Codzienność

Codzienność

niedziela, 27 października 2013

Moje koty i Pikuś post zbiorczy...

Postanowiłam wreszcie zamieścić zamówiony post zbiorczy  wszystkich moich futer. Trochę te przygotowania trwały bo koty nie miały zamiaru pozować...


Moja koteczka o trzech imionach czyli Masza Raija Malutka to ostatnie po mojej koteczce która odeszła w zeszłym roku bo podobnie jak ona przekrzywia główkę i podnosi łapeczkę. Koteczka jest ze mną krótko ale już najgorszy stres ma za sobą i ukazuje powoli swój charakter taki jakim jest. A więc po pierwsze lubi się bawić, jest ostrożna i mało niszczy a kwiatków nie obgryza wcale. Lubi wyglądać przez okno. Boi się kotów i psa i strasznie na nie fuczy ale nie atakuje. Nie lubi brania na ręce ale to może być trauma. Ludzi lubi, łasi i mruczy ale jest kapryśna i nie zawsze ma ochotę na mizianki. Jest młoda i roku raczej nie przekroczyła...



Czarnusia  jest najbardziej oswojona i najłagodniejsza z trójki zeszłorocznych maluchów. Jest spokojna i mało się bawi. Niszczy tylko kwiatki i notorycznie wysypuje z nich ziemię. Do ludzi na kolana nie przychodzi ale lubi leżeć przy nogach na kanapie ale raczej poza zasięgiem rąk bo za głaskaniem specjalnie nie przepada. Myślę, że po prostu się boi ale wzięta na ręce czasem mruczy i pozwoli sobie miziać brzusio. Często układa się do snu  na regale za książkami a ja jej szukam bo myślę, że przepadła...Ma zadatki na pupilkę, żeby tylko zechciała zaufać...


Suzi najbardziej dzika z trójki maluchów, pozwoli się pogłaskać i wziąć na ręce tylko w czasie posiłku. O wycałowaniu i pogłaskaniu brzuszka mowy nie ma bo się tak boi, że może podrapać. Jest niezależna i ma trochę skłonności dominacyjnych czyli potrafi pogonić słabsze i bojaźliwe koty z siostrą na czele. Ludzi nie lubi a mojego męża nawet czasem potrafi potraktować zębami i to mocno bo do krwi. Lubi się bawić a zwłaszcza wspinać do sufitu po zasłonach i lubi jeść choć jest szczupła i drobna...


Morusek wiosną skończył 3 lata. Trafił do mnie jako spory już kot a znalazł go mój mąż w pracy, gdzie został wyrzucony. Musiał być w poprzednim domu rozpieszczony bo lubi się przytulać, całuje i garnie się do ludzi. Koty toleruje a niektóre goni bo bardzo by chciał rządzić stadem ale na razie rządzi Mruczek co mu się nie podoba bo ciągle Mruczka prowokuje i zaczepia a potem zwiewa. Nie lubi Lwicy i ciągle ją gnębi...


 Śnieżek to bardzo wesoły i rozrywkowy kot, uwielbia zabawę, gonitwy, pościgi a ostatnio zaczyna też gonić słabsze koty czego wcześniej nie robił. Jest spory i zaokrąglony i bardzo lubi jeść. Najczęściej szaleje z Suzi.
Jest oswojony tak sobie bo niby nie drapie/od początku/ale wzięty na ręce bardzo się wyrywa a jest bardzo silny. Czasami sam przychodzi do mnie i czasem nawet liże mnie po rękach. Przychodzi zwłaszcza wtedy gdy widzi u mnie kanapkę ale dobre i to. Panicznie boi się czyszczenia uszu i kiedyś nawet się w trakcie zmoczył.


Megusia moja 6 letnia indywidualistka bo nie lubi kotów. Żadnych co daje im odczuć warcząc i fucząc. A ostatnio czasem też przed kotami ucieka. Nas akceptuje i  lubi a zwłaszcza pieszczoty i mizianki i łaszenie się. Bywa jednak dość kapryśna i dotykana nie w porę ucieka. Jest delikatna, wrażliwa i raczej dość płochliwa. Rzadko leży na kanapie, woli telewizor albo różne schowki gdzie ma spokój i nie jest narażona na zaczepki innych kotów. Ostatni często lubi leżeć pod piecem chyba się zaczyna powoli starzeć...Czasem też poluje na myszy a nawet łapie ale nie zabija...


 Król stada Mruczek to mój 7 letni pupil. Kocham go a on kocha mnie choć ostatnio często tez przychodzi do męża a nawet z nim w nocy śpi pod kołdrą. Rządzi niepodzielnie i czasem bywa brutalny czyli gryzie i to boleśnie bo potraktowany zębami biedak miauczy. Potrafi też pieścić ,wylizywać futerka i łasić się i potrafi opiekować się maluchami choć coś ostatnio już do nich nie bardzo ma cierpliwość. Mruczek jest bardzo pro ludzki, zawołany prawie zawsze przychodzi, mruczy, całuje i liże po rękach. Lubi spać obok mnie albo na kolanach a czasem wciska się pod koc i śpi przytulony do moich nóg bo straszny z niego piecuch...Lubi myszy i to nie tylko łowić ale i konsumować...


Filuś wiosną skończył 4 lata. To pupil mojego męża i to z nim się pieści, do niego się przytula i u niego na kolanach wyleguje. Za mną nie przepada i przychodzi do mnie rzadko choć to ja go smoczkiem wykarmiłam. Bywa też o męża zazdrosny i czasem to okazuje gdy u męża na kolanach leży Mega. Z natury jest raczej spokojny, leniwy i lubi spać i jeść. Gonitwy go już raczej nie interesują, woli poduszkę przy piecu.
Jest dość duży ale do walk o dominacje się nie rwie i rzadko swoją siłę pokazuje.


Murzynek wiosną skończył 7 lat i przez całe życie był prawie dziki i trzymał się od ludzi z daleka z powodu krzywdy jaką mu wyrządzono. Koty kocha i żyje z nimi w zgodzie a ponad wszystko kochał Czarną Malutką, która mu matkowała i nie odstępował jej na krok dopóki żyła. Po jej odejściu nagle zaczął lgnąć do nas i nawet łasi się i mruczy. Niestety jej odejście odchorował i strasznie schudł, a że ma chore zęby przytyć nie może mimo dobrej karmy. Z kolei operacji zrobić też nie można bo nie wiadomo czy by przetrzymał narkozę. I tak sobie żyje w spokoju a ja na niego chucham i dmucham i podsuwam coraz to inną karmę, żeby tylko przytył choć trochę, żeby te nieszczęsne zęby w końcu usunąć...


 Punia siostra mojego ukochanego Ogonka skończyła właśnie 4 lata i mam z nią problem bo bardzo nie lubi kotów, panicznie się ich boi i warczy a one ją z upodobaniem gonią zwłaszcza Rozi, Suzi i Morus. Koteczka jest poza tym niekłopotliwa i raczej spokojna choć czasem z upodobaniem niszczy wszystko co papierowe np. moje pudełko na przepisy kulinarne. Lubi spać na szafie albo w szafie na ręcznikach, kanapę na ogół omija, żeby w drogę kotom nie wchodzić. Do nas przychodzi nie za często choć głaskanie raczej lubi...



Lwiczka równolatka Pikusia, wiosną skończyła 5 lat. Jest od małego miłą i spokojną koteczką choć pieszczot za dużo nie potrzebuje. Bardzo lubi mizianie po brzuszku i potrafi łapką spychać moją rękę na miejsce gdzie chce być głaskana. Kocha Mruczka. Od małego miała ciężkie życie bo koty ją biły a ona się bała i strasznie miauczała aż musiałam interweniować, ostatnio radzi sobie sama a ataki na nią ustały. Jest raczej drobna ale powinna być bardzo chuda bo mało je a mięsa z puszek nie znosi i nawet nie powącha.

 
Józek  ma około 4 lat i trafił do mnie w zimie 2011 r bo poprzedni opiekun wyjeżdżał za granicę i nie mógł go zabrać. Próbował go wydać ale kilka osób go wzięło na próbę i oddawało bo wygląda groźnie i startuje z łapką. Nikt mu nie dawał szansy ani czasu na przyzwyczajenie się a on jest po prostu bardzo wrażliwy, delikatny i płochliwy no i stąd te ataki. Miał w końcu trafić do schroniska a tam by nie przeżył bo boi się kotów i nie wszystko je. Nie je wcale mokrej karmy ani kiełbasy ani sera, czasem skubnie tylko trochę mięsa mielonego. To kochany kot choć głaskania nie lubi ale za to lubi się przytulać do mnie w łóżku i na kanapie...Jest raczej łagodny i jeśli wyciąga na nas łapkę to najczęściej pazurki są schowane...Kotów nadal nie lubi i akceptuje tylko Mruczka a nawet się z nim bawi...


 Rozunia czyli Rozi ma 2 lata i trafiła do mnie jako maleńki kociak z miejsca pracy mojego męża. Jest pupilką. Jako maluszek spała godzinami u mnie pod swetrem na piersiach i pięknie mruczała a w tej chwili poleguje na kolanach. Dla mnie jest łagodna ale męża potrafi podrapać a nawet ugryźć. Jest, czasem chociaż coraz rzadziej, nieznośna bo strasznie gnębi inne koty. Goni ostatnio zwłaszcza biedną Czarnusię i tłucze ją łapą a malutka miauczy. Czasem jestem na nią za to wściekła i ja karam wynoszeniem do ganku co później procentuje tz gdy wpuszczam ją z powrotem kładzie się spokojnie i śpi...I tak do następnego razu...



Pikuś w zimie skończy 6 lat. Jest przemiłym kochającym ludzi psem z tym, że strasznie ruchliwym i zbyt towarzyskim a nawet wręcz nachalnym co mnie czasem męczy. Kocha mojego męża a słucha mnie. Mam z nim problem bo notorycznie siusia sobie do legowiska i później w tym śpi i nabiera zapachu aż miło. Czasem też potrafi mi obsiusiać kapę od fotela co mnie denerwuje. Penetruje też kocie kuwety w poszukiwaniu smakołyków i wnosi te smakołyki na fotel i nawet leki na to nie pomagają. No ale może ja po prostu psów nie rozumiem bo kociara jestem...

31 komentarzy:

  1. Pogubiłam się w liczeniu. Jestem pod wrażeniem, że nie pomylisz ich ze sobą. Ale to może tylko mnie, osobie z boku, wydaje się, że wszystkie koty są do siebie podobne:-). Wspaniała gromadka futrzaków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dużo ich ale i mieszkanie spore, tak że w drogę sobie nie wchodzą...

      Usuń
  2. Ależ gromada indywidualności:) Fajne zdjęcia i opisy, chociaż podejrzewam, że mogłabyś napisać o każdym zwierzaku dużo więcej. W takiej grupie nietrudno o konflikty i walki o dominację.
    W moim domu rodzinnym są trzy koty, a czasem takie gonitwy i fuczenie odchodzą, że ziemio rozstąp się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kocury wykastrowane na szczęście bo by się tłukły jeszcze bardziej....

      Usuń
    2. I jeszcze teren by znaczyły ....
      Nasze też wykastrowane, między sobą - pełna braterska zgoda, tłuką się ze swoją mamusią.

      Usuń
    3. u mnie kotki są bardziej zapalczywe...

      Usuń
  3. Same cudności i spora gromadka..Pięknie przedstawiłaś swoje zwierzaczki.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kotów jest sporo ale w zeszłym roku w pewnym momencie było nawet 16...

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Całe stado na ten moment a ile będzie za kilka dni nie wiadomo....

      Usuń
  5. Przy takim nagromadzeniu sierści to nie ma się co dziwić, że na siebie fukają. Kot to zwierzę terytorialne i swoje miejsce mieć musi.
    Fajne wszystkie ale poległam doczytując do Filusia.
    Mam czarnego kota, w białe skarpetki i z muszką. Ma na imię ... Filuś :D Od Filemona pieszczotliwie nazywany też jest Filodendronem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fukają ,fukają ale krzywdy sobie nie robią a koty żyjące na wolności też z sobą walczą...Tak to już jest...

      Usuń
  6. Może pies czuje się zdominowany w towarzystwie kotów i dlatego tak się zachowuje ?
    Też jestem kociara, więc z pieskami ostrożnie :-)))
    Piękne stadko tutaj przedstawiłaś wreszcie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie tak w istocie jest z tym, że on raczej koty lubi oczywiście moje i te które są w domu...

      Usuń
  7. Odpowiedzi
    1. A to są zwierzątka "pałacowe" czy "nadworne"? Wychodzą czasem z domu czy siedzą w m2 czy ile tam tego.

      Usuń
    2. Pałacowe w kilku pokojach bo mam własny dom ...Czasem tak sobie myślę, że koty wychodzące są szczęśliwe ale u mnie droga zbyt niebezpieczna a i moje na dwór się nie garną...Kiedyś myślałam o zrobieniu sporej zagrody typu woliery na podwórku ale trochę sie obawiam os i szerszeni itp...

      Usuń
  8. Pikuś to wierna kopia mojego psiaka, jest niemal identyczny, tylko, że mój ma już 11 lat i biedak jest schorowany. Fajne te Wasze futrzaki :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój jak na razie jest zdrowy tylko te jego nawyki.....

      Usuń
  9. Zacznę od tego, że wszystkie zwierzaki są na równi kochane i psy i koty. Teraz mam tylko Wiedźmę, która jest bardzo agresywna do innych kotów (odganiałam ją, jak próbowała jednego zagryźć, siedząc na jego plecach, a jak mieszkała przez jakiś czas z dwoma kotami, to one były tak wystraszone, że przestały jeść i bały się wychodzić). Marzę jednak żeby kiedyś mieć u siebie prawdziwą kocią gromadkę i psią też. Co do kotów to zauważyłam (miałam koty od dziecka i sporo się ich przewinęło), że koty które trafiały do nas jako maluszki pieszczoty lubiły tylko kiedy same przyszły, a koty, które trafiły jako dorosłe i już przeszły długi etap osfajania uwielbiały zawsze pieszczoty o każdej godzinie dnia i nocy. Można je było nosić na rękach, kłaść na plecach i głaskać po brzuchu. Żeby tylko takiego kota dotykać.
    Co do pieska, to zjadanie odchodów to podobno takie trochę matkowanie. Psy zjadają odchody swoich młodych w gnieździe. Nasza nieżyjąca już sunia też wyjadała zawartość kuwety, szczególnie kiedy "jej koty" były jeszcze młode.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie najbardziej agresywna jest Rozi ale ona w zasadzie tylko straszy bo głośno krzyczy i macha łapami ale nigdy żadnego kota nie skaleczyła. A co do psów to ja psów nie rozumiem bo zawsze miałam koty a psy pamiętam tylko z okresu dzieciństwa i zawsze się ich bałam zwłaszcza tych szczekających...

      Usuń
  10. Wszystko ładnie i pięknie, ale ja nie miałabym serca tylu kotów trzymać w tak małej przestrzeni. Kot to zwierze terytorialne i potrzebuje miejsca i swobody. A tutaj jest kilkanaście zwierząt w ciasnocie. Wybacz. Nie obrażaj się na mnie. Mieszkam na wsi i też mamy koty. Nawet jeśli bierzemy je do domu to one na dwór uciekają kiedy tylko mogą. Kot musi mieć przestrzeń.
    Przez jakiś czas mieszkałam w miescie i na 45 metrach była jedna kotka. Było jej źle i ciasno. Oddałam ją na wieś i kotka żyje szczęśliwa. Ma swój teren łowiecki, swoją stodołę.
    Moje kocury wędrują nawet po kilka kilometrów, połowa wioski to terytorium moich kotów. Dlatego myślę, że o ile dobre jest współczucie i opieka nad zwierzętami i za to masz mój szacunek, o tyle tyle zwierząt to już dla nich cierpienie. Podobnie jak w schronisku - oczywiście pod względem przestrzeni. Nie mają się gdzie schować i nie mają gdzie być same. Nie mają swojego terenu. Stąd większość jest zastraszona i nieufna. Myślę, że sama też to wiesz ale dobroć serca nie pozwala oddać ich w niesprawdzone ręce. To zrozumiałe. W żaden sposób Ciebie nie oskarżam. Ale to tylko moje zdanie z obserwacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja swoich kotów nie wypuszczam bo okolica niebezpieczna i mieszkanie mam duże tak, że jeśli nie chcą w drogę sobie nie wchodzą no i one są wykastrowane a takie koty nie potrzebują tak swobody jak koty wchodzące w okres rui. Są szczęśliwe i zżyły się i najczęściej zachowują się jak lwy czyli leżą blisko siebie lub na sobie, liżą się wzajemnie, pieszczą i bawią. Mam tylko dwie kotki które są indywidualistkami i towarzystwa kotów nie lubią i one pewnie by były szczęśliwsze gdzieś u kogoś kto więcej kotów nie ma ale na pewno nie na dworze bo dworu się boją. A co do awantur to specjalnie sie nimi nie przejmuję bo moje koty krzywdy sobie nie robią a żyjące na wolności koty też gdy się spotykają to na siebie krzyczą...

      Usuń
    2. Do NIKI !! Nie uważam, żeby koty Agaty były cierpiące.A porównywanie Jej domu do schroniska woła o pomstę do nieba! Wręcz przeciwnie, dobrze widać, że zwierzęta u Agaty są szczęśliwe. Na każdym zdjęciu to widać !! Wylegują się na kanapach, fotelach, w kocach, poduszkach.Są zadbane, najedzone, zdrowe, wykastrowane. A, że każdy kot ma inny charakterek, to o tym nie słyszałaś? Dlatego czasami fukną na siebie. Jeżeli według ciebie , twojej kotce (sztuk 1 ) było na 45 metrach źle, to nie wiem już, co powiedzieć. Oddałaś ją na wieś (jak przedmiot, no cóż, przecież koty nie mają uczuć) i nagle kotka żyje szczęśliwa. A wiesz czemu? Bo ciebie nie widzi. Agato, nie przejmuj się takimi wpisami. Chociaż by człowiek nie wiem, ile dobrego robił, zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie się doszukiwał głównie złych aspektów, będzie szukał dziury w całym, tak, jak w przypadku pani powyżej. Każdy, kto czyta Twojego bloga, wie, że gdyby nie Ty, to większość tych kotów już by nie żyła. Wiadomo, że koty w schroniskach, i te biegające na wolności nie żyją długo. Pozdrawiam Cię z całego serca oraz Twojego Męża. A te Twoje futrzane Tapczanowce i Fotelowce są naprawdę fajne. Dzięki za świetną prezentację. Ela

      Usuń
    3. anonimowa Elu,
      Zanim zaczniesz na mnie krzyczeć to przeczytaj moje wypowiedzi ze ZROZUMIENIEM. Tego uczą w początkach podstawówki. A potem się wypowiedz jeszcze raz.

      Usuń
  11. Nareszcie zwierzakowy post ;) świetne Kociaki i Psiuńcio a że ma swoje dziwactwa trudno. jeden z moich Kotów też sikał gdzie popadnie przez lata ale od jakichś 3 zaprzestał tych praktyk :) teraz ma 16,5lat,oswajam mojego nowego lokatora,póki co jest w izolatce i tęskinie miauczy w nocy za swoją rodzinką ale musi się oswoić,jutro czeka nas wizyta doktora. Nie zgodzę się z osobą która twierdzi że kotom jest lepiej na wolności,nie jest! grożą im wypadki,choroby i żli ludzie,no chyba że właściciel się tym nie przejmuje i macha ręką,będzie następny kot.kastraty nie potrzebują dużo terenu,miałam 3szt na 50m2 i było ok. a u Ciebie jest wiele miejsca,poza tym Koty lubia czasem pozorowane walki i zaczepki,to jest dla nich zabawa a czasem sobie dokuczają ale to normalne,dzieci też tak robią.pozdrawiam Anais

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje koty są zżyte i nigdy się skaleczenia nie zdarzają nawet jak walczą...

      Usuń
  12. PS a jeśli głosiciele wolności kotów dodatkowo nie kastrują to ich wędrujący kilometry podopieczni rozmnażają się jak grzyby po deszczu,a maleństwa giną i jest ich za dużo.Warto o tym pomyśleć. A.

    OdpowiedzUsuń
  13. Agatko... napisałam maila do Ciebie

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam