Mój własny świat... życie codzienne, twórczość, ciepłe, swojskie klimaty, nieco romantyzmu, szczypta magii i całkiem sporo pozytywnych emocji...
Codzienność
czwartek, 3 października 2013
Pracowity dzień, nieszczęście o krok i obrazy...
Dzisiejszy dzień był bardzo pracowity bo i przepisywanie książki z aforyzmami i prawie godzinna praca w ogródku i decoupage czyli kilkakrotne lakierowanie i sprzątanie w szafkach kuchennych i jeszcze parę innych drobnych spraw niecierpiących zwłoki. Było też i trochę wrażeń typu wyjmowanie kleszcza z łydki Krzyśka, rozmowy z wydawnictwem i wizyta pana z firmy zajmującej się pielęgnacją ogrodów w celu skoszenia trawy w moim nowo zakładanym sadzie bo drzewka już pewnie w drodze. Wieczorem zdałam sobie sprawę, że jestem wykończona i jeśli mi się nie uda zdrzemnąć choć pół godzinki to padnę. I pewnie bym poszła spać gdyby Rozi nie zaginęła bez śladu już kolejny raz. Znowu przeszukałam całe mieszkanie i nic. Zajrzałam w każdy kąt i nic. Znalazłam ją dopiero po godzinie a właściwie znalazł ją Józek i chyba to uratowało jej życie. Na prawdę bo dostała się jakoś do szafy i nieszczęśliwie zawinęła w moją suknię ślubną z szyfonu i to tak, że nie mogła się uwolnić a gdy się szarpała suknia związała się w supeł. Nie miała już siły nawet miauczeć. Gdy ją wyciągnęłam była podduszona, ciężko oddychała i postawiona na podłodze nie mogła utrzymać się na łapkach. Na szczęście doszła do siebie po jakimś czasie i w tej chwili jest już z nią wszystko w porządku. Całe szczęście. A suknia przeszła do historii bo została pocięta i z części będzie firanka do kuchni a reszta jest już w śmieciach ale dla pewności w pojemniku na dworze...
Na obiad miałam dzisiaj zupę z porów i ciecierzycy. Zupa jest smaczna i pożywna nawet w wersji jarskiej.
3 całe pory
szklanka ciecierzycy
4 ziemniaki
1 1/2 litra wody
pieprz
2 ząbki czosnku
mała marchew
przyprawa do dań z fasoli
2 kostki rosołowe
2 łyżki śmietany lub 10 dkg boczku wędzonego
łyżka mąki
Ciecierzycę zamoczyć dzień wcześniej, dodać pokrojone pory, czosnek, startą marchew, przyprawy, wodę i rosołki i gotować na wolnym ogniu. Gdy prawie miękka dodać pokrojone ziemniaki i ugotować do miękkości. Zaprawić mąką rozmieszaną z wodą i śmietaną.
Na kolację było ciasto ze śliwkami i orzechami z mojego ogrodu
1 1/3 szklanki mąki
20 śliwek
10 śliwek suszonych
łyżka rodzynek
2 łyżki pokrojonych orzechów
3/4 szklanki cukru
trochę wody
3 łyżeczki proszku do pieczenia
3 jajka
9 łyżek oleju
2 cukry cynamonowe
olejek waniliowy
Mąkę , jajka, cukier, olej, wodę wymieszać. Dodać olejek, proszek i cukry cynamonowe. Wymieszać i wylać na tortownicę wysypaną tartą bułka. Na wierzchu ułożyć pokrojone śliwki i śliwki suszone. Posypać rodzynkami i orzechami. Piec w 200 około 45 minut.
A na koniec zdjęcia wczoraj namalowanych obrazów czyli cykl 3 namalowanych pod wpływem emocji a właściwie wściekłości z powodu przytycia 0,50 kg pomimo utrzymywania diety a właściwie głodzenia się plus jeszcze 1 inspirowany po trochu jesienią po trochu moim wiekiem...
Pobudzenie
Gniew
Uzdrowienie
Przemijanie
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Suknia ślubna? Rozumiem, że jesteś krótko po ślubie. Moje kreacje dawno wylądowały w koszu, ale ja to ja, a Ty, to Ty. Zupa może być rewelacyjna. Kiedyś muszę wejść na Twojego bloga i zacząć spisywać Twoje przepisy. A obrazy? W kolorach widać emocje, na reszcie się nie znam. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTo była suknia z pierwszego mojego ślubu i miała prawie 30 lat z tym, że ostatnio przygotowałam ją do przerobienia na firankę bo mi się zamarzyła taka z szyfonowa z koronką...
UsuńBiedna kicia. Dobrze, że wszystko z nią OK. Zabójcza musiała być Twoja suknia ślubna. Moja też sobie wisi jeszcze i nie wiem, czy będę miała serce ją wyrzucić.
OdpowiedzUsuńZupa i ciasto super, spróbuję.
Do ciasta można też dodać suszonych skórkek, daktyli, fig itp...
Usuńuzdrowienie cudowne..... przemawia do mnie ten obraz.....
OdpowiedzUsuńa kocica miała szczęście.... tak to jest ze zwierzakami.....
Z obrazem Uzdrowienie to było tak...Najpierw się wściekłam i nakrzyczałam na bliskich czyli mojego pana, Pikusia i Rozi a później zamknęłam się w pracowni i zaczęłam malować i tak powstał cykl najpierw Pobudzenie później Gniew i na koniec właśnie Uzdrowienie gdy się już pod wpływem malowania cudownie wyciszyłam...
UsuńNo to była akcja ratunkowa, nie ma co! Dobrze, ze zakończenie szczęśliwe:) Mnie też bardzo podoba się uzdrowienie:) Napawa optymizmem i dobrą energią:) Pozdrawiam cieplutko. Ania
OdpowiedzUsuńTak działają obrazy vedic art...
UsuńSzczęście że Rozi uratowana :) nadal domagam się posta ze wszystkimi Twoimi Kotkami naraz :) zdjęcia i krótki opis,obrazy świetne,zupka smacznie wygląda (dla mnie tylko wersja wege) pozdrawiam.Anais
OdpowiedzUsuńI post będzie zgodnie z zamówieniem tylko gadziny pozować nie chcą więc robienie zdjęć całego stada potrwa...
UsuńNo to fajnie,poczekam cierpliwie ;) A.
OdpowiedzUsuńUzdrowienie niezwykle kojąco na mnie wpływa :) Pracowita jesteś niezmiernie. Mnie też ciężko usiedzieć. Zazdroszczę tworzenia, ja mam tylko zimą czas na swoje hobby. Cała reszta roku, to proza dnia codziennego :) Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńJa działam cały czas z tym, że w przyszłym roku jak będzie zagospodarowany ogród też czasu będzie w lecie mniej...
UsuńUzdrowienie niezwykle kojąco na mnie wpływa :) Pracowita jesteś niezmiernie. Mnie też ciężko usiedzieć. Zazdroszczę tworzenia, ja mam tylko zimą czas na swoje hobby. Cała reszta roku, to proza dnia codziennego :) Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuń