Codzienność

Codzienność

środa, 31 stycznia 2018

Trochę tego i owego i znowu kotach

Wczoraj usiłowałam przeszyć sobie poszewkę i maszyna do szycia się zepsuła. Wysiadło ustrojstwo do nawijania nici i teraz trzeba to robić prawie ręcznie, bo coś się tam kręci ale nie do końca. Wściekłam się jak diabli, bo maszyna wprawdzie ma kilka lat, ale była bardzo mało używana. Uszyłam na niej tylko lambrekin, 6 poszewek na jaśki i trzy woreczki na grzyby suszone. Maszyna jest bez bajerów ale to Zelmer i myślałam, że trochę pochodzi. Starą miałam z 25 lat. Teraz sobie w brodę pluję, ze ją wyrzuciłam. Mogłam naprawić, a nie nowoczesne buble kupować. Coraz mniej mi się współczesne produkty podobają. Kiedyś synonimem dobrej jakości była trwałość i niezawodność. Teraz to zbędne nieraz bajery, a sprzęt z niby dobrej marki jest tak samo awaryjny jak chiński tylko drożej kosztuje. Kiedy maszynę naprawię nie wiem, bo jest z tym problem. Do punktu napraw muszę dowieźć taksówką. Nie wiem też czy naprawa się opłaci. Szycie czeka i poczeka, a ja się wściekam:(

Wreszcie dojrzałam do oczyszczenia wątroby i woreczka żółciowego z kamieni metodą Moritza. Zabieg jest mi potrzebny, bo mnie w boku pobolewa, a diety nie przełknę. Jest tez przecież ten problem, że warzywa typu fasoli jeść musze skoro nie jem mięsa. Metoda jest skuteczna i sporo kamieni wychodzi w tym te twarde z woreczka. Oczyszczać trzeba kilka lub nawet 12 razy. Wtedy wszystko się wyczyści. Można czyścic raz na miesiąc np. w okolicach nowiu. Trochę długo to trwa ale warto, bo samopoczucie później jest o wiele lepsze i wiele dolegliwości przechodzi. Niektórzy nawet po cyklu oczyszczania ładnie chudną. Tak sobie myślę, ze może zrobię tylko wcześniej na usg się wybiorę.

Ostatnio Rozi nauczyła się otwierać bieliźniarkę i pracowicie przez kilka nocy z rzędu wszystko z półek wyrzucała.:( Rano trzeba było wszystko układać, a to, że wszystko pogniecione i w sierści to już szczegół. Wpadłam więc na pomysł, żeby drzwi zawiązać sznurkiem. Zdało egzamin, bo nie wyrzuca. Zawiązałam jednak zbyt luźno i wczoraj udało jej się do bieliźniarki górą wleźć. Nie zauważyłam oczywiście i szukałam jej przez dwie godziny, bo myślałam, że uciekła na dwór. Szukałam w domu i koło domu. Płakać mi się chciało. Wahadełko było w robocie. Gdy wróciłam się zagrzać raczyła z kryjówki wyjść jak gdyby nigdy nic. Ulga mieszała się z wściekłością:)




9 komentarzy:

  1. Koty tak potrafią, człowiek szuka on spokojnie z ukrycia patrzy :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do maszyny, to może spokojnie rozkręć, przejrzyj, przeczyść pędzelkiem, może jakaś niteczka się wkręciła. Czasem to wystarczy i nie trzeba wozić do mechanika.

    OdpowiedzUsuń
  3. Skryto - cicho to ulubiona metoda źwierzątków jak wiedzą że nie pochwalamy ich działalności. Normalka, niestety nie do zwalczenia ( znaczy moje koty są krnąbrne ). :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę szyję i z doświadczenia wiem ze maszyny do szycia starszego typu są super a te nowe to tylko ładnie wyglądają.Mam jedną maszynę po mojej Prababci która ma obecnie ponad 100 lat mogę uszyć nią każdy materiał,nawet skórę- tylko nie obrzuca boków.Kiedyś sprzęt służył pokoleniom,a teraz służy dopóki się gwarancja nie skończy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Szyje super. Co jakiś czas odkurzam pędzelkiem ,smaruję specjalnym olejem do maszyn.Drugą mam też singerkę ma ok. 35 lat i pracuje bez zarzutu .Moja śp.Babcia zawsze mi powtarzała -Jak dbasz tak masz.Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam