Pogoda w kratkę. Było kilkudniowe ochłodzenie, a wczoraj znowu świeciło słońce. Posprzataliśmy więc ostatnie doniczki i fajrant. W domu palę co drugi dzień. Gdy nie palę włączam grzejnik. Krzysiek zawału dostanie gdy rachunek zobaczy, ale jak palić nie chce to jego decyzja.
Wróciłam do ćwiczeń jogi. Ćwiczę minimum trzy razy w tygodniu po 15 minut. Wybralam ćwiczenia yin jogi i inne (hatha joga), ale tylko w pozycji siedzacej lub leżącej, czyli na leniucha. Zależy mi na elastyczności, bo denerwuje mnie moja sztywność i starcza niedołężność, która mnie zaczynała dopadać. Mam dopiero 55 lat i przyszło to stanowczo za wcześnie, ale co się dziwić. Ruchu przecież nie mam. Na razie wykonuję tylko proste asany. Dążę do łuku, pyska krowy i kwiatu lotosu. Ciekawa jestem czy po miesiącu ćwiczeń te asany zrobię. Do łuku już mi blisko. W zasadzie robię, ale wytrzymuję zbyt krótko. Pyska krowy się boję, bo nie chcę nadwyrężyć stawu gdy próbuję schwycić dłonie za plecami.
Jutro święto. Ważne dla mnie od zawsze. Teraz mam 11 grobów w tym 9 na których bywam w zasadzie tylko ja. Pamiętam groby bliskich, gdy było więcej osób, które o nie dbały, gdy były samochody do wozenia wiązanek. Wtedy na grobach były wiązanki i chryzantemy w doniczkach no i więcej zniczy. Teraz zostałam tylko ja i moja mama, ale ona na cmentarzu nie bywa. Robi wiązanki i coraz bardziej ogołaca iglaki na podwórzu. Ja jestem temu przeciwna. Wolałabym kupić np. wianuszki, ale ona sie uparła. Teraz groby sa bardzo skromne. Tylko wiazanka i znicz. Na cmentarz jedzie ze mna Krzysiek, a zawozi nas sasiad. Będziemy krótko, bo nie chcę by czekał. Nie będziemy na mszy i nie damy na wypominki. Dałam za to do klasztorów prośby o modlitwę.
.
jesienna nostalgia
poranek otulony mgłą
wilgoć wdziera się przez okno
sennie tak jakoś markotnie
mokry pies
tuli się do moich stóp
szuka ciepła przy kominku
znękana dusza już nie śpiewa nie tęskni za słoncem
zbieram myśli
ciężko mi to przychodzi
rozbiegają się po katach
jak spłoszone myszy
chowają w zakamarkach umysłu
nie chcą wypłynąć na powierzchnię
po co
i tak utoną w posępnym oceanie smutku
nostalgia objęła w posiadanie serce
a ono łka
bezradne i ciche
Wiązanki, znicze, kwiaty - to wszystko kosztuje i jeśli tylko Ty z mamą dbacie o te groby, to wiadomo....
OdpowiedzUsuńU mnie kondycja też słaba, bo nic nie robię, jestem niewiele młodsza od Ciebie, wczoraj pojechałam rowerem na cmentarz i bardzo mnie to zmęczyło. I zmartwiło.
Powodzenia w jodze zatem, ja też muszę się w końcu ruszyć.
idzie mi z jogą...
UsuńMoże warto pozbierać prochy zmarłych do jednego grobu. Dużo osób tak robi. Wprawdzie to spory wydatek, ale chyba warto.
OdpowiedzUsuńKoga fajna sprawa. Też ćwiczę, ale cudów od siebie nie wymagam. Uda się to fajnie, a jak nie to też przeżyję :) no, ale ja jestem starsza od Ciebie i już wiem, że niczego nie muszę :)
Pozdrawiam cieplutko w te jesienne chłody.
myślałam o zebraniu prochow do jednego grobu, ale to koszty...
UsuńBardzo dobrze że Twoja mama robi wiązanki z iglaków na groby. W dzisiejszych czasach kiedy tyle mówi się o ekologii, ograniczaniu plastiku, życiu zero lub less waste. Brawo dla mamy. Jakie to nieekologiczne święto. Tony sztucznych kwiatów, wiązanek, zniczy... kontenery toną.. Ja w tym roku kupiłam tylko wkłady do zniczy i to takie które długo się palą, żywe chryzantemy i wrzosy, sztuczne kwiaty z bukietu z tamtego roku po prostu porządnie wymyłam, żeby nie generować znowu plastiku. W następnym roku planuję jak Twoja mama sama zrobić jakieś żywe wiązanki albo stroiki
OdpowiedzUsuńno ale drzewk szkoda...
Usuń