A jeśli już jesteśmy przy rozwijaniu własnych zainteresowań i bywaniu z tym związanym to dowiedziałam się też niedawno, że w domu kultury w Będzinie istnieje możliwość zapisania się na zajęcia z malarstwa. Zajęcia są oczywiście płatne ale cena jest umiarkowana. Odbywają się niestety aż trzy razy w tygodniu tak, że chyba zrezygnuję bo to dla mnie stanowczo zbyt częste wyjścia z ukochanych domowych pieleszy. Z drugiej strony warto by było się zapisać bo są organizowane wspólne plenery i wystawy a to szansa na udostępnienie szerszemu gronu swoich obrazów. Spytam bo może istnieje możliwość bywania rzadziej i opłaty po każdych zajęciach...A wtedy może...kiedyś bo w tej chwili ciągnie mnie bardziej do vedic art...
Dziś całe futrzaste towarzystwo było odrobaczane jak co roku z nadejściem wiosny. Wszystkie zołzy zostały, nie bez komplikacji, poważone na wadze elektronicznej pożyczonej od koleżanki bo moja niestety nie działa tak jak potrzeba. Tabletki były uniwersalne tz.i dla psa i kotów na 10 kg wagi więc musiałam je precyzyjnie podzielić. Nie obyło się oczywiście bez awantury czyli gryzienia, drapania i dzikich wrzasków. Zostałam oczywiście uszkodzona i to kilkakrotnie mimo zawijania kotów w gruby koc. Grzecznie połykał tylko Józek bo ma wprawę i Pikuś dzięki fortelowi z kiełbasą. Wnioski z ważenia nie są zbyt optymistyczne bo 3 łakomczuchy i to w dodatku kastraty niestety nabrały tłuszczyku a weterynarz wyraźnie zakazał tycia. Filuś, od jesieni, przytył trochę, Śnieżek dużo ale jeszcze rośnie i Mruczek ponad pół kg tak, że aż mu sadełko na brzuszku zwisa. Będę musiała na nie uważać bo wprawdzie bardzo okrągłe jeszcze nie są ale i smukłe też już nie....Więcej nabrać im nie wolno...Pozostałe koty są raczej smukłe i całe szczęście.
Przytył też Pikuś i to sporo bo trzeba było poluzować obrożę. Dziwi mnie to bo ostatnio zrobił się strasznie wybredny. Chrupki nie każde je, obiad ze swojej miski raz na dwa dni, na kości kręci nosem i zjada dopiero wtedy gdy zabierają się za nie koty. Jeszcze tylko chętnie z tym, że nie zawsze wyjada z kocich misek gdy nie widzimy. Smakuje mu też suchy pokarm dla kotów. Co będzie dalej zobaczymy...
Na obiad była dzisiaj tarta a właściwie guiche na kruchym cieście
nadzienie
2 duże cebule
kawałek papryki
mały seler
dużaaa marchew lub 2 mniejsze
kawałek korzenia pietruszki
sól
pieprz
tymianek
1/2 szklanki śmietany
4 jajka
trochę startego żółtego sera
w wersji dla mięsożerców można dodać pokrojoną kiełbasę lub boczek
Cebulę i paprykę pokroić, dodać starte/grubo/marchew, seler i pietruszkę no i ewentualnie wędlinę i podsmażyć na oleju. Wyłożyć na tortownicę wyścieloną kruchym ciastem/ z brzeżkiem/doprawić i zalać śmietaną z jajkami. Na koniec posypać startym serem. Piec 35 minut. Smacznego...
Na kolację przygotowałam grzanki na chlebie tostowym z rybą w oleju wymieszaną z zieloną cebulką z parapetu i posypaną żóltym serem Szybkie i proste tak jak lubię. Pycha...
Od dawna za mną chodził zakup kilku książek o malowaniu i dzisiaj uległam wreszcie i zamówiłam dwie. Przyjdą oczywiście już po świętach ale skoro czekałam tyle mogę poczekać jeszcze trochę...nic mi się nie stanie. W końcu cierpliwość to wspaniała cecha...Ponoć..
Na tą poczekam niestety nieco dłużej...
a te są w raczej odległych planach...
a ta jeszcze poczeka bardzo długooo....bo za pastele się jeszcze nie zabrałam...
No tak to bywa przy odrobaczaniu i szczepieniach;-) Nawet gruby koc nie pomaga. Mój kolega wymyślił że kota wkłada się do torby podróżnej i zasuwa suwak i tylko głowa wystaje i wtedy jest jakaś nadzieja że nie zostaniemy poszkodowani;-)
OdpowiedzUsuńCałuski
super pomysł szkoda, że wcześniej go nie znałam...
OdpowiedzUsuńWidzę że ostro pracujesz nad realizacją swoich pasji, super ;-)
OdpowiedzUsuńtak i chyba dopiero nabieram rozpędu...
Usuńpowodzenia w pisaniu a szczególnie w malowaniu.Dobrze że kształcisz swój talent.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam