Codzienność

Codzienność

poniedziałek, 6 listopada 2017

poniedziałek

Dzień zaczął się dość wcześnie, bo miał przyjechać brat Krzyśka kończyć łazienkę. Zostało trochę tynkowania i malowanie części z toaletą. Przyjechał, obejrzał i umówił się na jutro. Gdy pojechał położyłam się spać na godzinę, a spałam trzy. Później był bieg, bo za chwilę miał się zacząć kurs. Po kursie było gotowanie obiadu, nauka kart Kippera, a w zasadzie poszerzanie wiadomości i porcja ćwiczeń na rowerze. Wieczorem będzie joga, Reiki i praca. Będzie wróżenie, pisanie ale i czytanie. Dzień zejdzie. Skończy się koło 3-4 w nocy.
Tak w ogóle to w listopadzie szaleństw i ruchu nie przewiduję. Mam kurs ale przez internet. Warsztatów artystycznych wyjazdowych nie mam. Będę siedzieć w domu i cieszę się z tego. Nie będzie też większych zakupów, bo większość pieniędzy pochłonie zapłata za kurs. Chcę pokończyć wszystkie prace koło domu i w domu tak, żebym mogła spokojnie czekać na zimę. W ogrodzie mam tylko zasilanie drzew. Pod warzywnik przygotowań nie będzie, bo w poprzednim roku ślimaki mi wszystko zjadły. W następnym warzywa będą w pojemnikach. Myślę o pomidorach, papryce, ogórkach i kalarepie. Chciałabym jeszcze sałatę ale w tym roku miałam w pojemnikach i też ją coś zjadło.

A na koniec trochę o kotach. Po pierwsze Maja- moja najmłodsza koteczka. Kicia jest dziwna odkąd dorosła. Niby ludzi się nie boi ale i ich nie potrzebuje zupełnie. Do nas dochodzi tylko wtedy gdy coś jemy. Wzięta na ręce miauczy. Kotów też nie lubi i nie widziałam by się do któregoś przytulała. Ot taka samotniczka. Najczęściej leży w kąciku na kanapie i śpi. Trochę szkoda, że tak się zmieniła. Gdy była mała z kolan nam nie schodziła.



Za to Punia, która była praktycznie odkąd dorosła samotniczką, bo do ludzi prawie nie przychodziła, a kotów w większości nie toleruje
nagle stała się towarzyska. Przejawia się to tym, że albo leży u Krzyska alb przytulona do mnie. W tym roku skończyła 8 lat więc to jeszcze nie starość ale co jej się stało nie wiem...



No i na koniec Józek. Ten z kolei odkąd śpię z powrotem pod kołdrą wrócił na moją stronę łóżka, porzucając tym samym Krzyśka. To już kolejny rok jego kaprysów- w lecie śpi z Krzyśkiem w pozostałe pory roku ze mną. Czemu nie wiem...Jego powrót mnie jednak cieszy, bo lubię gdy się we mnie wtula...



2 komentarze:

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam