Codzienność

Codzienność

piątek, 17 maja 2013

Nocne granie i bezsenność, trochę ziół, strachu i magiczne rytuały...


Już myślałam, że coś ze mną nie w porządku i gdyby nie wyjazd Krzyśka nie wpadłabym na to czemu od pewnego czasu mam problemy ze snem objawiające się trudnością z zaśnięciem i budzeniem się w nocy niekiedy kilka razy. Okazuje się , że to wszystko ,,wina'' mojego kochanego pana, który gra mi za uchem jakby głośniej niż kiedyś i otwartego okna wychodzącego na ulicę. Gdy go nie było spałam oczywiście z zamkniętym oknem i przespałam całą noc a usnęłam w 5 minut a przecież nie byłam ani bardziej niż zwykle zmęczona ani spokojna wręcz przeciwnie i na dodatek wypiłam w ciągu dnia  aż 4 kawy czego na codzień nie robię. A więc to okno i Krzysiek są sprawcami mojej bezsenności. Nie może być inaczej. Krzysiek oczywiście winny się nie czuje i żadnych środków na chrapanie typu areozole, maseczki, klamerki do nosa stosować nie będzie a o operacji nawet słuchać nie chce. Żadne argumenty do niego nie trafiają ani te, że chrapanie może być niebezpieczne dla niego ani te, że mi spać spokojnie nie daje. Do lekarza nie pójdzie i kropka. Nie wiem co robić. Wyrzucić go z sypialni nie chcę. Sama też do innego pokoju przenieść się nie mam zamiaru bo gdy tylko poruszyłam ten temat Krzysiek się przeraził jakbym mu co najmniej o rozwodzie wspomniała. Dla mnie spanie w osobnych sypialniach to norma bo moi rodzice spali osobno i dziadkowie też. A on ma inne wzory bo wychował się w ciasnocie i jego rodzice choćby z konieczności musieli spać razem. I teraz zupełnie mnie nie rozumie. Z kolei Reiki jest doskonałe na bezsenność bo pomaga i na skołatane nerwy i na natłok myśli i na podniecenie psychiczne i na stres ale niestety hałasu  nie wytłumi a w moim przypadku to właśnie hałas przeszkadza mi w śnie. Zatyczki do uszu w których latem przy otwartym oknie medytuję też się raczej nie sprawdzą bo są wykonane z twardego tworzywa i mogłyby mi podrażnić uszy gdybym je przez tyle godzin używała. Pozostają chyba tylko zioła. Są różne preparaty z kozłkiem, melisą czy chmielem i w tabletkach i w płynie i klasyczne mieszanki do parzenia. Mogę też zrobić nalewki. Tylko czy mnie to nie przytłumi, nie zamuli, nie otumani...Muszę spróbować innej rady  nie ma no chyba, że się z czasem do tych nocnych koncertów po prostu przyzwyczaję...

Wczoraj przeżyłam naprawdę ciężkie chwile bo myślałam, że Rozi wydostała się jakoś na dwór i zaginęła. Była rano o 10 u mnie na kolanach a później przepadła. Przeszukałam wszystkie kąty w całym mieszkaniu łącznie z szafkami i wersalkami. Wołałam aż prawie ochrypłam i nic. Wyszłam na dwór chodziłam wokół domu i dalej wołałam. Przeszukałam okoliczne krzaki i zarośla. I nic. A na dodatek przed domem był straszny hałas bo sąsiad remontuje dom i akurat wczoraj przed południem  przyjechała okropnie głośna betoniarka co kota nawykłego do spokoju i ciszy domu mogło przerazić na śmierć i zmusić do panicznej ucieczki w nieznane. Około 15 poddałam się i poprosiłam mamę, żeby przyszła do mnie z wahadełkiem i zaczęła jej szukać bo sama nie byłam do tego zdolna  no i mama ma w poszukiwaniu zaginionych większą wprawę. Znalazła już kilka osób i kilka zwierząt. Mama zobaczyła zdjęcie, skupiła się i od razu stwierdziła, że kotka jest w domu i mam być spokojna. No i była bo pojawiła się nagle tuż po 16. Gdzie była tyle czasu nie wiem i pewnie już się nie dowiem. Najważniejsze, że jest ...ale mnie przez te kilka godzin pewnie sporo siwych włosów przybyło...





Jestem ledwie żywa a szczególnie mój kręgosłup bo zawzięłam się i sama po południu narwałam grubo ponad 300 główek  mleczy na miód. Mleczy powinno być 300 ale, że niektóre były małe to zebrałam po dwie. Po wykonaniu zadania ociekałam potem i wracałam do domu zgięta wpół ale mlecze są i już czekają rozłożone na gazecie na przerobienie. Poczekają jeszcze trochę bo trzeba dać czas różnym żyjątkom na ewakuację...A wieczorem się zabiorę za przygotowywanie. Relacja, przepis, włąściwości i zdjęcia będą jutro jak wszystko będzie już gotowe.


Zbiory ziół są od jakiegoś czasu u mnie obarczone dość sporym ryzykiem bo pojawiły się w okolicach żmije i już w zeszłym roku był nawet wypadek śmiertelny z tym związany. Sąsiada znaleziono martwego w lesie i jako przyczynę podobno podano jad żmiji. Z tego co mówili ludzie  sąsiad był pod wpływem alkoholu i zasnął w czasie grzybobrania. Trochę się boję i nie jestem tu wyjątkiem. Tym bardziej, że żmij jest sporo i to nie tylko w lesie bo i  na polach i nawet w ogrodach. U mnie w zeszłym roku na podwórku jedna wygrzewała się w słońcu pod winogronem a w tym roku koleżanka znalazła też jedną na rabatce z kwiatami pod samym domem. Staram się oczywiście być ostrożna. Wkładam buty z wysoką cholewką i rozgarniam trawę patykiem zanim zacznę zioła zrywać, zachowuję się głośno i liczę na szczęście ale zioła zbieram i zbierać będę dopóki zdrowie mi pozwoli. Z drugiej strony są okolice gdzie żmije występują od dawna i ludzie też tam żyją i w domach z powodu żmij się nie chronią.

Na obiad zrobiłam rybę w ziołach. Wyszła wspaniała i z chrupiącą,  pięknie przypieczoną panierką bo wreszcie kupiłam nową maszynkę. Jest to maszynka  bez regulacji, zwykła spiralka ale do robienia kotletów czy naleśników niezastąpiona. A na kolację będą placki ziemniaczane z dodatkiem warzyw bo już zapomniałam jak smakują...

Księżyc z dnia na dzień staje się coraz grubszy bo niestrudzenie zbliża się do pełni. Widoczna jest już prawie połowa tarczy. Zaplanowałam sobie na wczorajszy wieczór rytuał przywoływania pieniędzy ale przejścia z Rozi tak mnie wyczerpały psychicznie, że przełożyłam go na przyszły tydzień też na czwartek bo to dzień jowisza czyli dzień najbardziej odpowiedni  dla spraw finansowych. A dziś po zmroku zajmę się sferą uczuć, którą coś ostatnio nieco zaniedbałam bo piątek się do tego doskonale nadaje jako dzień przyporządkowany wenus bogini miłości...
Rytuały magiczne stosowały kobiety wszystkich czasów. Magia istniała i będzie istnieć bo jakkolwiek to brzmi tak brzmi ale działa a rytuały są bardzo pomocne w przywracaniu zdrowia, ochronie np. domu, zdejmowaniu np. klątw czy uroków, w przywoływaniu miłości czy też dostatku materialnego ale nie tylko. Ja sama od lat zajmuję się magią typowo kobiecą/białą/ a więc tą wypływająco bezpośrednio z natury kobiety a trzymam się bardzo daleko od magi ceremonialnej, chaosu, vicca itd. Mam dar, pielęgnuję go i wykorzystuję tylko i wyłącznie w celu czynienia dobra. Nigdy nie wykonuję rytuałów mogących kogoś skrzywdzić, opętać, zniewolić czy unieszczęśliwić. Tak jest i tak będzie do kresu moich dni...Choć kiedyś gdy byłam jeszcze młoda i nie wszystkiego świadoma miewałam różne pokusy od  sił nie zawsze jednoznacznie dążącyh ku światłu ale ma je chyba każda wiedźma. Byłam młoda, niecierpliwa i czasem pod wpływem emocji zdarzało mi się rzucić nawet przekleństwo, które było skuteczne i naprawdę uderzało w osobę, która mi się w danym momencie naraziła. A tak robić nie wolno bo przekleństwo, zwłaszcza  rzucone na osobę niewinną wraca do osoby która je rzuciła...

A jutro z samego rana czeka mnie horror czyli wyjazd na targ na zakupy. Planuję kupić trochę nasion, przypraw i kwiatów zwłaszcza na dwór do doniczek. Z kwiatkami się zagapiłam bo z misiąc wcześniej można było kupić przepiękne rzadko, spotykane pelargonie w sklepie internetowym ale już się co ładniejsze skończyły...




6 komentarzy:

  1. Prawdziwa magia jest w nas samych. O tym należy przede wszystkim pamiętać. Miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  2. Też by mi się przydał jakiś sposób na znajdowanie naszych kocich pociech, szczególnie jedna lubi się pobłąkać i po nocach muszę się za nią po krzakach czochrać:). Czekam niecierpliwie na przepis.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z moimi kotami jest o tyle problem, że one dworu nie znają i nie znają co to niebezpieczeństwo np. typu pies czy samochód...Raz mi jeden półdziki uciekł na dwór i złapałam go dopiero po miesiącu. Schudł w tym czasie do półtora kilograma, pchły i kleczcze go chciały zjeść i na dodatek był pogryziony przez koty...Myślałam, że go już się nie uda odratować...

      Usuń
  3. Miło mi poznać " czarownicę". Kiedyś przeszłam zabieg Reiki, bardzo dobrze sie po tym czułam. Poza tym jesteś bardzo ciekawą, uduchowioną osobą, toteż zagoszczę u ciebie na dłużej.
    Ps. zioła zbieram i pijam dla zdrowia.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiedźmą a właściwie genialną jasnowidzącą była kuzynka mojego dziadka, później moja mama/magia cygańska i bioterapia/a teraz kolej na mnie...Nie mam niestety córki...

      Usuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam