Codzienność

Codzienność

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Co nieco o pogodzie, trochę pracy, przyjemności i magii...

 Nadeszły pierwsze upały i przez kilka dni ma być  u mnie po trzydzieści parę stopni w dzień i prawie 20 w nocy. Bardzo mnie to oczywiście martwi bo nie znoszę gorąca, duchoty ani nadmiaru słońca. Nie lubię się męczyć ani pocić. Nie lubię mieć przez cały dzień otwartych okien bo dokucza mi hałas z pobliskiej ulicy. Nie cierpię komarów i natrętnych much siadających na moim odsłoniętym ciele i topicych się w napojach. Nie cierpię lata  i nikt mnie nie przekona, że jest cudowne. A dopiero się zaczyna i jakoś będę musiała je przeżyć bo przed nim nie ucieknę ani się nie schowam  na dłużej w domu bo czasem jednak wychodzić czy wyjeżdżać do ,,miasta"muszę. Pozostaje mi tylko mieć cichą nadzieję, że nie będzie zbyt upalne i jakoś wytrwam do mojej ukochanej jesieni. No choćby do Anny bo wg. przysłowia,,Od Anki zimne wieczory i chłodne poranki"a to już coś...

Coś nie mam w tym roku szczęścia do truskawek i kupuję zupełnie nie ,,zjadliwe". I to już któryś raz z kolei. Niby są piękne, niby duże i czerwone a okazują się przejrzałe i kwaśne. Nie nadają się zupełnie do jedzenia.  Mogą być do ciasta, na kompot no ewentualnie do zjedzenia ale  tylko z cukrem. A i tak masa ich odchodzi. O przechowaniu choćby 2 dni mowy nie ma- wszystko kwaśnieje nawet w lodówce. Nie wiem czy przyczyną są deszcze czy coś innego ale na przetwory z pewnością ich nie kupię bo to by oznaczało stratę pieniędzy. A miały być w tym roku robione i truskawki w syropie i dżemy. Pożyjemy, zobaczymy może słoneczne dni poprawią ich jakość...A jeśli nie. No cóż są przecież jeszcze inne owoce...

Jakiś czas temu kupiłam nowy telefon i jak do tej pory jestem z niego bardzo zadowolona. Działa bez zarzutu i jest bardzo prosty w obsłudze. Chciałam model niedrogi i bez bajerów bo uważam je za zbędne ale za to zależało mi na w miarę dobrym aparacie fotograficznym. Telefon jest niezły a aparat ujdzie. Nawet trochę bajerów jest bo i radio i internet i budzik i kamera i stoper i dyktafon i lista spraw i minutnik i inne których raczej używać nie będę jak np. gry czy mapy. Teraz jestem na etapie namawiania na telefon Krzyśka ale idzie mi kiepsko bo do tej pory go nie przekonałam. Nie chce i już. A przydałby mu się bo czasem latem zostaje dłużej w pracy a ja  czekam i czekam i się denerwuję. Jak się to zdażyło po raz pierwszy obdzwoniłam i policję i pogotowie i szpitale a on się zjawił spokojnie po paru godzinach zły i zmęczony...Oczywiście by zadzwonić do domu z telefonu kolegi do głowy mu nie przszło. Cały on...

Wczoraj Krzysiek skosił  wreszcie trawę na podwórku a dzisiaj  po powrocie z,,miasta"ma się zabrać za sprzątanie komórki na węgiel. Czasu za dużo nie ma bo trzeba już teraz zacząć gromadzić opał na zimę. Niedawno zamówiłam 2 kubiki drewna w większości brzozy do pieca kominkowego w pokoju dziennym i sąsiad już się wziął za cięcie klocków. Węgiel też trzeba kupić w lipcu bo jest tańszy a od sierpnia pewnie ceny już wzrosną jak w zeszłym roku. Muszę kupić na początek 2 tony bo tylko tyle zmieści się w mojej komórce tz. weszło by więcej ale nie byłoby przejścia. A poza tym zostało mi jeszcze kilkanaście wiader z zeszłej zimy. W tym roku opału muszę mieć więcej bo mam zamiar przemóc lenistwo i częściej palić w piecokuchni żeby zwalczyć wilgoć w kuchni i w sypialni. A jest jej sporo co zdrowe nie jest. W kuchni marnują się przez nią sporo produktów a w sypialni zaczęły nawet pojawiać się początki pleśni na meblach.


 Szykuje mi sie zaraz po pełni czyli po 24  VI oczyszczanie domu  oraz mieszkańców czyli rodziców, babci i 8 miesięcznego chłopczyka a także obory i kurnika. Wczoraj przyjechała z prośbą znajoma znajomej mojej mamy ze wsi. Właściwie miała jechać moja mama /samochód ma być w obie strony podstawiony/ ale jechać nie chce i wysyła mnie.No cóż pojadę oczywiście bo pomóc trzeba  choć wyjazdów nie lubię. Zrobię rytuał na oczyszczenie domu i obejścia a mieszkańcom przeleję wosk. Z wyjątkiem ojca bo on  w zabobony nie wierzy i nie zgadza się na rzadne zabiegi. Trzeba będzie zrobić przelewanie na odległość bez jego wiedzy i zgody. W uzdrawianiu takie postępowanie jest  zabronione i każdy chory musi koniecznie wyrazić zgodę na przeprowadzenie zabiegu. No chyba, że zabieg ma być wykonywany dziecku lub osobie nieprzytomnej. Wtedy wystarczy zgoda udzielona przez najbliższą rodzinę ale jeśli chodzi o egzorcyzm, a tak można potraktować przelewanie, zgoda nie jest konieczna bo przyjmuje się, że osoba opętana nie jest w stanie odpowiadać za swoje decyzje i egzorcyzm się przeprowadza. I tak właśnie jest w tym przypadku bo to ojciec jest nadpobudliwy, agresywny, nadużywa alkoholu, złorzeczy i zakłóca spokój rodzinie co wpływa niekorzystnie na zdrowie, kondycję bliskich mu osób a także na dobrostan zwierząt. A te wyskoki zaczęły się całkiem niedawno po śmierci jego wója alkoholika. Wcześniej podobno wszystko było w porządku prawie sielanka. Miejmy nadzieję, że przelewanie i rytuał  pomoże i nie trzeba będzie sięgać po cięższą artylerię bo za to podobnie jak za walkę z siłami ciemności się nie biorę  i że to jest opętanie a nie  późno ujawnione negatywne cechy charakteru czy początki choroby psychicznej np....

Skończyłam woreczek na telefon i zabrałam się za kolejną poduszkę a dziś mam kupić więcej włóczki i może koronkę bawełnianą do obszycia lambrekinu do kuchni...


Idę spać a dzień dopiero przede mną...

5 komentarzy:

  1. Ciekawie opisujesz swoje rytuały. Działają, masz jakieś wiadomości od tych osób?
    U mnie też duszno. W nocy grzmiało, więc sprzątałam ciuchy i parasol z balkonu, ranek był rześki ale teraz to już katasrofa. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rytuały działają z tym, że nie zawsze i nie na każdego podobnie jak zabiegi medycyny niekonwencjonalnej. ZAzwyczaj ładnie działają na małe dzieci i zwierzęta bo nie występują w tych przypadkah blokady typu psychicznego. Czasem bywa też tak, że moje zabiegi danej osobie nie pomogą i trzeba szukać wtedy innego terapeuty a bywa i odwrotnie i wtedy do mnie trafiają osoby, które już poddały się nieefektywnym zabiegom u kogoś innego. To najczęściej sprawa psychiki osoby poddającej się zabiegowi a czasem problem nastawienia do terapeuty. Czasem bywa też tak, że zabiegi nie pomagają bo po peostu osoba cierpiąca musi dany problem przepracować aby się czegoś nauczyć...

      Usuń
  2. Witaj. Przy zabiegu Reiki ( byłam w okropnym dołku emocjonalnym) czułam wirowanie, kręciło mi się w głowie, ale takie samo uczucie miałam kiedy byłam w zgromadzeniu kościelnym, gdzie kilka osób się modliło nade mną. Niewątpliwie jestem podatna na działanie energii, nie wiem skąd bierze się ta moc. W kościele mówili, że od Boga, Pani uzdrowicielka, że z kosmosu.
    ....
    Miło mi się z Tobą dyskutuje, przepraszam jeżeli nurtuję Cię zbyt wieloma pytaniami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Energia jest wszędzie i drzewach i w powietrzu i w kosmosie. Czy pochodzi od Boga? Trudno odpowiedzieć jednoznacznie bo od razu nasuwa się pytanie od którego bo przecież nie wszyscy wierzą w jednego Boga. A może od Bogini matki?...

      Usuń
  3. Masz rację. W lesie i na łące, przy potokach- tam czerpię spokój.
    Dziękuję za rozważania
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam