Codzienność

Codzienność

czwartek, 5 kwietnia 2018

Czwartek

Od wczoraj nie palimy w piecu. Wczoraj mi było ciepło, a dziś już nie bardzo. Opał jeszcze jest. W tym roku poszły mi  tylko dwie tony węgla i dwa metry buczyny, ale zima była słaba. Moja mama jeszcze oczywiście w piecu pali, ale ona piec kocha wyjątkowo i czasem pali w nim nawet latem. Gdy mieszkała w Kamesznicy nawet w lecie gotowała obiady na piecu. Piec był duży z duchówką, małym zapieckiem i wbudowanym zbiornikiem na wodę. Był stary i praktyczny.
Poza tym wiosna. Kwitną krokusy, przebiśniegi. Wychodzą liliowce, irysy i siedmiolatka. Na dwór mnie jednak nie ciągnie, a powinnam wyjść doprowadzić do porządku rabatę z ziołami. Co przetrwało to się okaże. W tym roku warzywnika nie będzie. Nie mam zamiar też kupować żadnych kwiatków poza kilkoma pelargoniami i werbenami do doniczek. Nie mam już zdrowia do podlewania i plewienia, a i pasje z gatunku tych mniej wysiłkowych mnie ciągną. Chciałabym wprawdzie posadzić jeszcze trochę liliowców, marcinków i irysów, bo praca przy nich żadna, ale trochę początkowego podlewania się boję. Przed domem ogródek jest w fatalnym stanie, bo Pikuś nie chce już korzystać z toalety i załatwia się w całym ogródku gdzie mu podejdzie. To już starszy piesek i mu pozwalam. Część kwiatków już wcale z ziemi przez to nie wychodzi, a część jest podeptana. Tak sobie jednak myślę, że kiedyś jeszcze w tym ogródku podziałam może.

Nadal robię logo. Teraz mam corela wgranego na nowy laptop i wszystko działa jak należy. Muszę jeszcze sterowniki do tabletu graficznego wgrać.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam