Codzienność

Codzienność

piątek, 4 sierpnia 2017

Piątek

Minął Lammas i tym samym pół lata przeszło. Teraz już bliżej niż dalej. Koniec upałów niedługo. Wytrzymam jakoś. Na razie oddychać nie ma czym. U mnie od kilku dni po ponad trzydzieści stopni jest. Nawet spać przez to nie bardzo mogę. Tęsknię za chłodnymi, mglistymi porankami jesiennymi. Tęsknię za ciepłą, złotą jesienią i babim latem. Wprawdzie lato też ma sporo uroku, bo i zapachy i smaki i kolory. Jest też masa ziela i mogę sobie bez trudu rytuały robić, bo jest z czego. Lato czar ma ale ten czar się kończy wraz ze wzrostem temperatury powyżej 30 stopni.

Gość przyjechał i maluje ogrodzenie. Oby szybciej to zrobił, bo zapowiadane są deszcze. Musi do tego czasu skończyć. Koło mojego domu jest masa pracy, bo Krzysiek nic przez kilka lat nie robił i pieniędzy na robotę dawać też nie chciał. Teraz się wszystko nawarstwiło. Gość będzie robił ale nie po całych dniach przecież, bo przyjechał do mnie również odpocząć. Jutro może na dach wejdzie, żeby sprawdzić, bo w jednym miejscu się wiosną przeciekało. Może też od razu kominy wyczyści. W przyszłym tygodniu chcę posprzątać w sieni i w ganku. Będzie trochę rzeczy do wyniesienia na strych i trochę do wyrzucenia. Zamówię też węgiel. Martwią mnie dachy nad komórkami. Trochę przeciekają, bo papą termozgrzewalną nie były pokryte. Kiedy mi się to uda zrobić nie wiem. To spore koszty by były. Trzeba by też zamontować nowe rynny i znowu koszty... Stary dom to studnia bez dna...Ech...

Ostatnio mam problem z zakupem warzyw. Moi dostawcy nie jechali już dwa tygodnie. Nie wiem czemu. Może to po prostu żniwa, a oni są rolnikami. Może jest inna przyczyna. Okaże się dzisiaj. Jeśli nie będą już jeździć to fatalnie, bo nie będzie gdzie warzyw kupować. Będzie również problem z zakupem pszenicy dla gołębi i dzikiego ptactwa. Idzie jej nie tak mało, bo około 5 kg na dwa tygodnie. Ptactwo przecież jeść musi. Ostatnio była w stołówce sójka z młodymi. Nawet nie przypuszczałam, że chwyci się ziarna, a tu jednak. Kiedyś były sroki. I sójki i sroki wywołały panikę wśród wróbelków, które codziennie do karmienia zlatują całymi stadami. Gniazda mają u nas w ogrodzie i na podwórku. Mama karmi ptactwo cały rok na okrągło. Najgorzej jest zimą, bo trzeba śnieg usuwać. Mama wystawia też wodę. W upały przylatuje do poidła sporo ptaków. Niektóre się kąpią. Kilka dni temu był się napić jeż. Korzystają też psy i koty.


2 komentarze:

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam