Krzysiek poszedł do pracy. Po powrocie coś jednak robi. Musimy uciekać z pracami koło domu, bo zima coraz bliżej. Już dużo prac nie zostało. Teraz pilne jest sadzenie reszty cebulowych i wycinanie też co zbędne. Są jeszcze sumaki, zioła i trochę badyli.
Sebastian przyjechał i jest. Zawsze się wściekam i zrywam znajomość, a poźniej mi złość przechodzi. Tym razem wytrzymałam prawie miesiąc. Zablokowałam go w telefonie, ale jak zadzwonił z innego to odblokowałam. Tym razem ma powiesić kapliczkę, poidełko dla ptaków, kota w ogrodzie. Ma przewiesić dwie polki i wkręcić kilka kołków pod obrazy. Do tego odkleiła się częściowo listwa przy kasetonach, a on jest wysoki. Może skosi trawę na podworku i może potnie trochę drewna.
Mam też trochę pracy dla mojego syna. Moze skręci mi, a raczej zbije skrzynie na warzywa. Trzeba je pomalować drewnochronem trzy razy i trzeba skopać pod warzywa. Jest też do przeniesienia kilka wiader ziemi do skrzyni w ktorej będzie kwietnik. Problem w tym, że on w domu tylko bywa.
Przyszła mi książka i czytam. Nawet fajna. Wybrałam kolejne. Jeszcze nie kupiłam, bo muszę coś zarobić...:)
Mój aniele
jesteś blisko
tuż obok
na granicy
cienia
twój szept
kołysze mnie do snu
napełnia
rześkością o poranku
czasem szukam
ukojenia
tam gdzie
skrzydła dotykają czasu
gdzie dłonie
osuszają łzy
gdzie
ramiona otulają migotliwym światłem
tyle mi
dajesz
ciepło wiarę
nadzieję
ufam ci
oddycham
spokojem wiarą
pozwalasz mi
poczuć
zasmakować
nieba
zabierz mnie
tam
gdzie strach
nie ma wstępu
gdzie
szczęście rozkwita jak magiczne kwiaty
naucz marzyć
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
dziękuję za odwiedziny i komentarze..pozdrawiam