Codzienność

Codzienność

poniedziałek, 27 lipca 2015

Ochłodzenie, zmiany w priorytetach i wytworki.

W sobotę przeszły trzy burze z deszczem i wreszcie się ochłodziło. Jak ja to lubię. Jest wreszcie czym oddychać. Czuję się lepiej i lepiej mi się myśli. Koty też od razu zrobiły się bardziej ruchliwe. Już skaczą, broją i wieszają się po firankach, a nie leżą jak kłody. Nie odzyskały jednak apetytu i jedzą mało. Psa do jedzenia trzeba namawiać. Nawet już z kocich talerzy jeść nie chce. Najbardziej upalny, a więc najgorszy dla mnie miesiąc  się kończy. Jeszcze sierpień i odetchnę pełną piersią, bo będzie można wyglądać jesieni, którą tak kocham. Nie wszystko udało mi się w to lato zrobić. Tacie tablicy na grobie wciąż nie zrobiłam i nie wiadomo co będzie z łazienką. Książka z haiku też stoi pod znakiem zapytania. Funduszy wciąż brak. Rękodzieło kosztuje i na to teraz wydaję pieniądze, a zarabiam mało. Może coś się ruszy niedługo, gdy do znaku panny zawita jowisz. Będzie mnie wspierał to i pieniędzy powinno być więcej. Krzysiek też zarabia mniej, bo pracuje na 3/4 etatu.
Dieta i odchudzanie przestały mnie interesować. Jem co mam i troche przytyłam. Wcale się tym nie przejmuję. Chyba już z otyłością się pogodziłam. Planuję tylko zrzucić poniżej 90 kg i dam sobie spokój z walką. Nie zależy mi na wyglądzie to i otyłość mnie nie razi. Co innego mnie teraz interesuje i co innego jest dla mnie ważne. W końcu ja na wygląd u innych też nie zwracam uwagi, bo liczy się dla mnie charakter. Wszystko się w życiu moim zmieniło. Kiedyś wygląd był ważny i np. mężczyzn oceniałam tylko po nim. Dlatego pierwszy mój związek trwał 3 lata i skończył się rozwodem. Z Krzyśkiem jestem już 11 lat i nadal ciszę się, że go poznałam. Wspiera mnie i dba o mnie. To ważniejsze niż rzucający się w oczy wygląd, świetne ciuchy, samochód i umiejętność tańca, którą szczycił się mój pierwszy mąż.
Ostatnio też przestałam tęsknić za wsią. Dobrze mi tu gdzie mieszkam. Przestałam marzyć o kurach, kozach, owcach wrzosówkach i sianokosach. Chyba się starzeję, sił mi ubywa i zaczynam marzyć już tylko o wygodzie. Tu gdzie mieszkam problem mam tylko latem z otwieraniem okien, bo hałas z ulicy jest męczący. Brakuje mi też w pobliżu sklepu. Nie chcę już nic w moim życiu zmieniać i oby tylko gorzej nie było. Problem ze sklepem można by rozwiązać, bo u mnie w domu jest puste mieszkanie. Można by go komuś wynająć na sklep. Było by i trochę pieniędzy i zakupy by były wygodne. Niestety mama się nie zgadza. Chce mieć spokój i ludzi na podwórku nie zniesie, bo to brak prywatności.
Rękodzieło mi idzie. Działam. Dostałam zamówienie na 2 pary kolczyków. Mają być gustowne ze srebrnymi biglami. Jedne z łosiami, a drugie z końmi. Te z końmi zrobię bladoróżowe z przecierkami i srebrną pastą postarzającą. Te drugie chyba brązowe ze spękaniami.








Ostatnio wpadły mi w oko dwie książki z astrologii. Jedna jest w sprzedaży, a drugą niestety trzeba jakoś upolować. Może na Allegro.


2 komentarze:

  1. fajne kamyczki :)
    u nas także się ochłodziło...
    pomysł ze sklepem SUPER...szkoda, że Mama się nie zgadza...Twoje argumenty jak najbardziej przemawiają ZA :)
    co do zmian...ja je lubię, choć niby pomału zapuściłam korzenie tu gdzie jesteśmy teraz...to myśli ciągle biegną zwłaszcza w kierunku podróży...razem z mężem dużo więcej "podróżwaliśmy" przed "erą dzieciaków" ;) teraz taka wyprawa to nie tylko spakowanie plecaka dla nas dwojga ;) ale jeszcze dla 3latki i 2latka ;) a to zupełnie inna bajka ;)
    Pozdrawiam ciepło i powodzenia we wszystkich staraniach i działaniach życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też uważam że sklep to dobry pomysł-;)

    OdpowiedzUsuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam