Codzienność

Codzienność

niedziela, 21 grudnia 2014

Yule, przesilenie, św. Tomasza, trochę wspomnień, przygotowania do świąt i rysunki...


Dziś przesilenie i Yule, a jutro tuż po połnocy początek astronomicznej zimy. Sabat Yule to pradawne święto. Wtedy to czci się wydanie na świat przez Boginię matkę Pana światła. Święto jest radosne, bo świat po mrocznych miesiącach ponownie zostaje skąpany w świetle. Powraca jasność i znowu można cieszyć się życiem. Ten magiczny czas przesilenia, w tym roku u mnie będzie obchodzony dość skromnie. Nie będzie ogniska. Będą za to świece. Ubiorę też stroiki, zjem orzechów laskowych i włoskich, wypiję wino z korzeniami. Okadzę mieszkanie rozmarynem, szałwią i jałowcem. Może też spalę w płomieniu białej świecy, bo fioletowej nie udało mi sie kupić, kartkę z wypisanymi problemami, żeby odeszły ze starym rokiem. Po skończonym rytuale popiół oczywiście zakopię w ziemi. I to będzie tyle. Wróżyć nie będę. Tarota na cały rok 2015 postawię sobie w Sylwestra. Łatwo zauważyć, że święto to podobnie się obchodzi jak Wigilię i Boże Narodzenie.
Dziś też jest św. Tomasza czyli czas, gdy kiedyś zaczynały się przygotowania do świąt. Bito wtedy między innymi utuczone wieprzki i stąd przysłowie - Święty Tomasz siedzi w dole wieprzki kole.
Inne przysłowia na Tomasza dotyczyły pogody choć nie tylko. Babcia szczegółnie często cytowała mi:
Na Tomasza nie chodź do lasa
Jaka pogoda Tomaszowa taka będzie i majowa
Gdy na Tomasza deszcz pada zmienną zimę zapowiada
Gdy na Tomasza pogoda styczeń silne wiatry poda

U mnie w domu w okolicach Tomasza zaczynało się wędzenie szynek, boczków, kiełbas i schabów. Trzeba się było spieszyć, żeby zdążyć przed Wigilią, bo wtedy już były inne prace do wykonania. Dziadek np. ubierał szopkę, kobiety przygotowywały wieczerzę, a moim zadaniem było ubranie aż trzech choinek w domu. Było ich tyle, bo byłam jedynaczką i trzeba było ubrać choinkę rodziców, babci i cioci Resi, a czasem i czwartą  cioci Ali. Innych przecież dzieci w domu nie było. Choinki były duże często pod sufit i koniecznie żywe. Była masa cacek, łańcuchów, światełek. Pod choinkami na drugi dzień znajdowałam skromne prezenty. Zazwyczaj były to owoce, słodycze, gry i książki. Duże paki z zabawkami dostawałam na Mikołaja.
U mnie przygotowywanie do Wigili rozpoczęło się od zrobienia pierogów. Pierogi zrobiłam takie jak robiła zawsze babcia czyli ze słodkiej kapusty z grzybami i duszoną cebulką. Farsz przepuściłam przez maszynkę. Ciasto jest bez dodatku jajka. Zaparzane. Później pierogi obgotowałam, wysuszyłam rozłożone na stolnicy i zamroziłam. W Wigilię je jeszcze na chwilkę wrzucę do wrzątku. Podam  z masłem, bo u mnie Wigilia jest postna tak jak bywało to kiedyś...

A na koniec dzisiejsze rysunki - sarenki...





Zmykam, bo czeka mnie jeszcze dokończenie przygotowywania jutrzejszego wędzenia. Muszę wyjąć mięso z solanki, obwiązać je i 
powiesić do suszenia. Powinnam też pomóc Krzyśkowi w przygotowywaniu drewna. Będę potrzebowała sporo odporności psychicznej, ponieważ Krzysiek nic w niedziele robić nie lubi, a dziś klnie od rana, bo robić musi...


3 komentarze:

  1. Ale Ty dużo wiesz. Jakie książki polecasz o pogańskich obyczajach? Gdzies czytałam, że my Polacy znamy greckich bogów, a o pogaństwie, naszej kolebce, nie wiemy nic.Sarny piękne, to takie delikatne i płochliwe zwierzęta. Twoje rysunki przyrody bardzo mnie się podobają, bo ją uwielbiam. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama nie wiem jakie książki Ci polecić, bo ja tą wiedzę mam z domu. Od lat czytam tez Wróżkę. Kiedyś czytałam Gwiazdy mówią. Może książki Alicji Chrzanowskiej, albo coś o magii Wicca. Poszukaj też w internecie...

      Usuń

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam