Codzienność

Codzienność

piątek, 27 grudnia 2013

Po świętach i tomik

No i już po świętach. Nawet na swój sposób, mnie to cieszy, bo normalność i codzienność lubię. Święta spędziłam spokojnie. Wszystko biegło swoim torem, leniwie i cicho. Na pasterce znowu nie byłam, a żałuję, gdyż mogłam zamówić taksówkę i do kościoła pojechać. Szkoda. Zawsze wprawdzie marzyłam sobie pojechać na pasterkę saniami, ale i taksówka dobra, gdy śnieżne święta już się w obecnych czasach nie zdarzają często. Muszę koniecznie pojechać w przyszłym roku. Nigdy jeszcze nie byłam, a to podobno inna msza niż wszystkie. Ma klimat i warto choć raz wziąć w niej udział. Pierwszy dzień świąt spędziłam oczywiście w domu na kanapie i w piżamie. Tak jak lubię. Obejrzałam po raz setny trylogię w telewizji. Przejadłam się i wyspałam. W drugi dzień świąt byliśmy u brata Krzyśka i nawet przyjemnie spędziłam czas. Na szczęście był tylko Darek i jego pani. Był więc spokój i względna cisza. Przyjęcie na prawie 20 osób z udziałem dzieci było u Darka dzień wcześniej, ale ja nie zgodziłam się wziąć w nim udziału.
Dzisiejszy dzień też jest spokojny i leniwy. Krzysiek był na zakupach, a ja leżę i odpoczywam. Nawet obiadu nie było i nie będzie, gdyż resztki po świętach zalegają jeszcze w lodówce. W przyszłe święta mam zamiar przygotować mniej jedzenia, a część sałatek, śledzi i ciast kupić. Trudno, smak gorszy, ale ja już energii do przygotowań nie mam i zaharowywać się przez kilka dni nie mam zamiaru. W tym roku prawie płakałam w czasie wieczerzy ze zmęczenia i już nigdy więcej nie chcę tego przeżywać. Przecież to nie o to chodzi...
A po południu przypomnę sobie wiersze z mojego tomiku, który właśnie przyniosła listonoszka...



8 komentarzy:

  1. Gratuluję wydania tomiku wierszy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję tomiku :))
    A co do Pasterki ... wszystko zalezy, gdzie usiądziesz, albo staniesz. Bo jeśli z tyłu, wśród tłumy ludzi, to może się zdarzyć, że osoby obok będą chuchać karpikiem, śledzikiem, a że rybka lubi pływać, to i nieprzetrawioną wódeczką. I cały czar pryska.

    OdpowiedzUsuń
  3. Widok okładki własnego tomiku musi robić wrażenie. Gratulacje!
    Masz rację, nie warto się zaharowywać, potem zaś dojadać resztki. Jestem tego samego zdania; w przyszłym roku zredukuję prace do niezbędnego minimum. Ileż to razy to powtarzam, w każdym razie pomarzyć sobie wolno:-))).

    OdpowiedzUsuń
  4. gratuluję tomiku :)
    pochwalisz się wierszami z niego?
    pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  5. I ja dołączam sie do gratulacji ! Okładka wygląda interesująco i zachęcająco...Brawo, Agatko,i myśle, że miejscem Poetki i Artystki nie jest kuchnia, no, może tylko czasem i na krótko...Pozdrawiam wśród nocnej ciszy ( jest 3.25 w nocy:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Widzę, że więcej nas takich. Tyle, że mnie się udało w tym roku usiąść do stołu i wstać o własnych siłach.
    Na pasterkę chodziłam w czasach licealnych, to byuło spotkanie z klasową paczką. Teraz nie, bo w tłumie dostaję paniki, jak widzę czarno za sobą, natychmiast mknę do wyjścia. Dodatkowo nasz proboszczunio wymyślił sobie przychodzenie z opłatkiem i nim się łamanie na mszy. Nie widzę tego. Czego można życzyć obcym ludziom? Pic na wodę z fotomontażem.
    Gratuluję wydania!

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratuluję wydania tomiku. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratuluję Agatko, życzę nowych inspiracji i weny twórczej na ten Nowy Rok :)

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam