Codzienność

Codzienność

wtorek, 4 sierpnia 2015

Upały, nowa praca, sprzedaż rękodzieła, oczyszczanie energetyczne i podrzucony kociak...


Nadeszły upały. Dziś ma być 33 stopnie, a ja muszę jechać do miasta. Będę na poczcie, w antykwariacie i w punkcie ksero, bo czas wydrukować scrapki do kartek na Boże Narodzenie. Jadę rano tak, zeby po 11 juz wrócić do domu. Po południu będę działać i w pracowni i zarobkowo, bo mam nowa pracę. Wreszcie mi sie udało chwycić taką za lepsze pieniądze. Będę pisać na forum o dietach, odżywianiu, ćwiczeniach i zdrowym stylu życia. Może mi się uda zarobić. Tylko ciekawe jak długo ta praca będzie. Wczoraj udało mi się też sprzedac troche rękodzieła, a dokładnie talerzyk i kilka kamieni. Jestem bardzo zadowolona, bo pieniędzy sporo porzebuję w najbliższym czasie. Powinnam zrobić troche zakupów i oddać komputer do naprawy, bo niekóre litery są zupełnie starte i nie wszystkie klawisze dobrze działają. Nie zawsze działa t i klawisz alt. Dużo błędów robię przez to w tekście i muszę później nanosić poprawki, a to zajmuje sporo czasu.
Od kilku dni oczyszczam energetycznie wszystko co sie da. Nie tylko moje mieszkanie, ale i działkę i oba domy i budynki gospodarcze. Używam soli do egzorcyzmów i wahadła z kryształu górskiego. Wszystko idzie dobrze i działa, bo mi się śnią koszmary, a to oznacza, ze walczę. Będzie dobrze. O egzorcyście przestałam myśleć, bo to bez sensu. Musiałabym zrezygnować z ezoteryki na co się nie zgadzam. Dalej mam zamiar stawiać tarota i robić zabiegi Reiki potrzebującym. Nie wyrzeknę się tego. Nie tylko Kościół umożliwia oświecenie i dotarcie do Boga. Są też inne drogi wcale nie gorsze i ja mam zamiar jedną z nich kroczyć dalej...
Dwa dni temu zadzwoniła do mnie koleżanka z wiadomością, że ktoś jej podrzucił małego kotka. Kotek wszedł do komórki i schował się. Był całkiem dziki. Jej mąż kotów nie cierpi i groził, że poszczuje go psem, który koty morduje. Do schroniska nie miał go kto odwieźć, a straż miejska wcale problemem nie była zainteresowana. Zdecydowałam się, że go zabiore do siebie do komórki i będzie żył jako kot wolnożyjący. Jak długo to już inna sprawa, bo obok u sąsiadów jest pies. Jest też ruchliwa droga. Mieli kota złapać i przynieść do mnie. Niestety nie udało się. Maluszek uciekł do sąsiada i schował się w stercie drewna. Sąsiad co prawda koty ma, ale je rozmnaża i pewnie mało karmi i nie leczy więc problem rozwiązany nie jest. Ja już nic zrobić nie jestem w stanie. Czy biedactwo przeżyje trudno przewidzieć. Szkoda...

Wczoraj wstawiłam troche nowości na mój blog galerię. Dziś może jeszcze dołożę...










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam