Codzienność

Codzienność

sobota, 1 czerwca 2013

Czarna seria, Filuś, radiestezja i ciasto z rabarbarem

Wstałam dziś stosunkowo wcześnie, wyspana i w doskonałym humorze, zupełnie nieprzygotowana na to co się miało zdarzyć. Spokojnie wypiłam poranną kawę słuchając kojącego szumu deszczu a później się zaczęło. Prawdziwy pomór istna czarna seria. Najpierw wysiadł telefon stajonarny i pika zamiast dzwonić a regulacja głośności nie pomaga. Następnie wysiadła komórka i to chyba na amen bo nawet się nie świeci a o ładowaniu mowy nie ma. Później zepsuł się aparat fotograficzny i wprawdze zdjęcia robi ale ich nie można przegrać na komputer i bardzo szybko bo po zrobieniu 3 zdjęć trzeba go ładować ponownie. Trzeba będzie zawieźć do naprawy a punkt daleko i dojazd trudny. Bez Darka a raczej jego samochodu z naprawy nic by nie wyszło. Na szczęście zgodził się pojechać choć zadowolony nie był. Oby tylko można było naprawić w ramach gwarancji bo zakup nowego aparatu nie bardzo mi się uśmiecha. A na koniec jeszcze uszkodziłam odpromiennik radiestezyjny albo już wcześniej był uszkodzony tylko tego nie zauważyłam...No i klops.
Krzysiek się trzymał za głowę a później się wściekł i zaczął złorzeczyć a ja no cóż starałam się za wszelką cenę zachować spokój bo ani nerwy ani zamartwianie niczego przecież nie naprawią. Uspokoiłam się po zabiegu reiki a kąpiel z olejkiem waniliowym i kubek gorącej czekolady sprawiły, że poczułam się błogo...

Odpromiennik już kupiłam i mam nadzieję, że szybko przyślą bo wybrałam opcję za pobraniem. Tym razem wybrałam neutralizator o promieniu 25 m a więc obejmie i mieszkanie Adriana i domek mojej mamy. Urządzenie ma być wg. producenta dość wszechstronne bo likwiduje promieniowanie chorobotwórcze pochodzące i od cieków i od uskoków i złóż minerałów i od linii wysokiego napięcia i  od urządzeń elektrycznych. Mam nadzieję, że się sprawdzi i zabezpieczy nas przed przypadłościami typu np.

- wyczerpanie i brak energii
- odporność na leczenie
- depresja, nerwowość, choroby psychiczne
- alergie
- nowotwory
- bezsenność
- zły wzrost roślin
- koszmary
- bóle kostne

Po obiedzie upiekłam ciasto z rabarbarem i kakao. 

2 szklanki mąki
szklanka cukru
szklanka oleju
1/2 szklanki wody mineralnej
2 łyżeczki proszku do pieczenia
cukier waniliowy
kilka goździków
cynamon
4 rabarbary lub kilka jabłek
margaryna i bułka tarta do formy
4 jajka
4 łyżki kakao

Wszystkie składniki wymieszać, dodać pokrojony rabarbar i wylać do formy. Piec około 40 minut w 180 stopniach. Posypać cukrem pudrem.

Ciasto się upiekło bez przygód i wyszło smaczne ale przy okazji pobytu w kuchni zamknęłam w szafce Filusia. I póżniej przez godzinę szukałam go w całym domu w wielkiej desperacji. Odnalazł się sam tz.wyskoczył z szafki jak z katapulty wraz z połową zawartości robiąc przy tym okropny hałas bo bardzo był  biedak przerażony i zamknięciem i ciasnotą. Filuś to fajny i miły kot. Ma w tej chwili 5 lat. Jest sporym na ogół dość spokojnym pingwinkiem bez skłonności do dominacji. Znalazłam go jako około 4 tygodniowego maluszka na rynku w centrum Będzina przy śmietniku. Był sam i okropnie krzyczał. Nie potrafił jeszcze pić i musiałam go karmić smoczkiem jeszcze z dwa tygodnie. Jako maluszek był okropnym darciuchem i cierpiał  chyba na kocie ADHD bo był ciągle w ruchu. Nie kładł się ani na chwilę i ani na chwilę nie siedział np. na kolanach. Ludzi na ogół ignorował i tylko Mruczek potrafił go zabawić i uspokoić. Wyciszył się dopiero po  kilku tygodniach pobytu w spokojnym, przyjazdnym zaciszu mieszkania. W tej chwili jest pupilem mojego męża. Uwielbia się do niego przytulać i łasić. Za mną natomiast od początku nie przepada i dlatego rzadko przychodzi na mizianki a wzięty na ręce potrafi warczeć i syczeć. I nic na to poradzić nie mogę ani tego nie rozumiem. Cóż jest jaki jest i ja to akceptuję...




Popołudnie spędziłam spokojnie na kanapie wśród zwierząt z książką Marion Zimmer Bradley ,,Mgły Avalonu". Uwielbiam tą książkę i czasami do niej wracam. Zwłaszcza gdy mam dość  codzienności albo gdy już  jestem bardzo zmęczona zabójczym tempem życia czy hałasem. Inne książki tej autorki o Avalonie też są niezłe a zanurzenie się, w tak bliskim mi, świecie kapłanek, pradawnej religii i magii, działa na mnie cudownie ożywczo...Podobno autorka była viccanką...Nie wiem czy to prawda ale jej wiedza na temat magii jest spora...




3 komentarze:

  1. Współczuję czarnej serii, ale najważniejsze, że masz do tego zdrowe podejście i wiesz, że nerwy nic nie dadzą. Dzięki za historię Felusia, dobra z Ciebie osoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako reikowiec powinnam w zasadzie być dobra ale czasem w to wątpię zwłaszcza gdy widzę niesprawiedliwość lub krzywdę wtedy za bardzo serca i wyrozumiałości dla sprawcy nie mam wręcz przeciwnie a to złe podejście...

      Usuń
  2. Okazuje się,że odpromniennik nie działa w promieniu 25 metrów a ma zasięg 160 metrów kwadratowych ale za to osłabia szlaki astralne...

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam