Pogoda dzisiaj od rana jest całkiem fajna czyli słońce, sucho i nie za gorąco mogłam więc zerwać kwiaty koniczyny na kolejną porcję nalewki. Koniczyny jest bardzo dużo i nawet nie widać, że coś było zerwane. Tak sobie myślę, że zrobię jeszcze po parę słoiczków syropu i miodu bo szkoda tyle dobra zmarnować ale muszę się spieszyć bo trawa na podwórku wyrosła już prawie na metr i mama się bardzo denerwuje. Pewnie za kilka dni już nie wytrzyma i zamówi sąsiada z kosą do zrobienia z nią porządku. Sami nie kosimy bo nie bardzo ma kto a poza tym nie mamy w tej chwili kosiarki i chyba już nie kupimy gdyż zwykła się na wysokiej trawie po prostu nie sprawdza a u nas się kosi rzadko tz.3 razy w sezonie. Częściej kosić nie będziemy bo ani ja ani mama niziutko koszonych angielskich trawników nie znosimy. Obie lubimy trawę wyższą z kwiatami polnymi i ziołami, pachnącą, typu łąki i raczej przyzwyczajeń nie zmienimy. Zresztą to by nie miało sensu by u siebie trawę ścinać a za ziołami wędrować daleko od domu...
A jutro mam zamiar zrobić syrop z kwiatów bzu czarnego bo już w pełni rozkwitł i jeszcze parę dni a zacznie się sypać. Bez też w tym roku pięknie obrodził z tym, że ja go sporo potrzebuję bo robię nalewki, syropy i dodaję go do dżemów. Całe szczęście, że u koleżanki w ogrodzie też czarny bez rośnie bo by mi zabrakło a tak to mi kwiatów odstąpi...Jutro idę zebrać i może przy okazji usłyszę trochę ploteczek...Przydało by się trochę pobyć z ludźmi, tak na luzie dla przyjemności, bo ostatnio prawie z domu nie wychodzę i nikogo nie goszczę u siebie. Odludek się ze mnie zrobił.
50 baldachów kwiatów
1 kg cukru
1 litr wody
2 cytryny
Baldachy rozłożyć na gazecie na dwie godziny, żeby się pozbyć mieszkańców. Wodę z cukrem zagotować, dodać plasterki cytryny. Kwiaty odciąć od gałązek bo zielone części nadają goryczy, zalać syropem i odstawić na 3 dni. Codziennie mieszać. Po tym czasie przecedzić i zlać do słoików. Przechowywać w chłodnym i ciemnym miejscu.
Ostatnio na zabiegi Reiki mam tyle chętnych, że pojawił się problem z czasem a raczej jego brakiem bo mam zasadę, że w jednym dniu nie robię więcej zabiegów niż dla 2 osób. No chyba, że jest sytuacja awaryjna. Obecnie od kilku dni wysyłam energię dla chłopczyka z nawracającymi przeziębieniami z Krakowa i dla mamy na stłuczenie nogi a dziś zgłosiła się kobieta z wieloletnią nerwicą. Poprosiłam by zadzwoniła w niedzielę ale czy zadzwoni? Dobrze by było bo reiki bardzo dobrze działa na nerwicę ale czy będzie miała cierpliwość poczekać? Jeśli nie to chyba zacznę robić zabiegi Krzyśkowi bo ostatnio coś jest bardzo nerwowy, drażliwy i agresywny. Chyba ma nawrót choroby...Chad to chad...
Od tygodnia dużo czasu spędzam z szydełkiem. Zrobiłam do tej pory dwie poduszki z tym, że jedna jeszcze czeka na zszycie...Może jeszcze w najbliższym czasie zrobię pokrowiec na komórkę. Kusi mnie ciepłe jesienne poncho, torba i oczywiście kapa z kwadratów to wszystko w barwach ziemi a poza tym może coś z kwadratów w odcieniach niebieskiego, fioletu i różu do pracowni...Może z czasem...
pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńNa zbiór kwiatów bzu mogę się wybrać jedynie w niedzielę. Soczek pijam i rozdaję chorym.
OdpowiedzUsuńPodusia ciekawa, zawsze się przyda. Ach i jeszcze trawa. Nie lubię tej przystrzyżonej jak na polu golfowym, podobnie, jak Ty. Pozdrawiam
Witaj jestem tu po raz pierwszy jeśli pozwolisz zostanę na dłużej , bardzo tu miło u Ciebie..przepis na sok z kwiatów wykorzystam ..dziękuje
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://marta-umartusi.blogspot.com/
dołaczam do obserwowanych ..bedzie mi miło jak i Ty dołaczysz u mnie:)
Wiram ciepło...
OdpowiedzUsuń