Codzienność

Codzienność

środa, 29 lipca 2015

Książki, marzenia o bibliotece, pudełka i nieudane ogórki...

Ostatnio zrobiłam remanent w książkach i okazało się, że sporo jest mi w zasadzie zbędnych, a miejsce na półkach zajmują. Postanowiłam je sprzedać. Na razie część wystawiłam na Allegro. ceny ustaliłam bardzo niskie. Myślę też o Alegratce i Olx. Nie lubię sprzedawać książek, ale miejsca już mi na nie brak, a chcę kupić nowe. Zawsze marzyłam o bibliotece. Takiej prawdziwej z wygodną kanapą, kominkiem i regałami do sufitu. Cóż niewykonalne w tym życiu. Skazana jestem na aneks biblioteczny, a on nie jest z gumy. Teraz książki leżą wszędzie. Dosłownie, bo nawet całe stosy na stole w pokoju dziennym. Pokaźny stos leży na stole w pracowni. Kiedyś, gdy jeszcze tata był z nami często sprzedawałam książki w antykwariacie i od razu kupowałam nowe. Woziliśmy samochodem całe torby. Teraz byłby problem bez samochodu. Będę sprzedawać na mniejszą skalę.
Dwa dni temu przyszła mi przesyłka z między innymi z kasetką drewnianą do ozdabiania. Od razu się za nią wzięłam. Postanowiłam ją obkleić serwetką z motywem leśnym. Wyszła tak fajnie, że się zakochałam i postanowiłam ją zatrzymać. Będę w niej trzymać karty do gry. Swoją drogą zauważyłam, że bardzo mi trudno rozstać się z niektórymi przedmiotami, którę ozdobię. Najchętniej większość bym sobie zostawiła.



Robię też kolczyki. Te zamówione. Jeszcze nie są skończone, bo czekam na bigle. Wyglądają interesująco. 
Dziś jadę do antykwariatu sprzedać kilka książek. Wcześniej przez telefon uzgodniłam, że mam przywieźć, bo są zainteresowani. Może też wstąpię do sklepu gdzie są sprzedawane chińskie towary i kupię coś do ozdabiania. Wczoraj przerobiłam pudełko. Już kiedyś go ozdabiałam, ale to było na samym początku mojej przygody z decoupage i niedawno doszłam do wniosku, że jest okropne. Teraz podoba mi się bardziej...



Nie wiem co sie stało, ale od zeszłego roku przestały mi wychodzić ogórki kiszone. Całą zeszłoroczną partię ze spiżarni wyrzuciłam do zlewek. Te co zakosiłam w zeszłym tygodniu też się rozpadły. Dosłownie błoto sie zrobiło i zapach był powalajacy. Robię od lat według tego samego przepisu. Biorę od dostawcy u którego kupuje też moja koleżanka i jej wychdzą dobre - jędrne i smaczne. Dopust boży jakiś czy co...W tym roku zrobie chyba tylko konserwowe...

10 komentarzy:

  1. Tak się zastanawiam nad Twoimi ogórkami... ciort wi o co w tym chodzi. U mnie też bywały lata, ze wywalałam całą produkcję, jednak te ostatnie, jeszcze ubiegłoroczne stoją w słoikach twarde, ze choć w łeb bij. Może to sprawa wody? Od kilku lat daję oligocenkę. Daję też bardzo dużo chrzanu i czosnku, może to odrobinę pomaga zwalczać niedobre bakterie? Jak juz mówilam, ciort wi!
    Powodzenia , grunt to się nie zniechęcac!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no nie wiem . Ja zawsze robiłam na zwykłej gotowanej...

      Usuń
  2. Prawdziwa Artystka z Ciebie.-;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Też stawiałabym na wodę, jeśli chodzi o ogórki. Fajna rzecz taka wymiana książek. Ach, możesz tworzyć nowe piękne rzeczy, a ja wciąż w ogrodzie, warzywniku i kuchni działam ;) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. u mnie też się rozpadały jak brałam z niesprawdzonego źródła. Najczęściej jest to wina przenawożenia ogórków lub nieodpowiedniej ... soli. Nie powinno się dawać jodowanej ale zwykłą kamienną. Skoro zawsze wychodziły Ci z Twojej wody a tylko ostatnio jest problem to może to jednak nie być problem z wodą. Przecież ją się przegotowuje ;)
    Rekordowe zniszczenie ogórków u mnie to jeden tydzien. Po tygodniu w słoikach została potwornie śmierdząca breja. Okazało się, że kuzynka nawoziła ile wlazło bo miała ogórki na masową sprzedaż.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no ale koleżanka robi z tego samego źródła i dobre są

      Usuń
  5. Jeśli chodzi o ogórki to one też stanowią dla mnie zagadkę... raz wyjdą raz nie, u mnie to kwestia chrzanu, dawałam za mało, jak bedzie kolejnym razem, to zobaczymy :)))

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam