Wstałam dziś stosunkowo wcześnie, wyspana i w doskonałym humorze, zupełnie nieprzygotowana na to co się miało zdarzyć. Spokojnie wypiłam poranną kawę słuchając kojącego szumu deszczu a później się zaczęło. Prawdziwy pomór istna czarna seria. Najpierw wysiadł telefon stajonarny i pika zamiast dzwonić a regulacja głośności nie pomaga. Następnie wysiadła komórka i to chyba na amen bo nawet się nie świeci a o ładowaniu mowy nie ma. Później zepsuł się aparat fotograficzny i wprawdze zdjęcia robi ale ich nie można przegrać na komputer i bardzo szybko bo po zrobieniu 3 zdjęć trzeba go ładować ponownie. Trzeba będzie zawieźć do naprawy a punkt daleko i dojazd trudny. Bez Darka a raczej jego samochodu z naprawy nic by nie wyszło. Na szczęście zgodził się pojechać choć zadowolony nie był. Oby tylko można było naprawić w ramach gwarancji bo zakup nowego aparatu nie bardzo mi się uśmiecha. A na koniec jeszcze uszkodziłam odpromiennik radiestezyjny albo już wcześniej był uszkodzony tylko tego nie zauważyłam...No i klops.
Krzysiek się trzymał za głowę a później się wściekł i zaczął złorzeczyć a ja no cóż starałam się za wszelką cenę zachować spokój bo ani nerwy ani zamartwianie niczego przecież nie naprawią. Uspokoiłam się po zabiegu reiki a kąpiel z olejkiem waniliowym i kubek gorącej czekolady sprawiły, że poczułam się błogo...
Odpromiennik już kupiłam i mam nadzieję, że szybko przyślą bo wybrałam opcję za pobraniem. Tym razem wybrałam neutralizator o promieniu 25 m a więc obejmie i mieszkanie Adriana i domek mojej mamy. Urządzenie ma być wg. producenta dość wszechstronne bo likwiduje promieniowanie chorobotwórcze pochodzące i od cieków i od uskoków i złóż minerałów i od linii wysokiego napięcia i od urządzeń elektrycznych. Mam nadzieję, że się sprawdzi i zabezpieczy nas przed przypadłościami typu np.
- wyczerpanie i brak energii
- odporność na leczenie
- depresja, nerwowość, choroby psychiczne
- alergie
- nowotwory
- bezsenność
- zły wzrost roślin
- koszmary
- bóle kostne
Po obiedzie upiekłam ciasto z rabarbarem i kakao.
2 szklanki mąki
szklanka cukru
szklanka oleju
1/2 szklanki wody mineralnej
2 łyżeczki proszku do pieczenia
cukier waniliowy
kilka goździków
cynamon
4 rabarbary lub kilka jabłek
margaryna i bułka tarta do formy
4 jajka
4 łyżki kakao
Wszystkie składniki wymieszać, dodać pokrojony rabarbar i wylać do formy. Piec około 40 minut w 180 stopniach. Posypać cukrem pudrem.
Ciasto się upiekło bez przygód i wyszło smaczne ale przy okazji pobytu w kuchni zamknęłam w szafce Filusia. I póżniej przez godzinę szukałam go w całym domu w wielkiej desperacji. Odnalazł się sam tz.wyskoczył z szafki jak z katapulty wraz z połową zawartości robiąc przy tym okropny hałas bo bardzo był biedak przerażony i zamknięciem i ciasnotą. Filuś to fajny i miły kot. Ma w tej chwili 5 lat. Jest sporym na ogół dość spokojnym pingwinkiem bez skłonności do dominacji. Znalazłam go jako około 4 tygodniowego maluszka na rynku w centrum Będzina przy śmietniku. Był sam i okropnie krzyczał. Nie potrafił jeszcze pić i musiałam go karmić smoczkiem jeszcze z dwa tygodnie. Jako maluszek był okropnym darciuchem i cierpiał chyba na kocie ADHD bo był ciągle w ruchu. Nie kładł się ani na chwilę i ani na chwilę nie siedział np. na kolanach. Ludzi na ogół ignorował i tylko Mruczek potrafił go zabawić i uspokoić. Wyciszył się dopiero po kilku tygodniach pobytu w spokojnym, przyjazdnym zaciszu mieszkania. W tej chwili jest pupilem mojego męża. Uwielbia się do niego przytulać i łasić. Za mną natomiast od początku nie przepada i dlatego rzadko przychodzi na mizianki a wzięty na ręce potrafi warczeć i syczeć. I nic na to poradzić nie mogę ani tego nie rozumiem. Cóż jest jaki jest i ja to akceptuję...
Popołudnie spędziłam spokojnie na kanapie wśród zwierząt z książką Marion Zimmer Bradley ,,Mgły Avalonu". Uwielbiam tą książkę i czasami do niej wracam. Zwłaszcza gdy mam dość codzienności albo gdy już jestem bardzo zmęczona zabójczym tempem życia czy hałasem. Inne książki tej autorki o Avalonie też są niezłe a zanurzenie się, w tak bliskim mi, świecie kapłanek, pradawnej religii i magii, działa na mnie cudownie ożywczo...Podobno autorka była viccanką...Nie wiem czy to prawda ale jej wiedza na temat magii jest spora...
Współczuję czarnej serii, ale najważniejsze, że masz do tego zdrowe podejście i wiesz, że nerwy nic nie dadzą. Dzięki za historię Felusia, dobra z Ciebie osoba.
OdpowiedzUsuńJako reikowiec powinnam w zasadzie być dobra ale czasem w to wątpię zwłaszcza gdy widzę niesprawiedliwość lub krzywdę wtedy za bardzo serca i wyrozumiałości dla sprawcy nie mam wręcz przeciwnie a to złe podejście...
UsuńOkazuje się,że odpromniennik nie działa w promieniu 25 metrów a ma zasięg 160 metrów kwadratowych ale za to osłabia szlaki astralne...
OdpowiedzUsuń