Pogoda od kilku dni jest całkiem niezła czyli wprawdzie ciepło ale da się wytrzymać i brak deszczu sprawiła, że zabrałam się za zbieranie ziela i robienie wiązanek. Zebrałam już paproć, bylicę, krwawnik, babkę, jałowiec a z płatków różę i powój. Wszystko już schnie porozkładane na oknach poza zasięgiem kotów i porozwieszane na ścianach i nabiera mocy. Jutro jeśli pogoda będzie sprzyjać nazbieram pokrzyw, koniczyny i liści piwonii. A w kolejnych dniach zerwę gałązki bluszczu, liście konwalii, perz i płatki jaskra. No i więcej róży i powoju. Mam zamiar też wybrać się gdzieś dalej od domu i poszukać innych roślin. Może coś znajdę przydatnego...Mam chrapkę na arcydzięgiel i dziurawiec...Ot takie marzenie...Zobaczę może w niedzielę jeśli pogoda pozwoli i nic mi nie wypadnie to bogini poprowadzi...
Od kilku dni medytuję codziennie z agatem mszystym. To kamień niezwykły i bardzo mi bliski bo pozwala poczuć matkę naturę i to jest fakt bo po kilku dniach medytacji z nim wystarczy, że wezmę go do ręki i wyciszę się i odpływam do innego świata czyli świata natury. Prawie czuję zapach roślin, zbutwiałego drewna i ziemi. Słyszę głos leśnych ptaków i plusk wody pod wpływem wskakującej do stawu żaby. Czuję lekki powiew wiatru na twarzy i pieszczotę źdźbła trawy na nagiej stopie. Widzę mech i korzenie drzewa... Niezwykłe odczucie. Takie mistyczne...
Oprócz tego kamień ten pomaga na
- problemy z nerkami
- brak witalności
- osłabienie odporności
- wszelkie infekcje i zapalenia
- powrót do równowagi po porodzie
- problemy z ciążą
Wczoraj upiekłam bułki bo już długo pieczywa nie jadłam...Przepis jest bardzo prosty i nie trzeba ciasta wyrabiać...
3 szklanki mąki 650
25g świeżych drożdży
szklanka ciepłej wody
1/7 szklanki oleju
1 łyżka ziół/tym razem kminek i tymianek/
łyżeczka soli
łyżeczka cukru
Mąkę wsypać do miski, dodać sól i przyprawy i wymieszać. Wodę wymieszać z olejem, podgrzać, dodać cukiet i drożdże. Odstawić na 10 minut i dodać do mąki. Wymieszać i odstawić na 30 minut. Po wyrośnięciu wyłożyć na posypaną mąką stolnicę i króciótkoooo wyrobić. Pomoczyć i posypać ziołami. Podzielić na 5 części. Piec na jasnozłoty kolor w piekarniku około 20 minut w 220 stopniach.
Ostatnia poduszka w barwach fioletu, brązu, bordo i błękitu...
Dziś przyszła karma dla kotów czyli dla Józka saszetka urinary i dla Murzyna saszetki convalescence czyli karmy między innymi dla kotów anorektyków a więc w sam raz dla niego. Józek oczywiście karmy nie tknął a Murzyn je bardzo chętnie i mam nadzieję, że zacznie wreszcie tyć. Z Murzynem jest problem bo wciąż jest chudy i nie tyje. Je chętnie ale widocznie zbyt mało. Brzuszek jest ciągle pełny a kości sterczą. Byłam z nim u weterynarza i brał leki i na problemy trawienne i antybiotyki i to nic nie pomogło. Z kolei diagnostyki czyli badania krwi nie pozwolę zrobić bo jest zbyt chudy by go uśpić. Robaków oczywiście nie ma i nic go nie boli. I jaki chudy był taki jest. Nawet karma dla kociąt nie pomogła. Schudł bardzo po odejściu Czarnej, która była jego zastępczą matką i do której był bardzo przywiązany. A okrągły nie był już od kilku lat czyli od czasu gdy uciekł na dwór i wrócił a właściwie został złapany po prawie 2 miesiącach popytu na wolności. Wrócił wynędzniały, zapchlony z świerzbem w uszach i pogryziony. Dobrze, że się wogóle znalazł. Murzyn to bardzo doświadczony przez życie kot. Urodził się w stodole u sąsiadki i wychowywał jako dzikusek. Nie był dokarmiany i ludzi nie widywał. Gdy miał kilka tygodni sąsiadka postanowiła kociaki pozabijać za pomocą kija i skasowała w ten sposób trójkę jego rodzeństwa a jemu złamała ogonek. Ocalał ale ze strasznym lękiem przed ludźmi. Złapałam go u mnie w komórce. Był maleńki, wystraszony i całkiem dziki. Fuczał, kulił się ale nie atakował. Zabrałam go do domu i tak żyje sobie u mnie już 7 lat w spokoju ale nieco na uboczu bo koty wprawdzie lubi ale nas już nie za bardzo. Dopiero od kilku miesięcy odważył się położyć obok mnie na kanapie i zaczął mruczeć gdy go głaskam...
A na koniec wiersz...
zabierz mnie
do krainy dzieciństwa
pachnącej świeżym mlekiem i sianem
pokaż
chatę z gliny
o słomianym dachu
i wysokim progu
przycupniętą u stóp
smukłych brzóz
i drewniany pochylony płot
zmurszały ze starości
odpocznę na ławce
w cieniu ganku
napiję się wody ze studni
złożę pokłon
wyniosłym malwom i słonecznikom
i odpłynę z nurtem
rzeki wspomnień
szczęśliwa i spokojna
takie upiekłas ?
OdpowiedzUsuńO, to widzę, że fajną masz sąsiadkę. I jeszcze powiedz, że ta kobieta o wielkim sercu dyla co tydzień do kościoła i siedzi w pierwszej ławce. Taki człowiek, to jak znalazł do pracy w rzeźni.Jak sąsiadka nie ma roboty, to jej podpowiedz, że szukają pracowników. Tylko niech kij ze sobą weźmie, bo referencje już ma. I nie ma co się dziwić, że Murzyn ma traumą na całe życie. Ale pociesza mnie to, że u Ciebie ma jak w raju. Fajne te zioła, ja też bym chciała tak zbierać, ale jak wyjdę z domu, to muszę uważać, żeby mnie samochód nie przejechał. A księżyca to ja już kilka miesięcy nie widziałam. Uroki mieszkania w wielkim mieście.Tak, zamierzam się stąd wyprowadzić, bo mieszkając przy tak ruchliwej ulicy można po prostu zgłupieć. Człowiek nie widzi zachodów słońca, faz księżyca, piękna jesieni, ludzie z wielkich miast nie zauważają nawet czasami zmian pór roku. Żyją w pośpiechu, w swoim wąskim świecie, a piękno przyrody jest im obce. Znam wielu takich ludzi. A ja marzę o tym, żeby nie móc zasnąć, np. przez żaby, albo żeby mnie drący się kogut budził. To jest życie - Ela
OdpowiedzUsuńOj współcziję mieszkania w mieście to zdecydowanie nie jest wskazane dla wszystkich. Uciekaj jeśli Ci to doskwiera bo straconego zdrowia nikt Ci nie wróci. U mnie też raju nie ma bo to nie wieś ale żaby czasem słyszę tylko kogutów już niestety nikt w pobliżu nie ma...
UsuńDobre i żaby. Mnie czasami taka złość ogarnia na tą ulicę, że zamykam okna, nawet jak jest gorąco. Te domy stoją tu już ze 130 lat, więc kiedyś był tu spokój, jakaś furmanka drogą się przetoczyła i to wszystko. Teraz własnych myśli nie słychać.Nie polecam nikomu kupować mieszkania ani domu w pobliżu ulicy ruchliwej, nawet gdyby była cena okazyjna, bo będzie siedział jak w klatce, z zamkniętymi oknami. Agato, piękne i zachwycające wiersze piszesz. Ja obecnie czytam i staram się wprowadzać w życie książki E.J.Hicks.To jest to, czego szukałam całe życie. To są książki- przekazy od istot wyższych, a dotyczą chyba najważniejszego, spełniania pragnień. Pozdrawiam Cię z całego serca oraz komentujących Twój wspaniały i wciągający blog -ela
OdpowiedzUsuńNie znam tych książek choć tematyka jest mi w większości znana z innych pozycji ale skoro tak zachwalasz może kiedyś do nich zerknę...
OdpowiedzUsuńKociaki kochane cieszę się, że znalazły schronienie u Ciebie. Też mieliśmy problemy z takimi chudzinkami, dobra karma i dużo czasu pomogło.
OdpowiedzUsuń..wiec warto było te 7 lat czekać :)
OdpowiedzUsuńTak to prawda...Teraz układa się obok mnie i pozwoli się głaskać a nawet mruczy...
UsuńZa znęcanie nad zwierzętami na szczęście są już kary,można taki czyn zgłosić na policję. Ta sąsiadka to Potwór!! Makabra :(( dobrze że chociaż jeden biedak się uratował.
OdpowiedzUsuńSąsiadka już nie żyje...Kociaki przeżyła tylko miesiąc....
UsuńHurra! w takim przypadku można się cieszyć. miejmy nadzieję że po drugiej stronie bytowania poczuje co zrobiła nie tak.
OdpowiedzUsuńPewnie tak z tym, że to nie była z natury jakaś wyjątkowo zła kobieta raczej chora, opuszczona i bezradna...
UsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń