Codzienność

Codzienność

poniedziałek, 9 października 2017

poniedziałek

Dziś Sebastian ojechał do domu, a mnie jest smutno. Znowu będę po całych dniach sama i nie będzie z kim pogadać. Krzysiek już teraz prawie z sypialni nie wychodzi. Zawsze był mrukiem ale teraz już jest mrukiem do potęgi. Bardzo lubię jak Sebastian jest. Lubię z nim gadać. Już nawet telewizję nauczyłam się tolerować. Z Krzyśkiem jest coraz gorzej. Ostatnio drży mu ręka i mówi do siebie jakieś bezsensowne słowa. Przestał też zupełnie myśleć. Boję się jakiegoś wypadku.

Poza tym znowu jestem na diecie, bo przytyłam koszmarnie dużo. Chce tym razem zrzucić 10 kg. Może w trzy miesiące. Oby się udało. Może się uda, bo kombinuje tym razem nie tylko z kaloriami i węglowodanami ale i białkiem. Jem go wyjątkowo dużo, bo 1 g na kg wagi. Węglowodanów jem mało, bo do 120 g. Nie wiem czy to nie jest za dużo czasem. Gdy odchudzałam się wiosną jadłam do 50 g. Wtedy dość łatwo schudłam ale wtedy był też ruch czyli 9-12 kilometrów na rowerze i joga. Teraz nie ćwiczę i ćwiczyć nie będę. Roweru nie znoszę, a od jogi się nie chudnie. W dodatku po jodze wysiadły mi stawy i bolały jak diabli.

Dziś byłam na zajęciach z ikony. Szkicowałyśmy Pantokratora. To doskonała nauka szkicu. Praca polegała na wykonaniu dwóch szkiców twarzy. Instruktorka uważa, że mi idzie coraz lepiej.



Zaczęłam trochę zakupów do łazienki robić. Kupiłam matę z bambusa i cudny stołek. Wybrałam kolejne rzeczy i mam zamiar je stopniowo kupować.



4 komentarze:

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam