Codzienność

Codzienność

sobota, 26 grudnia 2020

sobota

Święta upłynęły względnie spokojnie. Jestem nawet zadowolona choć nie wszystko zrobione, bo energii brakło. Nie było pastowania podłóg i polerowania mebli fornirem. Nie było karpia. 

Kiedyś  było gruntowne sprzatanie przed świętami. Jeszcze teraz pamiętam ten zapach igliwia, forniru i pasty do podłóg wymieszany z zapachem skórki pomarańczowej i cukru przypalonych na piecu. Pamiętam też karpie w wannie. Nikt nie mógł się kąpać przez kilka dni, bo czekay w wannie. Pamiętam karpia w galarecie, ktorego robiła mama. Pięknie wyglądal z krążkami cebuli i marchwi. U mnie żywy karp jest zabroniony, bo bym wypuściła do rzeki.

Było za to wędzenie.





Było też spięcie między Adrianem a Krzyśkiem gdy ja spałam. Na skargę przylecieli obydwaj. 

Przygotowuję kalendarz dla mamy ze zdjęciami Tatr. Sama je wybrałam, bo je uwiebia. Nie zdjęcia tylko Tatry. Jeszcze przygotuję z moimi kotami. Wszystkimi... Tymi co odeszły też... Poźniej przygotuję fotoksiążkę ze zdjęciami kotów...

Jutro ostatni wolny dzień. Będzie już praca, bo mam wróżbę.

Zaczęłam dietę, bo jest pilnie do zrzucenia 6 kg. Niestety przekroczyłam granicę otyłości. To muszę szybko zrzucić...

1 komentarz:

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam