Codzienność

Codzienność

sobota, 2 maja 2015

Święto, kulinaria, marnowanie żywności i wspomnienia o wsi...

Beltane już za mną. Jutro święto państwowe. U mnie jako, że dom był zawsze patriotyczny, odkąd tylko stało się to dozwolone, w tym dniu musiała zawisnąć flaga. Kiedyś pilnował tego zwyczaju dziadek. Teraz pilnuje mama i Krzysiek. Ten zwyczaj nie jest u mnie w okolicy zbyt populary, bo flagi powiewają zaledwie w 3 domach. Cóż. Ja nawet sąsiadów rozumiem, bo sama niekoniecznie bym flagę wieszała. Nie jestem specjalnie patriotką. Może jestem taką trochę, ale nie aż taką by wieszać flagę. Pamiętam czasy gdy na 1 maja flaga wisieć musiała. Pamiętam czyny społeczne, malowanie krawężników, sprzątanie przed domami, pochody. Kiedyś pozostawienie flagi na 3 maja było karalne. Teraz każdy robi jak uważa i to moim zdaniem jest dobre. Nie ma przymusu. 
Święto świętem, ale ja specjalnie tego dnia akcentować nie będę. Nawet kolację będę miała skromną, bo chleb panierowany w bułce i w jajku i pieczony na patelni teflonowej. Czasem takie potrawy jemy, bo nie znoszę marnowania jedzenia. Chleb wykorzystuję do ostatniej kromki. Robie kotlety z chleba, wodzianki, grzanki z dodatkami i grzanki do zupy. Zwykle to czego nie zjemy na obiad zjadamy na kolację, a to czego nie zjedzą moje zwierzaki wynoszę dla bezdomnych zwierząt. Wszystko znika. Nie kupuję też zbyt dużo jedzenia, a tylko tyle ile zdołamy zjeść. Tak było zawsze u mnie w domu i tak jest teraz...
Dziś w nocy śniła mi się Kamesznica i okres gdy były tam hodowane kury kaczki i świnia. Pamiętam, że były wtedy wakacje, a moja mama skręciła nogę i nic nie mogła robić. Przyjechała więc do domu do Będzina, a mnie tata zabrał do Kamesznicy prawie na dwa miesiące. Wszystko przy zwierzętach musiałam zrobić i bardzo tą pracę lubiłam. Pamiętam jak karmiłam świnię koniczyną i jabłkami, bo przepadała za tym. Pamiętam całe gary parzonych pokrzyw i gotowanych ziemniaków. Pamiętam maleńkie żółto-brązowe kaczuszki pływające w taczce pełnej wody i kurczaki siadajace mi na ramionach gdy drobiłam dla nich chleb. Fakt, że żadnego mięsa po ubiciu przychówku nie tknęłam mimo, że był kryzys. To były wspaniałe czasy i tak właśnie chciałabym żyć. Cóż nie udało mi się...Brakło mi odwagi i na nadmiar gotówki też nie narzekałam, a dom na wsi kosztuje...Nie miałam też partnera z którym tego typu życie mogłabym planować. Z Krzyśkiem jesteśmy dopiero razem od 10 lat, a teraz to już za późno na zmiany...

A na koniec przepis na schab wędzony, a raczej na solankę. Schab wędziliśmy w piątek i wyszedł rewelacyjny. Jemy jutro...

1kg schabu bez kości
8-10 dkg soli do wędzenia
3 ząbki czosnku
2 liście laurowe
kminek
majeranek
pieprz
ziele angielskie

Wodę zagotować z przyprawami i solą. Ostudzić i włożyć schab na 3 dni. Codziennie przewracać. Następnie osuszyć, związać i wędzić.
Myślę o wyrobie wędlin na większą skalę. Może nawet kupię szynkowar i maszynkę do mielenia mięsa i napychania jelit, żeby wyrabiać kiełbasę...Może jesienią? Na razie myślę o wyrobie i wędzeniu serów. Dostawcę mleka już mam.


15 komentarzy:

  1. Ależ się tutaj smakowicie zrobiło:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. A dziś jeszcze zupka na wodzie spod parzenia schabu...

      Usuń
  3. Chyba pierwszy raz tu jestem, klimat mnie wciagnął, bo też planuję przeprowadzkę na wieś - do domu w którym spędziłam dzieciństwo :-) Pamietam, że kiedy byłam młoda, to uciekałam stamtąd aż się kurzyło, bo za cicho mi było, a teraz do tej ciszy tęsknię coraz bardziej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja gdy byłam młoda to sie zgodziłam na sprzedaż domu w Kamesznicy. Teraz tego bardzo żałuję, bo tu gdzie żyję juz nie jest tak fajnie choć to nie centrum miasta tylko peryferie. Jeszcze niedawno ludzie konie mieli i krowy. Teraz pozostały tylko kury w niektórych domach...

      Usuń
  4. No Kochana! Posta nasmarowałaś tak nafaszerowanego różnościami, że stawia do pionu i trudno na baczność nie stać :)))))))
    Ale właśnie! - Gdzie moja flaga? Wariactwo majowego weekendu zupełnie zbiło mnie z codziennego toru, zakręciło kilka razy i taką ogupiałą zostawiło i właśnie przypomniałaś mi o fladze, która miała zawisnąć...gdzie ona jest? :)))) Pozdrawiam bardzo serdecznie :))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tym razem Krzysiek flagę powiesił juz wczoraj...

      Usuń
  5. Nigdy nie wiadomo jak życie się potoczy i może Twoje marzenie się spełni.Miłej niedzieli.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zawsze jak czytam Twoje posty wyczuwam właśnie wielką Twoją tęsknotę za wsią . Życie na wsi jest tańsze niż w mieście , jedynie więcej używamy samochodu. Może na zmiany jeszcze nie jest za póżno ??? Schab wygląda pysznie . Pozdrawiam !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ten samochód...Ani ja ani Krzysiek prawa jazdy nie mamy i raczej nie zrobimy. Ja sie boję, a Krzysiek nie chce...

      Usuń
  7. hm... może jednak wybierzesz Podlasie ?
    pysznie wygląda mięsko ...
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kusi mnie Podlasie oj kusi. Jakaś okolica w pobliżu rozległego lasu pełnego zwierząt. Tam gdzie żyja wilki...

      Usuń
  8. Kiedyś jak mieszkałam w bloku to flagi wieszała spółdzielnia mieszkaniowa i ja osobiście nie zwracałam na to uwagi. Ale i wiek szczenięcy więc niewiele mnie to interesowało. Teraz mieszkam w swoim domu i od kiedy posiadamy flagę wieszamy ją i mi się to podoba. To jakby wyrażenie radości z tego że jesteśmy Polakami.

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam