Codzienność

Codzienność

czwartek, 18 lipca 2013

Praca koło domu, smakołyki, żmija i rośliny z mojego ogrodu...





Pracowity miałam dziś dzień, pełen ruchu i wysiłku fizycznego za czym nie przepadam. Zwłaszcza ranek i przedpołudnie wymagały ode mnie sporo mobilizacji, samozaparcia i wręcz walki i z sobą i z upartym winobluszczem, który wprawdzie się przepięknie rozrósł i uroczo ozdobił mi ściany domu ale i przy okazji uszkodził  rynnę co spowodowało istne potoki wody i w efekcie odpadnięcie dużej połaci tynku z frontowej ściany. No i klops. Panowie znający się na rzeczy, czyli na remontach dachów, polecili mi winobluszcz niezwłocznie wyciąć albo czymś żrącym podlać by go całkowicie zniszczyć i dopiero wtedy naprawić uszkodzenia. A ja mam mieszane uczucia bo mi rośliny szkoda, bo piękna, bo wdzięcznie zagląda mi do okien, bo mi nieco wnętrze wycisza i postanowiłam tylko pnącze przyciąć. Jak postanowiłam tak zrobiłam czyli przycięłam na dole a na górze przytnie Krzysiek jak  jutro wróci z pracy. I oby to pomogło...A później remont i rynny i ściany. Tak sobie myślę, że przy okazji tynkowania poproszę o ocieplenie ściany bo to podobno nie tylko wprowadza komfort cieplny do wnętrz ale i przy okazji troszeczkę wycisza... Zobaczymy...





Zerwałam dzisiaj na podwórku trochę ziela a przy okazji po raz pierwszy dostąpiłam zaszczytu spotkania oko w oko ze żmiją, strażniczką domu mojej mamy. Miałam okazję dokładnie ją sobie obejrzeć bo wygrzewała się spokojnie, jak ponoć często ostatnio,  na schodach i doszłam do wniosku, że jest piękna. Bardzo piękna, lśniąca i długa bo mierzy prawie metr. No i mam teraz dylemat bo obecność żmii w pobliżu domu stwarza poważne zagrożenie i dla nas i dla zwierząt czyli np. mojego Pikusia, który lubił w trawie pobuszować ale z drugiej strony żmija też ma prawo do życia i nasze podwórko to jej dom, którego nie chciałabym jej pozbawiać. Nie wiem jeszcze co zrobię czy pozwolę jej zostać i nastawię się na ostrożne korzystanie z podwórka czy zgłoszę ,,problem" do straży miejskiej  i poproszę o złapanie jej i przetransportowanie do ZOO co będzie oznaczać pozbawienie jej wolności...Szkoda jej ale szkoda też Pikusia, który teraz po podwórku biegać już nie może...No i kto mi zagwarantuje, że więcej żmij w wysokiej trawie nie ma?



Na obiad miałam dzisiaj kotlet z warzywnymi dodatkami a na kolację będą bułki z pikantnym nadzieniem, które upiekłam jeszcze przed obiadem...

Kotlet

20dkg mięsa mielonego
kawałek cukini
cebula
łyżeczka musztardy
jajko
bułka tarta
czosnek
kawałek korzenia pietruszki
sól
zioła
łyżka sera żółtego/niekoniecznie/

Cukinię, pietruszkę i cebulę pokroić, udusić i wystudzić. Mięso doprawić, dodać jajko, pokrojony czosnek, bułkę i warzywa. Na koniec formować kotlety i umieścić w środku pokrojony ser. Smażyć na rumiano z obu stron.


Bułki

375 g mąki w tym 45g razowej lub gryczanej/niekoniecznie/
3/4 szklanki letniej wody
1/4 szklanki letniego mleka
łyżeczka soli
łyżeczka miodu lub cukru
paczka drożdży suchych lub 20g świeżych
cebula
czosnek
boczek
papryka
zioła/kminek, cząber/

Boczek, paprykę i cebulę poddusić i wystudzić.
Drożdże rozpuścić w mleku wymieszanym z miodem i wodą.Wlać do miski z mąką z solą i przyprawami, rozmieszać i zostawić do wyrośnięcia na godzinę/pod przykryciem/. Ciasto wyłożyć na stolnicę posypaną mąką i formować bułki wkładając do środka nadzienie, pomoczyć wodą i posypać ziołami. Wyłożyć na blachę podsypaną mąką i piec 20 minut/do zrumienienia/ w 200 stopniach. Z podanej proporcji wychodzi 6 sporych bułek.




A po południu czytałam Zeszyt literacki, który dziś przyszedł z wydawnictwa bo był  w nim zamieszczony mój wiersz i robiłam  poduszkę do pracowni wściekając się trochę  na hałas z powodu remontu u sąsiadów. Remont trwa i trwa z przerwami od maja o ile nie od kwietnia a dziś były wymieniane okna kolejny raz te same na przestrzeni 2 lat z tym, że poprzednio były wstawiane brązowe a teraz wstawiają identyczne tylko białe. I po co? Czemu? A przy okazji dziś wymienili jeszcze kuchnię i to zupełnie praktycznie nową bo 2 letnią. NIE ROZUMIEM ale ja po prostu jestem niedzisiejsza i taka sobie już pozostanę...I remonty będę przeprowadzać gdy mnie konieczność zmusi i meble będę wymieniać dopiero wtedy gdy stare się zniszczą...




A na koniec trochę roślin...Biedne takie i zaniedbane ale są i oko cieszą...








Pomidory mają być żółte i bardzo jestem ciekawa ich smaku...


16 komentarzy:

  1. Boję się żmij. A czy nie ma takiej opcji aby straż ją złapała i puściła wolno? Istnieje zagrożenie, że ktoś niechcący ja nadepnie, bo może się przemieścić. A piesek przecież musi wyjść na dwór. Pewien mieszkaniec bieszczadzkiej wsi opowiadał mi o takie żmii "udomowionej", która wpełza, zjada myszki i wypełza. Domowników zostawia w spokoju.
    Pozdrawiam i zastanów się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się boję. Żmija jest już u nas od roku co najmniej bo w poprzednie lato mama już ją spotkała w trawie pod winogronem ale czy jest tylko jedna? Złapać może ją tylko pracownik Zoo zajmujący się gadami i raczej już jej wtedy na wolność nie wypuści tylko zabierze z sobą. A Pikuś wychodzi oczywiście na dwór tylko nie na podwórze a do ogródka przed domem...

      Usuń
  2. piękny bluszcz!
    Agatko dziurawiec już prawie gotowy...we wtorek będę miała możliwośc dopiero byc na poczcie...pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O bardzo się cieszę i czekam bo u mnie w tym roku ani gałązki nie było...

      Usuń
  3. smakowitości! takich kotletów nie robiłam - dla mnie musztarda jest królową przypraw - dodaje ją zawsze nawet odrobinę np. do sosów. mniam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry jest szczególnie z pieczoną parówką sos cebulowo- musztardowy z dodatkiem nasion kopru...

      Usuń
  4. Chyba byłoby lepiej, żebyś się tej żmiji pozbyła, ze względu na na Wasze bezpieczeństwo i Pikusia. Ja bym się bała, że do domu mi wlezie, albo że na nią nadepnę.I najlepiej rozejrzeć się, czy nie ma drugiej. W Zoo im źle nie będzie, a tu jest ryzyko. Ela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ryzyko jest i będzie bo żmij w mojej okolicy pojawiło się bardzo dużo i na polach i w ogrodach sąsiadów i trzeba cały czas bardzo uważać...

      Usuń
  5. Ja mieszkam w kujawsko-pomorskim, w naszej okolicy nie słychać, żeby ktoś żmiję widział. Czasami widziałam jeżyka, ale o żmijach się nie słyszy. Może posadzenie jakiejś rośliny o specyficznym zapachu by je zniechęciło do kręcenia się koło domów. Może jakieś czary. Karen Kingston (specjalista od Feng Shui), umiała założyć jakąś siatkę, aby karaluchy nie wchodziły do jej pokoju hotelowego w Kalkucie, o ile dobrze pamiętam. Oczywiście nie chodzi tu, jak się domyślasz, o siatkę materialną. Trzeba sobie jakoś radzić. Ja bym chciała się takiej siatki nauczyć, żeby pająki nie właziły, ale dotąd nie znalazłam, jak się to robi. Ela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czary są ale ja takich by działały na stałe nie znam...

      Usuń
  6. Przepiękny bluszcz! Ja na szczęście nie mam sąsiadów:-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Winobluszcz wyglada pieknie,szkoda by było go zniszczyć.
    A zmij see boje bardzo, nawet do lasu nie mam odwagi iść,gdy jest gorąco.Ostatnio słyszałam,że podchodza do domostw,tez mieszkam w okolicach lesnych.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam takie samo podejście do remontów.
    Robię wtedy gdy potrzebne a nie bo kolor im się znudził czy co ??

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam