Codzienność

Codzienność

wtorek, 8 listopada 2016

Aktywnie, Pikuś i to i owo...

Musiałam dzisiaj wstać wcześniej, bo czekałam na kuriera z kocim jedzeniem, a dokładnie z suchym pokarmem. Od kilku dni kocie chrupki je też Pikuś. Swojego jedzenia nie chce. Coś muszę wymyślić, bo pies kociego jedzenia jeść nie powinien. Co prawda je tylko raz dziennie i otyłość mu nie grozi, ale nie chcę mu zaszkodzić. Swojego pokarmu nie lubi, bo nie chce mu się gryźć. Trzeba będzie chyba kupić jakąś specjalną karmę dla małych psów.



Od wczoraj miałam sporo pracy typu pisania. Wczoraj pisałam teksty na temat pielęgnowania urody dla salonu kosmetycznego, bo zostałam wybrana do realizacji zlecenia. Tekstów było 5 po 2300 znaków. Trzeba się było przyłożyć, ponieważ teksty były typu artykuł, a więc na wysokim poziomie. Dziś działam na portalu z pożyczkami i piszę teksty na bloga o telefonach komórkowych. Są nawet nieźle płatne. Później muszę się zacząć szykować na jutrzejszy wyjazd na warsztaty. Już się nie mogę doczekać.

Wczoraj się dowiedziałam, że portal, który przestał istnieć kilka miesięcy temu i przy okazji nie wypłacił mi 190,00zł rusza z powrotem. Mam mieszane uczucia. Z jednej strony im nie ufam, ale z drugiej gdyby nie ten przekręt to współpraca z nimi układała mi się bardzo dobrze. Był dobry kontakt i nieźle płacili. Kusi mnie się zarejestrować i zobaczyć jakie ceny za teksty będą tym razem i jaki próg minimalny do wypłaty. Jeśli mały to chyba zaryzykuję...

No i decyzję chyba podjęłam - warzywnika w przyszłym roku nie będzie. Krzysiek ogródka nie skopie. Trochę mi żal. Przynosił mi sporo radości, choć zbiory były kiepskie. Zawsze pod koniec zimy wyglądałam na wiosnę. Siałam do doniczek, później pikowałam. Miałam też okazję do ruchu choćby przy tym znienawidzonym plewieniu. Teraz będę żyła jak w mieście. Nie odpowiada mi to za bardzo, ale innego wyjścia chyba nie ma...

4 komentarze:

  1. Może warto pomyśleć o permakulturze? Nie trzeba kopać i ze schylaniem nie ma problemu, bo "grządki" są na wysokości biodra. Chwasty też na słomie nie rosną. Same klocki słomiane to wydatek rzędu kilku złotych za klocek, czyli żadne koszty.
    A co swoje warzywa, to swoje:) I na miejscu i bez chemii. A jak pięknie wygląda- między warzywami kwiaty i zioła.
    Serdecznie doradzam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a kto mi grządki przygotuje? Krzyśiek nie zechce, bo leniwy jest...

      Usuń
  2. Może po prostu mała grządka, tyle co dasz radę. Ja zawsze po sezonie mam dosyć, a potem na wiosnę znowu z przyjemnością zabieram się za pracę.

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam