Mój własny świat... życie codzienne, twórczość, ciepłe, swojskie klimaty, nieco romantyzmu, szczypta magii i całkiem sporo pozytywnych emocji...
Codzienność
środa, 10 października 2012
Pikuś u weterynarza...kolejny breloczek i makaron z kozim serem
Dziś od rana nie padało. Wykorzystałam więc względnie dobrą pogodę i pojechałam z moim psem Pikusiem do weterynarza na szczepienie. A , że kawaler jest histerykiem i okropnie lecznicy nie znosi zabrałam męża w roli obstawy. Pikuś urządził cyrk już po wyjściu z autobusu jak tylko lecznicę zobaczył. Za nic nie chciał iść dalej i mój pan musiał go nieść.A potem zaczęło się. Zważenie wprawdzie jeszcze jakoś zniósł ale już przy zastrzyku wyrywał się i piszczał. Kłopoty i to poważne zaczęły się przy obcinaniu pazurów, które Pikuś jako pies kanapowy wyhodował bardzo długie. Trzymaliśmy go z mężem oboje a on wył, aż się zleciało pół przychodni i wyrywał się i to tak skutecznie, że lekarz go niestety skaleczył. Krew się lała a mnie zrobiły się miękkie nogi. A Pikuś wył dalej bo tym razem już miał powód. Koniec końców jakoś te pazury zostały skrócone, sama nie wiem jak bo jak zobaczyłam krew po prostu się wyłączyłam . Pikuś już w autobusie ożywił się i zaczął wyglądać spokojnie przez okno a ja nie bardzo mogłam dojść do siebie. Następnym razem przed obcinaniem chyba poproszę o uśpienie go. Lepiej już będzie nieść go z powrotem w torbie niż przechodzić jeszcze raz przez to co dziś. A swoją drogą jest w tym wszystkim trochę i naszej winy - za bardzo go rozpieściliśmy i za bardzo się z nim cackamy.
Na obiad zrobiłam makaron z papryką i kozim serem/pysznym i aromatycznym/, który mam od Moniki z blogu,,Powrót do tradycji z kozami w tle". Sam ser jest naprawdę wspaniały i bardzo wzbogacił tą prostą potrawę.
1 czerwona papryka
1 duża cebula
olej
1/2 zielonej papryki
25 dkg grubszego makaronu
sól
pieprz
ząbek czosnku
bazylia
Makaron ugotować i odcedzić. Paprykę i cebulę drobno pokroić i udusić na oleju, wymieszać z makaronem,doprawić i posypać startym kozim serem. Smacznego
Po południu zabrałam się za robienie kolejnego breloczka.Tym razem wykorzystałam stare drewniane korale mojej mamy, które nie noszone już od lat pokrywały się kurzem na toaletce. Breloczek udało mi się zrobić choć wyszedł taki sobie. Niby nic mu nie brakuje ale ja nie przepadam za czerwonym kolorem.To dla mnie zbyt mocny, prawie agresywny akcent. Wolę kolory spokojniejsze jak brązy, przygaszone oranże czy zielenie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hi,hi...mój pies też tak ma, że na widok przychodni weterynaryjnej zapiera się wszystkimi czterema łapami i trzeba go wnosić:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
boi się okropnie i sama nie wiem czego bo nigdy nie chorował i jakiś przykrych doświadczeń do tej pory nie miał poza szczepieniem..
OdpowiedzUsuńNie, to chyba taki charakter.
OdpowiedzUsuńMój Maks , który jest dużym psem
jak ma dostać zastrzyk też tak się zachowuje jak Twój,
dostaje takiej histerii, że kiedyś cały dom się zleciał,
bo myśleli ,że znęcamy się nad psem razem z wetem :-))))
Dobrze,że nie muszę mu pazurów obcinać...
pewnie tak... od pierwszego zastrzyku wyprawiał brewerie i taki już będzie...
OdpowiedzUsuńa może spróbujcie mu te pazury obcinać w domu? ja mam takie obcinaczki za światełkiem świecącym, jak ustawię je za blisko palca, więc udaje mi się bez skaleczeń - a w domu na kanapie na pewno spokojniej podejdzie do takiej operacji :)
OdpowiedzUsuńnawet dotknąć sobie nie pozwoli...
OdpowiedzUsuń