Codzienność

Codzienność

piątek, 21 kwietnia 2017

Obowiązki, nauka itp...

Codzienne malowanie weszło mi w nawyk. Teraz dołożyłam też naukę. Postanowiłam nauczyć się lepiej, bo znam nieźle, kart Lenormand. Karty są bardzo fajne i wróżę nimi od dawna ale zaczęłam z nimi pracę, bo chcę mówić więcej o każdej karcie. Po prostu chyba warto poszerzyć nieco interpretację. Teraz mówię dwa zdania. Chcę mówić nieco więcej. Zaczęłam z kartami medytować i uczyć się oznaczeń z książki, którą mam. To potężne tomiszcze ale wszystkiego wykuć nie zamierzam, bo bardzie ufam skojarzeniom niż kuciu. To się przydało gdy się uczyłam tarota to i teraz się przyda. Później w kolejce czekają karty cygańskie. Tak sobie myślę, żeby może kiedyś zacząć w domu wróżyć. Powinnam tylko ogarnąć mieszkanie. To i owo zmienić np. wybudować toaletę dla kotów, żeby nie było ryzyka, że przy gościach zapach się pojawi😈. Poza tym mam opory, bo do tej pory nie wróżyłam nieznajomym twarzą w twarz. Nie lubię nawet przez telefon, bo czasem się stresuję i mam pustkę w głowie i karty przestają mówić. Powodem jest chyba to, że jestem konkretna i  nie bardzo umiem lać wodę. Mówię krótko i treściwie, a to chyba za mało. Wróżki robią seanse godzinne. Mnie by wystarczyło z 20 minut no powiedzmy pół godziny by wszystko powiedzieć i jak tu dalej czas wypełnić? O czym mówić? Chyba pójdę kiedyś do dobrej wróżki i zobaczę jak to ona robi na żywo. A może nie każda wróżka gada przez godzinę? Ponoć nie i to zależy od układu jaki się wybierze. U żadnej nigdy nie byłam, bo zawsze wróżyłam sobie sama i to się sprawdzało. 
Ostatnio robię też sobie eliksiry z ametystu i kwarcu różowego. To mnie otworzy na miłość i duchowość bardziej. Zwłaszcza miłość jest ważna...Robiłam sobie analizę czakr wahadłem i wyszły mi jakieś blokady na czakrze korzenia jak zwykle i czakrze serca. To ostatnie bardzo mi się nie podoba. No ale ja miałam i mam nieco zahamowań przed ludźmi. Nie jestem aż tak otwarta jak powinnam być. Cóż introwertyzm się kłania. Czakrę korzenia też by wypadało wzmocnić, bo może kręgosłup by tak nie bolał...Ech...

Martwi mnie ogród. Nic nie kiełkuje prawie, bo za zimno. Krzysiek nie ma kiedy skopać drugiej części warzywnika. Ja powinnam wreszcie użyć środka chwastobójczego i też nie mam jak, bo potrzeba kilku dni ze słońcem. Oj czarno to widzę w tym roku. 

2 komentarze:

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam