Codzienność

Codzienność

niedziela, 4 marca 2018

Koniec mrozów i trochę filozofowania

Koniec tygodnia i ponoć koniec mrozów.🙂 Bardzo mnie to cieszy, bo ostatnio miałam 3 stopnie ciepła w kuchni, a pieckuchnia przestała działać. Czekam na wiosnę choć w tym roku prac w ogrodzie nie będzie. Będę pewnie w lecie żałować, gdy zobaczę ogrody innych i zbiory ale nie mam czasu na warzywnik. Praca i przyjemne zajęcia mnie pochłaniają. Poza tym zdrowie mi nie bardzo pozwala na wszelkie przysiady i skręty, bo kości i stawy mnie bolą, a leków brać nie chcę.😞W tym roku na dworze jedynie dwa dachy chcę pokryć, a trawa niech rośnie choćby po pas. Skosi się tylko tam gdzie się siedzi. 
Jak na razie to ja nie przewiduję wiele wyjść na dwór. Utknęłam w czterech ścianach i nawet mi z tym dobrze. Ptaki śpiewające słyszę przez otwarte okna, a podwórko odkąd starą gruszę zniszczył wiatr i została wycięta już nie zachęca do wyjścia. Stało się obce. Z drzew po moim dziadku zostały jeszcze tylko cztery. Zanim ja odejdę pewnie i one znikną. Smutne to, bo to była ciężka praca mojego dziadka. Sadził je i bardzo o nie dbał. Ziemia u nas kiepska więc przed posadzeniem każdego kopał olbrzymie doły i wypełniał je dobrą ziemią by drzewa rodziły. Tak było. Gdy byłam młoda owoców nie brakowało. Później dziadek się postarzał i o drzewa nie miał kto dbać, a gdy dziadek odszedł i one stopniowo umierały jedno po drugim. Te cztery tez są w kiepskim stanie. Jeden orzech nie rodzi, drugi rodzi ale przechylił się i lada wiatr może go obalić. Papierówka- ukochane drzewo mojej babci prawie uschła i nie owocuje, a druga jabłonka owocuje, ale bardzo kiepsko mimo zasilania. Drzewka, które ja posadziłam coś kiepsko rosną. Dom umiera to i drzewa do życia się nie rwą. Mój świat przemija i nie da się tego procesu zatrzymać...😥Z mojego dawnego świata została mi tylko mama i ona jest tą cieniutką nitką, która łączy moje dawne szczęśliwe życie z teraźniejszością. Przyszłości się raczej obawiam, bo co może być dobrego w starości, w niesprawności i może samotności?...

A na koniec wiersz, który zajął II miejsce na warsztatach. Bardzo się cieszę. Tak mi ostatnio idzie dobrze w konkursach, że chyba w tym roku wezmę udział w konkursie poezji organizowanym przez fundacje Anny Dymnej. Jestem niepełnosprawna to wiersze mogę przesłać.

Ja

nie lubię tłumu
jest jak monolit
oskarża gani ocenia
boję się
szyderstw uśmieszków
arogancji
czasem szybko rzucone słowa
nie lecą na wiatr
a ranią jak miecze
spojrzenia palą i kąsają
zamykam się w samotni
żyje ciszą bez zbędnych słów
myśli przekuwam w wiersze
i tylko czasem brak mi ciepła
i ramion które tulą


Wczoraj musiałam jechać z Mruczkiem na ostry dyżur, bo wyglądało jakby się nie mógł wysiać. Miał zrobione USG i pęcherz był mały. Dostał zastrzyki i leki do domu. Ma jeść karmę urinary i oby to był koniec problemu.

9 komentarzy:

  1. TEN WIERSZ PIEKNY ODDAJE TO CO CZUJE ROWNIEZ MOJA DUSZA
    ZYCZE ZDROWIA I OWONEJ WENY TWORCZEJ.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też męczy mnie tłum...
    Twoje wiersze jak zawsze piękne i dlatego nagradzane, dzieła plastyczne też podziwiam, a kociaki czadowe :) Pozdrawiam- kreska

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdrowia Mruczkowi życzę ♥♥♥
    Wiersz bardzo się mi podoba, słusznie zajął tak wysokie miejsce :)
    U nas rano było jakieś -11, teraz jest -1.
    Nie lubię zimy i zimna, więc mnie to cieszy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdzie tam koniec mrozów, u nas nadal są... :-))

    OdpowiedzUsuń
  5. Mruczek, jeśli jest wykastrowany, musi do końca swoich dni dostawać specjalną karmę dla kastratów, w przeciwnym razie będzie się bardzo męczył z kamieniami w drogach moczowych. Przerabiałam to z moimi kotami.

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam