Codzienność

Codzienność

niedziela, 5 kwietnia 2020

niedziela i podsumowania

Dziś niedziela palowa. Niby nie jestem religijna, ale tradycji przestrzegam. O tym, ze mam zrobic palmę przypomniałam sobie wieczorem i zrywałam trawy z latarką. Skromna palma jest...:) W przyszłym roku jak nie zapomnę będzie lepsza...


Ostatni tydzień przedświąteczny. U nas praca typu ogarnięcie domu prawie skończona. To znaczy jest zrobione to co zaplanowałam. Co innego leży i mieszkanie niestety nie jest ekstra wysprzątane. Będzie jak będzie, bo nie mam cierpliwości do dokładnego sprzatania. 
W ogrodzie idzie dobrze. W tym tygodniu zostanie tylko praca na ulicy. Trochę sie boję, bo nie wiadomo co na ulicy lezy, a ja pracuję bez rękawiczek. Wczoraj wysadziłam prawie wszystkie kwiaty, które przyszły. Liczę, że zakwitna w tym roku. Będzie jeszcze jedna przesyłka, ale dopiero okolo 15 kwietnia.





Przez koronawirusa sporo spraw utknęło w martwym punkcie o chociażby remonty i prace koło domu, które miał wykonać Sebastian. Nie podoba mi się to. Nie wszystkie sprawy jednak utknęły. Dobrze mi idzie jeśli chodzi o dzialalność  artystyczna. Wzięłam udział do tej pory w trzech antologiach komercyjnych w tym w dwóch z opowiadaniami i w trzech niekomercyjnych. W najbliższym czasie wyślę wiersze do antologii o przemijaniu. Moze wezmę udział jeszcze w kilku. Moze będzie antologia z opowiadaniami o kotach. Myślę o antologii z serii Spieszmy się kochać bliskich. Jeśli wyjdzie w tym roku, to wyślę tanki.
Idzie mi też malowanie. Chciałam malować jeden obraz akrylami miesięcznie i wszystko idzie zgodnie z planem. Nie jest też źle jeśli chodzi o portrety. Miał byc jeden w tygodniu i jest tylko minimalne opóźnienie. Opóźnienie mam spore w akwarelkach, ale nadrabiam, bo maluję intensywnie.










Opóźnienia mam w czytaniu:(, nie ogladam tyle ile bym chciała filmów i nie uczę się tyle ile trzeba. Powinnam przerobić jeszcze kilka lekcji u Krissa Wieliczko. Kursy z grafiki przełożyłam na przyszłą zimę. Ezoteryczne też.


kwiecień 2020


jeszcze wczoraj
nie wiedziałam jak kruche jest życie
nie ceniłam go
nie dbałam
dziś drżę walczę z myślami
strach
chwyta w objęcia teraźniejszość
obleka kirem jutro
jak tysiące miliony marzę
o końcu koszmaru
wzywam Boga
boję się zasnąć
co przyniesie kolejny dzień
wybawienie czy cierpienie
a może apokalipsę

1 komentarz:

  1. Dużo mimo wszystko dzieje się u Ciebie. U mnie zastój wszędzie i kiepski nastrój. Bardzo podobają mi się Twoje akwarele. Pozdrawiam cieplutko 💖

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam