Dziś są urodziny Krzyśka, a wczoraj przyjechał brat Krzyśka z synem. Zrobili grila. Tak się rozochocili, że w końcu moja mama musiała interweniować, bo było za głośno. Ciekawe jak wrócili do domu. Było ciemno, a oni przyjechali na rowerach. Było to dla mnie dziwne. Upał straszny, a tu rowery. Ja oczywiście już tych upałów mam dość. Jestem ledwie żywa, a ubranie mi się lepi. Zwłaszcza w pracowni jest gorąco po południu. Nie ma czym oddychać. Rośliny mdlają. Zwierzęta też całymi dniami leżą jak nieżywe. Nawet apetyt straciły i tylko piją całe litry wody. Do wody wystawionej na podwórku dla gołębi schodzą się zwierzęta z połowy wsi. Dziś był kot sąsiadki.
Nadal działam robótkowo. Robię kartki. Nie zapomniałam też o decu. Sprawia mi to dużo przyjemności. Mam zamiar rozwijać się w tym kierunku. Wiem, że moje wytworki nie wszystkim się podobają, ale mnie to nie zniechęca. Przecież nie wszyscy mają
taki sam gust. Pomysłów mam sporo. Część czeka na realizację. Prawie wszystkie zakupy mam już w domu. Ostatnio przyszły skrzyneczki i głęboka taca, w której mam zamiar przechowywać przyprawy, bo nie wszystkie mieszczą sie w słoiczkach. Jak to wszystko ozdobię jeszcze nie wiem, ale kuszą mnie większe serwetki. Mam kilka pięknych wzorów. Tylko jak je przykleić, żeby zmarszczeń nie było? Może czas wypróbować żelazko?
Przez te upały wcale mi się nie chce jeść. Gotuję niechętnie i cokolwiek byle ugotować. Wertowanie przepisów i gotowanie smakołyków zostawiam sobie na jesień lub ewentualnie późne lato, gdy już żar z nieba przestanie się lać. Ogródek też zaniedbałam. Zarośnięy jest okropnie. Wiele dobra to ja w tym roku z niego nie zbiorę. Wszystko rośnie strasznie wolno albo śmiga ale jest jakieś takie wyciągnięte. Nie wiem co robię nie tak. Zasilam, podlewam, a wszystko u mnie jest albo o połowę mniejsze niż w ogrodzie koleżanki, a siałyśmy w tym samym czasie albo wybujałe. Nic tylko to wina słońca. U mnie wszystko prawie rośnie w świetle rozproszonym, w pobliżu drzew. Koleżanka natomiast ma ogród od południa i cienia brak...
życzę powodzenia w decou - początki nie są łatwe, a trening czyni mistrza :)
OdpowiedzUsuńteż tak myślę...
UsuńPopatrz, a mnie do jedzenia nic nie jest w stanie zniechęcić:)
OdpowiedzUsuńMnie też nie :(( ;)
Usuńja w upały nie mam apetytu. Za to jesienią tylko myślę o jedzeniu...
UsuńU mnie pada i to mocno...
OdpowiedzUsuńu mnie teraz juz też
UsuńAgato, życzenia stu lat dla Krzyśka.
OdpowiedzUsuńCo do dekupazu, którym co prawda już się od lat nie zajmuję, to mogę Ci podpowiedzieć, że na płaskich powierzchniach zelazko sprawdza się znakomicie: smarujesz klejem, czekasz, aż przeschnie, przykładasz motywy z serwetek, przykrywasz pergaminem, prasujesz (temp. na 2 kropki). I masz;)
Dziękuję bardzo za życzenia a z żelazkiem spróbuję...
UsuńWszystkiego najlepszego życzę Panu Krzyśkowi.Pogoda dokucza nie tylko nam ale zwierzaczkom też,Ogrodem się nie martw ,u mnie pomidory tak wybujały ze tworzą wielkie krzaczory a ogórki bardzo kiepskie.Piękne karteczki.Miłego dnia.
OdpowiedzUsuńdziękuję...koleżanka juz przetwory robi z cukini a u mnie ledwie krzaczk przy ziemi...
UsuńMam bardzo nasłoneczniony ogród i też w tym roku rośnie mi słabiej. U mnie to chyba jednak sprawa nawożenia.
OdpowiedzUsuńano słabiej...
UsuńPrzez te upały i suszę wszystko słabiej rośnie w tym roku i u mnie :( Biedne zwierzaki one w futerkach dodatkowo są. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńnic w tym roku nie zbiorę...
Usuńwszystkiego dobrego Krzyśkowi !!!!
OdpowiedzUsuńjak raz do roku głośniej pogadają to mozna wybaczyć ! hihi
u mnie też ' po kiju ' wszystko rośnie...
karteczki coraz ładniejsze
Kiepskie zbiory będą... :)
Usuń