Od kilku dni znowu jestem na diecie co specjalnych rezultatów nie przynosi. Łącznie schudłam najwyżej 20 dkg a powinnam co najmniej 1 kg. Strasznie mnie to frustruje a dziś się wręcz wściekłam i postanowiłam od wtorku przejść na 10 dni na fazę proteinową diety dukana. Mam zamiar jeść chudy biały ser, jajka, tuńczyka w sosie własnym, makrelę wędzoną i pieczone w piecyku oczywiście bez tłuszczu ryby. Spróbuję diety ale bez mięsa bo drobiu nie jem a cielęcina i wołowina są dla mnie trudno dostępne i nie bardzo mnie też na nie stać. Wiem, że dieta dukana jest niezdrowa ale nie mam zamiaru być na niej długo bo po zakończeniu fazy proteinowej czyli I planuję od razu przejść na fazę III czyli utrwalenie i dopiero od stycznia ponownie rozpocząć fazę I. Będę też pić zioła i robić sobie Reiki. Nie zapomnę też o wizualizacji i afirmacjach. No i zobaczymy...We wtorek jadę też do centrum oddać moją wagę, która choć nowa nie waży dobrze czyli pokazuje co pięć minut inny wynik. Muszę też kupić nową tym razem droższą ale bez bajerów typu pomiar tłuszczu. Bardzo chcę schudnąć i jestem zmotywowana ale coś czuję, że mój organizm wcale nie ma na to ochoty tym razem...Może to klimakterium a może zima ale zdecydowanie coś przeszkadza mi schudnąć...
Powoli kończymy z Krzyśkiem prace w ogrodzie. Wczoraj przesadziliśmy na próbę kilka młodych krzaków malin z podwórka. To stara odmiana jeszcze po mojej prababci i chciałabym bardzo je zachować ale nie wiem czy uda się je uratować dużymi dawkami nawozu i czy będą dobrze rodzić czy tylko po kilka owoców na krzaku jak ostatnio. Malin chcę posadzić rządek na około 15 metrów bo sok malinowy i dżemy bardzo oboje lubimy. Muszę jeszcze zasilić śliwy i grusze i przygotować sadzonki porzeczek czarnych a także obwiązać słomą brzoskwinię i rozsypać słomę w warzywniku i to już wszystko w tym roku...
Ostatnio przejrzałam oferty księgarni internetowych i zachorowałam na kilka książek z których część już zamówiłam a kilka pewnie zamówię z czasem...Będę miała co zimą robić...
Dziś zrobiłam znowu trochę biżuterii i abażur ze sznurka, który nawet fajny wyszedł...
A na koniec będzie o zamiarze uduszenia Pikusia, który zaczął od jakiegoś czasu znaczyć mi moczem fotel i to ten na którym sadzam gości. Nic nie pomaga ani pranie narzuty ani karcenie ani zamiana foteli. Nie wiem co zrobić bo na kastrację Krzysiek się nie chce zgodzić i nie wiadomo czy to by coś pomogło a zapach jest powalający...I co teraz???
nowe pasje to jak nowe życie ..podoba mi się to,że odnajdujesz sie w czymś nowym
OdpowiedzUsuńnominuję Cię "liebster award", szczególy u mnie
Pozdrawiam
A dziękuję za nominację i witam wśród obserwatorów...
Usuń:)
UsuńTrzymam kciuki za Ciebie Kochana. Nieraz na tych naszych pupili nie ma siły. Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńDzięki za kciuki a sprawę z Pikusiem muszę przeyśleć
UsuńMam nadzieję, że odchudzanie przyniesie rezultaty u Ciebie :) Fajne książki powybierałaś, sama bym je chętnie choćby poczytała i ucieszyła oczy fajnymi zdjęciami różnych ładnych przedmiotów.
OdpowiedzUsuńCo do kastracji. Napiszę o swoich doświadczeniach. W domu rodziców są dwa kocury. Jeden nie był kastrowany przez chyba dwa lata swojego życia i niestety wiecznie był problem z posikiwaniem w różnych miejscach. W końcu decyzja zapadła, oba kocury zostały zawiezione do weta i, wykastrowane i problemu już nie ma.
Sąsiedzi rodziców mają psa. Też im sikał gdzie popadnie, sierść mu wyszła i jeszcze pewnie jakieś inne problemy były. Po kastracji problem zniknął i w dodatku psu wyrosła piękna, nowa sierść.
Koty na kastrację zawiozłam ja z mężem, to przez kolejne dwa lata nas unikały. Po operacji zostały odebrane przez brata i bratową - łatwo zgadnąć, dlaczego ;)
Tak to wyglądało u nas i sąsiadów. Z ciężkim sercem zawieźliśmy te stwory do weta, emocje były straszne, ale to była dobra decyzja.
U mnie kocury wykastrowane tylko pies został....
UsuńNie zazdroszczę tej całej sytuacji, bo wiem, jakie to są zapachy w domu i jak trudno się ich pozbyć.
UsuńMam nadzieję, że znajdziecie dobre wyjście z tego impasu.
Pikuś od zawsze rozsiewał zapach ale w ganku gdzie ma legowisko a od niedawna dopiero próbuje w pokoju...
UsuńProponuję dietę Hay'a, tzw. dietą rozdzielczą. Stosuję ją, czuję się świetnie, lekko, choć drastycznie nie chudnę. Książki są rewelacyjne. Też by mi się przydały. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDieta rozdzielna trwa długo a ja nie bardzo mam ochotę na gotowanie dla mnie i dla męża osobno i brak mi też cierpliwości do tego typu diet... W swoim życiu dwa razy zrzuciłam po 20 kg/raz po ciąży i raz po epizodzie niedoczynności tarczycy/ i zawsze to była dieta jajeczna czyli białkowa....Teraz jajecznej się trochę obawiam z powodu wątroby...
UsuńJa mam zamiar stosować ją długo, bo jem wszystko. Nie mieszam tylko mięska i ziemniaczków, czy kaszy. Moja rodzina je normalnie. Problemem mogą być zupki, jeśli gotujesz na kościach.
UsuńI ja jakiś czas temu próbowałam tej diety ale nie schudłam...
UsuńTeż mi się marzy odchudzanie,cóż ,jak brak silnej woli...
OdpowiedzUsuńMnie silnej woli nie brakuje z tym, że jestem krótkodystansowcem to i dieta musi krótko trwać i przeplatana musi być okresami gdy jem wszystko bo jestem łasuchem i lubię pichcić...
UsuńPowalające, jak faceci są przywiązani do jaj, nawet nie swoich. Wykastrowanie jakiegokolwiek zwierzaka przezywaja, jakby to ich samych męskości pozbawiono. Weź mu postaw ten fotel w jego ulubionym miejsu. Posiedzi na osikanym, to może zmieni zdanie.
OdpowiedzUsuńA co do odchudzania -przejdź na racjonalność, żadne diety. % razy dziennie, co 3-4 godziny. Warzywa, chudy nabiał, chude mięso. Opuść cukier, ogranicz tłuszcze i węglowodany tj kluchy precz, chleb w mniejszych ilościach. Moja Kasia tak robi i schudła już z 8 w 3 miesiące. Pichcić można jednocześnie smacznie i nie tucząco.
W tym problem, że mój pan się dla Pikusia poświęca bo i fotel pierze i kapę...
UsuńA odchudzanie no właśnie było racjonalnie prawie bez mięsa i bez białej mąki i niedużo a przytyłam kilogram...