sprawdzić trzeba będzie wcześniej. Zwłaszcza pompę. Na razie palę w piecu kominkowym i jest ciepło. Przed zimą mamy jeszcze trochę pracy na dworze. Trzeba zamknąć i uszczelnić okienka do piwnic i na strych. Trzeba też od razu otworzyć drzwi do komórki na wypadek jakby jakiś bezdomny kot szukał schronienia. Muszę zerwać jagody jałowca, ściąć rozmaryn i oregano. Powinnam to zrobić wcześniej ale mi zupełnie z głowy wyleciało. Mama chce jeszcze skosić podwórko. Ciekawe kto to zrobi. Krzysiek się nie kwapi i ma tępą kosę, a sąsiad, który by ewentualnie mógł ciągle pije.
Przed zimą musimy też to i owo kupić. Choćby wiadro na węgiel i szuflę do odśnieżania. Ciekawe jak ją w autobusie przywieziemy. Musimy też wkrótce kupić węgiel oraz dla mnie kurtkę zimową, a dla Krzyśka buty.

Dziś Krzysiek ma wolne i jedzie po zakupy. Ja będę pisać i wróżyć. W międzyczasie będę działać w pracowni. Bombki plastikowe bardzo mi przypasowały. Fajnie się je zdobi. Natomiast konturówki, które ostatnio kupiłam chyba będę musiała wyrzucić, bo nie mam siły naciskać buteleczek tak by równe wzorki wychodziły. Albo ja jestem zbyt słaba, albo substancja jest zbyt gęsta. Ech...

Jutro już będzie dzień bardziej aktywny, bo w środę wyjeżdżam i muszę się przygotować. Wrócę w czwartek. Trochę się tego wyjazdu obawiam. Nie bardzo wiem jak się ubrać, żeby nie zmarznąć. Boję się też zostawić Maję. Wprawdzie ona już jest zaprzyjaźniona z prawie wszystkimi kotami i z Pikusiem i nawet z kotami już je, ale trzeba ją jeszcze dodatkowo dokarmiać mięsem, bo musi nabrać ciałka przed zimą. Nie wiem czy Krzysiek nie zapomni. Kuszą mnie warsztaty 2 dniowe ale Krzysiek się nie zgadza. Nie zgadza się też na dwa warsztaty w miesiącu, a na zajęcia np. z malarstwa sztalugowego w ośrodku kultury też nosem kręci.

Maja nie ma już pcheł. Dostała pierwszą dawkę preparatu na robaki, a wczoraj po raz pierwszy miała czyszczone uszka i zaaplikowałam jej maść na świerzbowca usznego. Wszystko zniosła dobrze. Wczoraj odkryła piec i wygrzewała się pod nim kilka godzin. Odwiedza też kuwetę. Ulżyło mi...Jest dobrze... 




4 komentarze:

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam