Obudziłam się późno. Za późno bo nie zdążyłam złapać moczu Józka, gdy był w kuwetce. Już drugi dzień zawaliłam sprawę . A trzeba wreszcie ten mocz zbadać. Siusia bardzo ładnie i może leki bierze już niepotrzebnie. Wprawdzie no-spy już od kilku dni mu nie daję, ale wciąż dostaje jeszcze antybiotyk co obojętne dla organizmu przecież nie jest. Następna próba łapania dopiero w poniedziałek i tym razem musi się udać. Zawiozę przy okazji jak pojadę z Śnieżkiem do kastracji. Mam nadzieję, że maluch jakoś da się włożyć do torby i nie wyskoczy po drodze. Do transportera już nawet nie będę próbowała go wkładać bo ostatnim razem wpadł w taką panikę i tak się rzucał, że puściły zamki i zwiał. Na szczęście akcja była w domu i uciekł tylko pod wersalkę. Aż nie chcę myśleć co by się stało gdyby zwiał na dworze. Było by po kocie bo z pewnością by się nie dał złapać. Teraz już zasnąć nie mogę od kilku dni i zamartwiam się choć się przed tym bronię.
Miało być dziś o aniołach ale nie będzie bo nie mam nastroju, Niestety zaraz po wstaniu z łóżka straciłam dobry humor gdy zorientowałam się, że domu sąsiadów, który widziałam przez okno od najmłodszych lat już nie ma. Tak po prostu został zburzony w parę godzin i zmienił się w smętną kupę gruzu. Dom, który pamiętam od zawsze, który kojarzył mi się z dzieciństwem. Dom, który zamieszkiwali bliscy mi kiedyś ludzie, zaprzyjaźnieni z moją rodziną od zawsze. Dom rozbudowywany i modernizowany z takim trudem przez panią Margusię /Małgorzatę/- kobietę bardzo pracowitą i mądrą choć prostą. Pamiętam ją siedzącą na ławce w cieniu domu, z bosymi stopami, zmęczoną po całym dniu pracy w polu i gospodarstwie. Pamiętam jej radość gdy z wielkim trudem udało się jej wykończyć łazienkę a później zamontować kaloryfery. A teraz tego domu już nie ma i zastąpiły go wybudowane obok dwa nowe ,,potworki" bez duszy, wielkie i zimne. No ale tak pewnie musi być w dzisiejszych czasach. Starsze pokolenie odchodzi i wraz z nimi znika z powierzchni ziemi wszystko to co było dla nich cenne, to co ukochali i o co całe życie dbali. I tak pewnie będzie kiedyś i z moim domem bo jest już stary i wciąż wymaga remontu. Pewnie jestem zbyt sentymentalna i nie rozumiem niektórych spraw ale nie byłabym w stanie zniszczyć dorobku moich przodków ani go porzucić. Może to złe, nienowoczesne podejście ale taka pozostanę i nadal będę pielęgnować to co zbudowali moi prapradziadowie. Nadal pozostanę w tym starym domu, pamiętającym lepsze czasy. Nadal będę o niego dbać na tyle na ile zdołam i nie ulegnę modzie ucieczki do łatwiejszego życia czytaj do bloków np.I nadal będę spoglądać w babci okno z wrażeniem, że babcia patrzy na mnie zza firanki, a na podwórku będę szukać wzrokiem dziadka śledzącego wzrokiem wzlatujące gołębie...
Pogoda u mnie taka sobie, raczej ciepło i nawet słońce wygląda. Zima odeszła i pozostały po niej tylko marne resztki śniegu pod świerkiem od północnej strony domu. Nadchodzi wiosna. Widać po malutku pierwsze jej oznaki - pęczniejące pączki na gałązkach forsycji, wyglądające nieśmiało z ziemi liliowce i kwitnące przebiśniegi pod oknem domku mojej mamy . To, że już marzec można też poznać po kocich romansach...
Jak jednocześnie nostalgicznie i pięknie opisałaś przemijanie. Prosto, bez zbędnych ozdobników.
OdpowiedzUsuńPowiem Ci ,że jak byłam w Angli,
OdpowiedzUsuńto zaskoczyło mnie to ,że oni mają prawie wszytskie stare budynki.
Tam się szanuje wszystko co stare
i nie burzy tak bezmyślnie jak u nas.
Dotykałam murów , które miały po 1000 lat.
Pub , bar na wsi ...
Dlaczego u nas wszystko musi być nowe ??
Nie rozumiem...
Rozumiem Cię. Też tak myślę.
OdpowiedzUsuńA kotka dobrze zamknij, bo nie ma z tym żartów. Nie wiem, czy torba wytrzyma...
Przemijanie ...u nas faktycznie wszystko musi być nowe..A domy?Posiadanie nowego jest wygodne i to chyba jest przyczyna choć może się mylę. Kilka lat temu sąsiedzi rozebrali stary domek jeszcze drewniany z maleńkimi okienkami.Był urokliwi i w dobrym stanie choć nikt w nim nie mieszkał ale im szpecił podwórko. Teraz w tym miejscu stoi blaszany garaż pewnie szpeci mniej....
OdpowiedzUsuń