Codzienność

Codzienność

poniedziałek, 27 lipca 2020

poniedziałek


Nowy tydzień. Będzie pracowity, ale głównie zawodowo, bo w domu i koło domu wiele chyba nie zrobię. Muszę skończyć krzyżowki do czasu przyjazdu Sebastiana. Przyjedzie za tydzień lub dwa. Praca czeka i ja czekam, bo wprowadzi do domu trochę żywszej energii. Tym razem ma kosić na podwórku i w sadzie. Ma powiesić pólkę w sypialni. Ma naprawić prysznic, bo nie mogę go teraz używać. Ma przymocować lepiej futrynę od drzwi do sypialni. Chcę by mi zrobił połkę  na ikony.

Rodzina mi się powiększyła o nowego kota. Krzyśkowi udało sie złapać kocurka, który go zaczepiał na targu. Przywiózł go do domu w sobotę po południu. Kajtuś, bo takie imię dostał jest chyba młody i na pewno bardzo miły. Garnie sie do ludzi, barankuje i przymila się cały czas. Od razu zdobył moje serce. Na razie siedzi w osobnym pomieszczeniu. Wydaje się być bardzo spokojny, ale ciekawski. Chcę go troche odkarmić, poobserwować i później wykastrować, odrobaczyć. Wtedy wezmę go w transporterku do pokoju i będzie zapoznanie ze stadem. Krzysiek wykazał się sercem i to doceniam. Następne życie uratowane. :) Zimę ma spędzić na kanapie i przy piecu...



Niby lato mnie nie umęczyło w tym roku, ale podświadomie juz czekam na jesień. Tęskno mi do mglistych poranków i wilgoci, ciepłych barw. Wczoraj miałam namiastkę tej wilgoci, bo przeszła lekka burza, a później sie rozpadało. Poczułam sie dopieszczona. Leżałam w sypialni przy otwartym oknie i słuchałam szumu spadajacych kropli. Czułam zjednoczenie z naturą. To było jak medytacja...

Letnia burza

odległy pomruk
aniołowie się gniewają
świat zamarł
wróble zastygły w gnieździe
jeszcze tylko głos wilgi  wibruje
i jaskółki spadają wciąż niżej i niżej
wzrokiem śledzę ostatnie pszczoły kłębiące się przy ulu
zaduch zabiera oddech
już za moment iskry strzelają w przestworzach
i pierwsze krople bębnią
w dachy
wpisują rytm w liście i pąsowe płatki dalii
zaspany kot umyka z werandy
a ja za nim
niosącą z sobą zapach mokrej trawy
i rześkie powietrze pieszczące płuca
spragnione wytchnienia

To ostatni obraz. Maluję już kolejny. Też jesień...



3 komentarze:

  1. Mimo że jesieni nie lubię, to ten obraz ma cudowny urok, przepięknie. Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kajtek mu pasuje, wygląda nawet na Kajtusia, takiego przymilnego przylepkę. Jakoś się wciągnie w kocią grupę, masz sporo miejsca i każdy kot swoje własne najmojejsze mieszkanko znajdzie.

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam