Codzienność

Codzienność

czwartek, 22 października 2020

czwartek

Od poniedziałku w domu przebywał mój syn Adrian. Jak dlugo zostanie, nie wiem. Chce sie wyprowadzić. On ma osobne mieszkanie, a w zasadzie pokoj z osobnym wejściem z dworu. Niestety pomieszczenie jest bardzo zaniedbane, bo długo go nie było. Są stare meble, brudny, popamiony dywan. Dawno nie bylo malowane i jest stare okno. To moja część domu i chciałam ją doprowadzić do porzadku, ale nie teraz. Gdyby miał zostać przez zimę to by trzeba wstawić piec i coś zrobić z prądem. Teraz jest tam tylko jedna lampa, a nie ma gniazdka. Zima blisko, a ja pieniędzy nie mam. Coś trzeba jednak zrobić, bo w takich warunkach mieszkać raczej nie może.

We wtorek Adrian zbił mi pierwszą skrzynię z trzech. W tej skrzyni nie będą rosły warzywa tylko kwiaty. Wczoraj ją pomalowałam drewnochronem. Mają być położone trzy warstwy. Dziś może kolejne. Później Krzysiek nasypie ziemi, a ja posadzę cebulowe. Oczekuję, ze kwietnik będzie piękny wiosną...:) Zostały jeszcze dwie skrzynie do zbicia. W tych będą w przyszłym sezonie warzywa. Radzę sobie z pracami koło domu. W ogródku zostanie jeszcze do przyczepienia kot, kapliczka i poidełko dla ptakow. Wszystko juz mam. Muszę jeszcze kupić kawałek płotka wiklinowego, bo chcę skasować plastikowy.

Kupiłam piłę akumulatorową lisicę i brzeszczoty do drewna i metalu. Mam do pocięcia sporo drewna po komórce, która rozebrał S. Chcę spróbować sama. Piła kosztuje okolo 500 zł i pieniadze na nia miałam. Wypróbowałam ją już i to od razu wieczorem. Poleciałam w podkoszulce bez spodni, a Krzysiek asystował z latarką... Jutro może wyjdę pociąć więcej i zrobię zdjęcie, coby sie pochwalić...:) Chce mi sie prawie fruwać, że jestem niezależna od faceta.

Kupiłam nowy lakier do paznokci i juz go mam. Jest dość ciemny i chyba czarnego na razie nie kupię, ale znalazłam szarosrebrny i ten chyba wezmę.:)


We wtorek byłam zrobić trochę zdjęć. Wokół drogi zryte wszystko przez dziki. Trochę się bałam czy ich nie spotkam. Jakiś czas temu dzik stał przy drodze gdy jechałam taksówką do miasta.











tanki...


blade słońce

nitki babiego lata

plącze wiatr

kto teraz oczekuje

upalnego poranka

-----

złotrudy liść

tonący w kałuży

szum deszczu

kto teraz chce planować

urlop nad Bałtykiem

------

szare niebo

zrudziałe marcinki

mokną w deszczu

kto teraz chce odpocząć

na piaszczystej plaży

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam