Codzienność

Codzienność

czwartek, 10 grudnia 2020

czwartek

Mam problem z wagą. Nieco przytyłam i jestem na granicy otyłości. Drażni mnie to. Zawsze jesienią tyję, bo jem za dużo. Teraz narzuciłam sobie dyscypinę i jem tylko dwa posiłki. Jeden obfity, węglowodanowy i drugi już mniej syty. W zasadzie całe zycie tak jadałam, bo nie uznawałam śniadań. Teraz to się nazywa okno żywieniowe. Śniadania zaczęłam jeść dopiero gdy poznałam Krzyśka. On jadł to i ja jak papuga. Bez potrzeby i głodu byle zjeść. Po Nowym Roku chcę zacząć dietę i tu jest problem, bo waga spada przez miesiąc i później przestój i to długi, a ja nie mam cierpliwości go przetrwać. Spada 5 kg, jesienia rośnie i tak sie bujam. Muszę zrzucić conajmniej 10 by progres był. Problem w tym, że organizm juz większość skutecznych, szybkich diet doskonale zna i nie bardzo chce reagować. Byłam już na dukanie, dąbrowskiej, plaż południowych i na niskowęglowodanowej. Teraz chcę spróbować organicznej, niskokaorycznej z małą ilością węglowodanów. No zobaczymy. Skep z taką żywnością namierzyłam w sieci. Krzyśkowi cen nie zdradzę, bo by zawału dostał...

Koniec roku jest blisko i już snuję plany na następny rok. Nie wiem co mi się uda zrealizować, bo część jest uzależniona od pieniędzy.

pewnie to:

- koniec kursu parapsychologii

- kurs psychologii

- kurs malarstwa u Krissa Wieliczko

- kurs rysunku u Krissa Wieliczko

- wymiana pieca w pokoju dziennym

- dalsze szlifowanie fotografii kulinarnej

- kurs fotografowania przyrody

- odchudzanie

- około 30 książek przeczytać

- narysować 75 portretow ołówkiem?

przypuszczalne:

- żwirek koło grobów

- naprawić dwie podmurówki

- pomalować pokój dzienny i sień

- kilka antologii

- kilka kursow psychologicznych bardzo ważne: terapeuta kryzysowy i terapia uzależnień

- chodnik na ulicy

- wyciąć dziczki w ogrodzie


Wczoraj spadł śnieg i lezy. Jest go sporo co mnie cieszy. Krajobraz zmieni się i wygada jak z świątecznych pocztowek. Uwielbiam taką zimę, gdy mróz lekki i śnieg. W domu do 16 marzną mi ręce i stopy. Leżę na termoforze i ciągle chowam lewą rękę pod kołdrę coby:) ją ogrzać. Dziś Krzysiek rozpali w piecu wcześniej, ale był zły. Wcześniej podgrzewam grzejnikiem elektrycznym i nie chcę myśleć ile niedoplaty za prąd przyjdzie. W nocy nie marznę. Sypialnie ogrzewam 2 godziny gora i biorę do łóżka termofor.




4 komentarze:

  1. A jak z ćwiczeniami, ostatnio mało o tym piszesz. Ja lubię chodzić wieczorami i rower. Do ćwiczeń w domu nie mam cierpliwości- kreska

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja ostatnio przyglądam się diecie McDougalla. Dieta ta ponoć jest pomocna przy nadciśnieniu, z którym się zmagam od lat i otyłości. Na chomiku znalazłam fragment jego książki, Wydaje się on być bardzo rozsądnym lekarzem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie znam tej diety. Ciśnienie mi spadło odkąd schudłam...

      Usuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam