Codzienność

Codzienność

piątek, 14 sierpnia 2020

piątek


Już prawie połowa sierpnia. Jutro Matki Boskiej Zielnej. Święto dla mnie ważne choć juz go teraz tak nie celebruję jak kiedyś. Jeszcze kilka lat temu co roku miałyśmy z mamą świecone zioła. Teraz święcić nie ma kto, bo mamie nie chce się chodzić z bukiecikami do sasiadki... To był cały ceremoniał. Wyprawa po zioła, przygotowanie bukiecików i po poświęceniu, zawieszanie nad drzwimi wejściowymi lub za obrazem w sypialni. To stary zwyczaj, znany mi jeszcze z domu. Zawsze kwiaty i zioła święciła moja ciocia. Później ten zwyczaj przejęła mama i celebrowała od czasów domu na wsi w Kamesznicy. W tym roku bukieciki będą poświęcone w domu, bo wodę święconą mam.
Od niedzieli zaczyna sie dla mnie schyłek lata. To czas zbierania nawłoci i chmielu. To czas na robienie przetworów i odlotu bocianów. Jeszcze dwa tygodnie i zacznę porządki w ogrodzie. Ponoć wrzesień ma być chłodniejszy.

Dziś Sebastian ma jechać na zakupy do obi. Jutro moze mi zrobi i powiesi półkę na ikony. Jest jeszcze naprawienie futryny od drzwi do sypialni i zamocowanie kratki na różę pnącą. Gdy to wszystko zrobi pojedzie do domu. Przyjedzie znowu na początku października o ile coś nie wyskoczy. Będzie malowanie pokoju dziennego, malowanie podłogi w kociej ubikcji, wycinanie śliwek i zrobienie półki do łazienki.  Będzie też cięcie reszty drewna po rozebraniu komórki. Teraz sie nie dało, bo Sebastian musi z soba wziąć do ostrzenia łańcuch od piły.
Niestety perz w sadzie jaki był taki jest. Moze tylko placki łyse są, ale i perzu dużo. W przyszłym roku będzie kolejne pryskanie, ale wcześnie wiosną, żeby zdążyć przed upałami.

Jutro albo w niedzielę chcemy zrobić grilla. Z przyjemnością posiedzę na dworze, posłucham ptaków.




Sierpień

tak cicho       
tylko świerszcze muzykują z wiatrem
sad oddycha upałem
i otula  soczystym aromatem
jabłoni trzeszczących pod ciężarem dobra
jeszcze jeden krok
 i zrudziała trawa miękko
tuli się do stóp myśli błądzą
odpoczywam
dopieszczona dojrzałym latem i chwilą


sierpniowa łąka

jak gorąco
powietrze drga i faluje
łąka pachnie słońcem i  ziołami
błądzę wśród pląsających traw
tu padam w ramiona
zarumienionych maków
tam spotykam rozesłany białym kobiercem krwawnik
widzę dziurawiec kapiący złotem i kwiaty oregano
żegluję w stronę ścieżki
zabierając z sobą bukiet wonności i czaru

sierpniowa burza

jak duszno
powietrze lepkie i parne znieruchomiało
ogród zamarł ptaki pielęgnują ciszę
po chwili
niebo pokryte szarym całunem lśni złotem
i już grube krople
dudnią w liście host śnieżne kwiaty malw
strząsają zapach z płatków róż
przemykam chyłkiem do domu
niosąc z sobą czar i orzeźwienie



2 komentarze:

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam