Codzienność

Codzienność

czwartek, 23 sierpnia 2018

czwartek

Wczoraj została sprawdzona piecokuchnia i działa jak trzeba. Nie chciało się palić, bo popiół zawalił ruszta. Dlatego nie było ciągu. Wczoraj Krzysiek dołożył pół wiaderka węgla i temperatura skoczyła do 80 stopni. Trzeba było wygasić piec. Ulżyło mi, bo już mi mrozy nie tak straszne. Znajomy przyjdzie do drewutni w sobotę. Zrobi jedną, a drugą później. Może pod koniec września. Wtedy tez podejmę decyzję co ze ścianą w pokoju dziennym. Krzysiek się nie chce zgodzić, bo teraz łuk i aneks biblioteczny dodają charakteru. Dla mnie jest ważniejszy jednak komfort niż uroda. Ściana to ciepło i ładniejszy zapach, bo kuwety kocie znikną z pokoju dziennego. Byłaby wtedy szansa na przyjmowanie na wróżby w domu.

Dziś na warsztatach malowałam w skupieniu i obraz prawie gotowy. Na wtorek zostały kosmetyczne poprawki. Wtedy go skończę i może przygotuję podobrazie pod następny. Kolejna ma być kapliczka na polach albo las jesienią. Jeszcze się zastanowię. Powinnam namalować dla mamy Giewont, bo marzy o nim ale nie trafiłam do tej pory na interesujący wzór w internecie. W domu maluję trawy. Obraz niby jest prosty i w jednej tonacji, ale jest sporo szczegółów i niuansów. Nie wiem czy jutro skończę...


Odchudzanie mi idzie. Pierwszy próg przekroczyłam. Lżej mi i jestem sprawniejsza ale nadal gruba.

2 komentarze:

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam