Pracy było sporo ale za to obiad przygotowałam w tempie iście ekspresowym. Były ziemniaki z sosem z parówki sojowej, marchwi, cebuli, czosnku i papryki z dodatkiem koncentratu pomidorowego czyli danie proste, smaczne i sycące...Na kolację będą placuszki z kalarepy z chutney. Ostatnio jem bardzo mało z powodu diety, którą się katuję od prawie 2 miesięcy z tym, że z przerwami. Schudłam w tym czasie 4 kg i dalej ani deka. Organizm zastrajkował i odchudzić się nie chce. Wiem, że jesienią człowiek nie powinien się odchudzać bo to nie pora na to ale przy tak dużej ilości kilogramów do zrzucenia każda pora na dietę jest dobra. A schudnąć muszę bo ważę stanowczo za dużo a ostatnio do problemów z kręgosłupem doszło jeszcze podwyższone ciśnienie, które wprawdzie unormowałam naturalnymi metodami czyli Reiki i ziołami ale które może podnieść się z powrotem jeśli nie schudnę z 20 kg. A wizyty u lekarza i brania leków wolałabym uniknąć tak długo jak się da. W tej chwili jestem na diecie 1200 kalorii, nie jem pieczywa ani kupionych w sklepie słodyczy. Domowe wypieki zjadam sporadycznie i po troszeczku. Ograniczyłam i to znacznie spożycie węglowodanów czyli moich ukochanych ziemniaków i kluseczek. I mam nadzieję, że będzie dobrze bo na Vitalii jest sporo osób w moim wieku i jeszcze starszych, które schudły po 20 i więcej kilogramów z tym, że w tym wieku odchudzanie trwa raczej długo i wskazana jest cierpliwość...
Mam oczywiście świadomość, że chudłabym szybciej z dietą ułożoną przez dietetyka ale to w moim przypadku niemożliwe bo gdzie ja bym kupiła te wymyślne produkty typu tofu, oliwki, ciemne pieczywo, jogurty nisko tłuszczowe, łososie itp...Przydałby mi się też ruch i choć wysiłku fizycznego nie znoszę postanowiłam jednak się zmusić i zaplanowałam kupno rowerka stacjonarnego jak mi trochę gotówki wpadnie...
A na koniec ostatnio zrobiona biżuteria i parę zdjęć nowej koteczki, która już taka spokojna jak była na początku nie jest i całkiem sporo bałaganu robi w kuchni bo bawi się czym popadnie ale do kotów nadal wyjść do pokoju nie chce choć już się z nimi obwąchuje z bliska i nie zawsze fuczy gdy są z daleka...
Przyjemnego wieczoru i spokojnej nocy...
kupno rowerka bardzo..odradzam, chyba, że lubisz i często korzystasz. Wśród moich znajomych rowerek stoi i służy za wieszak, za drapak, za zawalidrogę, używa się tydzień-dwa:(. Sama swój wyrzuciłam po dwóch latach nieużywania.
OdpowiedzUsuńno to pięknie myślałam, że się zmobilizuję i pokręcę co dzień dwa z 4 kilometry żeby kondycji nabrać a Ty mi odradzasz...
Usuńpiłka jest bardziej przyjazna, można na niej ćwiczyć na wiele sposobów a najważniejsze, że nie boli tyłek. Siedzisz na piłce, kręcisz biodrami i samo się ćwiczy, można w tym czasie np oglądać tv, ale i tak uważam, że najlepsze efekty dają ćwiczenia zespołowe, jakiekolwiek, o basenie nie muszę pisać
UsuńPrzyłączam się do zdania Klarki i też odradzam Tobie kupno rowerka z powodów, jak wyzej napisała. Zainwestuj lepiej w kijki i jak machniesz te cztery km na początek i tak regularnie, to sama zobaczysz efekty. Jak chodziłam regularnie, to naprawdę waga leciała powoli, ale w dół.
OdpowiedzUsuńDo tego dobra bielizna termo, wygodne buty, technikę chodzenia obejrzyj sobie w necie i już. Kwestia mobilizacji.
Organizm się Tobie zbuntował, bo zaniepokojony jest zmniejszonymi drastycznie racjami pożywienia, taką mądrość kiedyś wyczytałam i coś w tym moze być.
Co do porad dietetyka. Kolega był i wcale cudów mu tam nie nawypisywała. Normalnie, tylko regularnie i w odpowiednich ilościach.
Lidia i Klarka :Radzicie mi ruch poza domem czy to ćwiczenia zespołowe czy też kijki ale w tym problem, że ja jestem domatorką i z czterech ścian wychodzić nie lubię i dlatego wymyśliłam rowerek koniecznie stacjonarny bo to wygoda bo się siedzi no i łapanie kondycji w domu...Sama już nie wiem ale już drugiego stresu czyli ćwiczeń plus wychodzenie z domu chyba nie zniosę....
OdpowiedzUsuńSama wiesz, Agato, co lubisz, a czego nie :) Napisałam o moich doświadczeniach, a niekoniecznie muszą przecież Tobie pasować :)
OdpowiedzUsuńKażdy jest inny, ja np. jak siedzę w domu, to siedzę, ale przychodzi moment ( średnio raz dziennie :)) ), że muszę zeń wyjść, choćby do sklepu, więc wszelka aktywność ruchowa w domu nie dla mnie, poza tym jestem leń i muszę mieć marcheweczkę przed sobą, za którą chętnie podążę ;) , ot co.
Wypróbowałam dziś rowerek u znajomej i całkiem fajnie mi się kręciło choć kondycji nie mam...Muszę przemyśleć...
UsuńJak słodko kiciuś sobie śpi :)
OdpowiedzUsuń