Codzienność

Codzienność

środa, 29 lipca 2020

środa

Od kilku dni przyzwyczajam Kajtusia do stada. Na razie wnoszę go do pokoju w transporterku. Stado jest skłonne go przyjąć, ale on trochę warczy. Z kotów nie podoba mu się Rozi, bo go wacha i Majka też. Nie akceptuje też Pikusia. Chyba boi się psów, a Pikuś boi się jego, bo włazi Krzyśkowi na kolana. Chyba będzie jednak z czasem dobrze, bo jego reakcja nie jest zbyt gwałtowna. Nie ma rzucania sie w transporterku, nie ma łapoczynów ani sie nie jeży. Kastracja w poniedziałek. Będzie narkoza wziewana, bo jest bezpieczniejsza.

Zrobiłam trochę zakupów. Kupiłam chodniki do przedpokoju i do kuchni, kilka garnów, pokrywki i pigmenty do ikon. Pigmenty są do tradycyjnego malowania z żółtkiem i winem. To zestaw uzupełniajacy, czyli rzadko spotykane kolory. Pigmenty przyjdą dopiero w przyszłym tygodniu, bo babka jest na urlopie. Podobrazie i wydruk ikony juz mam. Zacznę działać. Tym razem chcę poczynić ikonę z archaniołem Rafaelem.

W tych dniach maluję farbami olejnymi. Pokochałam te farby i nie wiem czy do akryli jeszcze wrocę. Zachwycają mnie piękne kolory i to jak miękko suną pędzle. Tyle lat się przed olejami broniłam i teraz zupełnie nie wiem czemu. Teraz maluję łąki. Jak długo nie wiem. Mam jeszcze do namalowania trzy obrazy jezior w tym jeden dla Sebastiana. On chce obrazy dwóch jezior w pobliżu. To muszą byc konkretne, bo tam wędkuje. Problem jest z ładnymi zdjęciami. Znalazłam ladne zdjęcie tylko jednego jeziora. Zdjęcia drugiego sa mało interesujące. Więcej na nich samochodow i ludzi niz przyrody, a ja maluję tylko naturę.



Dziś Krzysiek idzie po południu do pracy, a ja będę działać w domu. Kończę powoli układać krzyżówki. Przepisywać będę do soboty. Z doskoku robię też to i owo w domu. Jutro miały być przetwory, ale curry do ogórkow w sklepie nie było i żelfixu też nie. Moze jeszcze coś kupi po południu albo w niedzielę zrobię jak dodatki będę mieć...

Cała ja

jestem  tęsknotą mgnieniem
nieuchwytnym marzeniem celem
gdy kocham pachnę wiecznością i rajem
wciąż rozedrgana zmienna
to otulam miękkością
przynoszę ciepło  subtelność ukojenie
to nasączam żarem
migocę spalam się
gdy nienawidzę kąsam spycham do piekła
cała ja


2 komentarze:

  1. Jesienna natura wychodzi Ci mistrzowsko, jesteś niesamowita! Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam