Codzienność

Codzienność

piątek, 10 października 2014

To i owo o ogrodzie, opowiadanie, obraz i rozważania...

Pogoda piękna. Jest ciepło i słonecznie. Zbieram resztę dobra z ogródka. Mam zamiar zebrać do połowy przyszłego tygodnia. Zostały kalarepki. Będzie  jutro zupa, a w niedzielę kotleciki. Jest jeszcze resztka fasolki szparagowej tej sadzonej wokół podpór. Jest marchewka wielkości kciuka, bo tylko taka mi wyrosła i są buraki z których mam zamiar zrobić botwinkę. Jest też szczaw na zupę. W przyszłym tygodniu ogródek ogarnę. Pozostanie skopanie, nawiezienie, posadzenie czosnku i drzewek owocowych i może przychodzić zima. Ponoć ma być ostra w tym roku. Oby nie...

Od jakiegoś czasu żyłam w biegu, czego nie lubię. Tak więc czas na odpoczynek. Dziś już zwolniłam, a właściwie prawie nic nie robiłam. Po południu spałam ponad dwie godziny, a później oglądałam w komputerze pierwsze odcinki Chłopaków do wzięcia. Lubię ten serial, ale od początku nie oglądałam więc teraz nadrabiam. Później malowałam tym razem widoczek z wodą. Cieszą mnie kolory, bo już ich mieszanie całkiem nieźle mi wychodzi. W przeciągu dwóch tygodni powinny do mnie dotrzeć farby olejne. Zacznie się poważne malowanie. Ciekawe co zdziałam, bo nawet nie czytałam na ten temat jeszcze...Książki też na ten temat nie mam...


Ostatnie opowiadanie znowu z miłością w tle...

Dwie godziny z życia Renaty.


Za dwie godziny przyjdzie Paweł. Pomyślała Renata, zamykając drzwi za ostatnią klientką. Tego dnia w jej sklepiku z rękodziełem, jak nigdy, drzwi się prawie nie zamykały. Była wykończona, zaczynała boleć ją głowa i od rana nic nie jadła. Nie zdążyła.
Z Pawłem spotykała się od czterech miesięcy i coraz bardziej się angażowała. Poznali się na targach rękodzieła, gdzie sprzedawała własnoręcznie wykonaną biżuterię. Szukał gustownego drobiazgu dla siostry. Kupił drewniane kolczyki malowane w pawie pióra i wziął wizytówkę. W sklepie zjawił się po kilku dniach. Wybrał komplet świeczników z motywem afrykańskim ozdobionych w technice decoupage. Rozmawiali przez chwilę. Nawet trochę dłużej niż chwilę, bo nawałnica nie pozwoliła mu opuścić sklepu. Opowiedział jej o mamie malującej obrazy i o siostrze - uczennicy liceum plastycznego. Od tego dnia zaczął czasem wpadać, aż Renata zdała sobie sprawę, że jest z tych wizyt zadowolona, że ich wyczekuje. Po miesiącu przedstawił się i zaprosił ją na kawę do pobliskiej kawiarenki. Nie odmówiła. Spędzili razem dwie cudowne godziny, a później jeszcze dwie u niej w mieszkaniu. Rozmawiali, śmiali się, aż zrobiło się późno i trzeba było powiedzieć sobie do widzenia. Umówili się na następny dzień i od tego czasu spotykali regularnie, kilka razy w tygodniu. Paweł czekał aż Renata zamknie sklepik i szli do niej. Ona z radością przygotowywała coś do jedzenia, a później rozmawiali do późnego wieczora, kochali się i cieszyli sobą. Poznawali się coraz lepiej. Z czasem rozstania stały się coraz cięższe do zniesienia, a samotne noce nie przynosiły odprężenia.
,,Dziś Paweł ma przyjść później niż zwykle. Zapowiedział też, że mam dla mnie niespodziankę". myślała Renata szczotkując gęste włosy w kolorze miodu.
Przed szóstą wpadła na chwilę, jej przyjaciółka Wanda. Przyniosła bukiet świeżych kwiatów ze swojego ogrodu i indyjski kadzidełka o zapachu wanilii.

- No i kiedy w końcu go poznam? - rzuciła od drzwi.
- Nie wiem. Na razie nigdzie nie wychodzimy i wystarczy nam własne towarzystwo - odpowiedziała Renata.
- Nigdzie? Coś ty. Może jest żonaty i nie chce się z tobą pokazywać - dorzuciła Wanda.
- Nie chyba nie. Wypluj te słowa. Z resztą przesiaduje u mnie całe popołudnia i wieczory, co by na to żona powiedziała - przeraziła się Renata.
- Jak bym była na twoim miejscu to bym go spytała wprost czy ma żonę. W końcu masz prawo to wiedzieć. Możesz przecież wiązać z nim jakieś plany skoro tak wam dobrze razem. Powinien to zrozumieć - dodała Wanda wychodząc.
- No nie wiem. Nie chcę go naciskać, ale z drugiej strony nie chcę się spotykać z żonatym facetem. Nie chcę być ta drugą. Nie chcę też budować swojego szczęścia na nieszczęściu innej kobiety - mruknęła Renata. Jeszcze to przemyślę.
- Tylko nie myśl zbyt długo skarbie i nie daj się oszukać. Czasem jesteś naiwna jak dziecko, a faceci potrafią być wredni - naciskała Wanda.
- Oj wiem, wiem - skończyła dyskusję Renata zamykając drzwi.

Paweł przyszedł tuż po dziewiętnastej z bukietem róż i zagadkowym uśmiechem. Na powitanie dłużej przytrzymał jej dłoń i wtulił twarz w jej włosy.

- Muszę ci coś powiedzieć - zaczął. Tylko wysłuchaj mnie proszę, do końca i nie denerwuj się - szepnął.

Zaczął mówić, a Renata słuchała bez słowa, jak zahipnotyzowana to blednąc to czerwieniąc się na przemian.

- No więc tak. Jestem żonaty - powiedział Paweł. Jeszcze. Z Ewą poznaliśmy się w liceum. Na ślub zdecydowaliśmy się po kilku latach bycia razem. To była bardziej przyjaźń niż miłość. Szybko zorientowaliśmy się, że popełniliśmy błąd. Zaczęły się awantury i ciche dni. Z przyjaźni nic nie pozostało. Potem przyszła obojętność. Po kilku latach oddaliliśmy się na tyle, że każde z nas zaczęło żyć swoim życiem. Ewa rzuciła się na głęboką wodę i zaczęła romansować z kolegą, a ja poświęciłem się pracy. Na szczęście dzieci nie mamy. O rozwodzie rozmawialiśmy nie raz, ale jakoś tak nam schodziło i żadne z nas o niego nie występowało. Do wczoraj. Efekt jest taki, że dziś złożyłem pozew o rozwód. Poczekasz na mnie jeszcze trochę? - spytał, przyciągając ją do siebie.

- Chyba tak. O ile dziś nie każesz mi spać samej i obiecasz mi, że nigdy więcej nie będziesz miał przede mną tajemnic – wymruczała Renata już spokojna, tuląc twarz do jego ramienia.
- Nie będziesz spała sama. Obiecuję. Od dziś się mnie już tak łatwo nie pozbędziesz – odpowiedział Paweł z ciepłym uśmiechem.



Ostatnio zdałam sobie sprawę, że za dużo siedzę w internecie.To juz chyba jest nałóg. Piszę, czytam, przesiaduję na portalach, a czasu na rozmowę z koleżankami i mamą nie mam. Odsunęłam się od ludzi i nie szukam ich towarzystwa, a nawet się od nich izoluję. Inna sprawa, że specjalnie towarzyska to ja nigdy nie byłam - wolałam czytać książki, oglądać filmy, albo układać krzyżówki niż przesiadywać z ludźmi i gadać o niczym. Lubię towarzystwo ludzi, ale tylko tych z którymi mam wspólne zainteresowania i z którymi mogę rozmawiać na interesujące mnie tematy. Niestety takich osób wokół mnie w świecie realnym nie ma. Nie mam o czym rozmawiać ani z mamą ani z Krzyśkiem i dlatego szukam towarzystwa w sieci... 

8 komentarzy:

  1. To sporo jeszcze masz warzyw w ogródku.U mnie w tym roku bardzo kiepsko marchew też mała pomidorów wogóle nia miałam (wszystkie krzaki chorowały) i ogórki też.W życiu tak bywa ze nie zawsze mamy w pobliżu osoby z którymi mozna porozmawiać więc chyba dobrze ze masz znajomych w sieci.Czasami tęskno mi do ludzi ale zawsze mogę sobie pogadać z moim ptactwem czy zwierzakami i świetnie się rozumiemy.Pozdrawiam serdecznie i miłego dnia zyczę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdy ma różny charakter...:-))))
    Jedni lubią , inni nie.
    Nie uzależniłaś, tylko taki akurat czas na siedzenie w sieci.
    Przyjdzie czas ,że nie będziesz chcialą :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może tak będzie, ale ostatnio siedzę częściej...

      Usuń
  3. I to jest przykre. Nie mieć wspólnych zainteresowań z tymi, których kochamy (?). Na szczęście jest internet:). I za to Bogu niech będą dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne te Twoje opowiadania, Agato :)
    Dzięki Internetowi można znaleźć osoby, które mają podobne zainteresowania, jak my. Też mi brakuje takich osób w realu, dobrze, że mąż ma podobne zapatrywania na świat, jak ja.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uroczy ten widoczek a kolory naprawdę ładne i realistyczne :) pozdrawiam
    http://niekoniecznie-perfekcyjnej-dolcevita.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam